Wiele pozytywnych recenzji oraz prestiżowych nagród skusiło mnie do obejrzenia nowego horroru produkcji hiszpańskiej, a ponieważ miałem w pamięci ostatnio świetny „Sierociniec”, pokusa była
Wiele pozytywnych recenzji oraz prestiżowych nagród skusiło mnie do obejrzenia nowego horroru produkcji hiszpańskiej, a ponieważ miałem w pamięci ostatnio świetny „Sierociniec”, pokusa była ogromna. Przed projekcją wiadomości, które posiadałem na temat filmu były szczątkowe i ograniczały się do samego sposobu realizacji obrazu, a także fabuły, która prawdopodobnie jest nowym spojrzeniem na tematykę filmów o zombie. Brzmi co najmniej ciekawie. Łatwo zauważyć, że sposób realizacji dzieła Jaume Balagueró oraz Paco Plazy stanowi swoisty „Spain Zombie Project”, czyli jest filmem, który został zrobiony w duchu kultowego „Blair Witch Project”. Tego typu podejście staje się w ostatnim czasie bardzo popularne, ponieważ powoduje, że film nabiera niesamowitego realizmu. Ostatnią produkcją tego typu był chociażby świetny „Cloverfield”, będący swoistym wskrzeszeniem filmów z gatunku „monster movie”. Fabuła „[REC]” jest reportażem dotyczącym nocnej akcji straży pożarnej, która dostaje nietypowe zgłoszenie o niepokojących dźwiękach dochodzących z mieszkania pewnej starszej kobiety. Tuż po przyjeździe na miejsce mają miejsce dziwne wydarzenia, a dodatkowo budynek zostaje objęty kwarantanną. Atmosfera zagęszcza się i widz staje się bezpośrednim uczestnikiem akcji, dzięki czemu odczuwane napięcie przyprawia o gęsią skórkę. Sam sposób wykonania filmu rekompensuje wiele, ponieważ aktorzy są amatorami i ich gra pozostawia wiele do życzenia. Ponadto akcja czasem zwalnia tempo, lecz cały czas odnosi się wrażenie ciszy przed burzą, która nadchodzi niczym huragan pod koniec. Finał jest momentami zaskakujący, a czasami łatwy do przewidzenia, lecz po zakończonym seansie długo jeszcze potrzeba czasu, aby się otrząsnąć. „[REC]” jest początkiem nowego renesansu kina grozy, ponadto dla filmów o zombie jest tym, czym kilka lat temu „28 dni później” Danny’ego Boyle’a, mianowicie wnosi do gatunku powiew świeżości udowadniając, że nie wszystko w tym temacie zostało powiedziane. Oprócz tego po raz kolejny udowadnia, że liczy się pomysł, który nawet zbudowany w umiejętny sposób ze schematów gatunkowych może być bardzo oryginalny i posiadać ogromny potencjał.