Recenzja filmu

12 lat i koniec (2005)
Michael Cuesta
Conor Donovan
Jesse Camacho

Wystarczy do końca ulicy, naprawdę

12 lat i koniec. Czego? Marzeń? Dzieciństwa? Tak... 12 lat – i początek. Dorastania. Życia. Bólu. Katharsis: rodzaj oczyszczenia duchowego, mające na celu wyzbycie się cierpienia. Element
12 lat i koniec. Czego? Marzeń? Dzieciństwa? Tak... 12 lat – i początek. Dorastania. Życia. Bólu. Katharsis: rodzaj oczyszczenia duchowego, mające na celu wyzbycie się cierpienia. Element tragedii antycznej. Katharsis jest głównym motywem filmu Michaela Cuesta: każdy z trzech głównych postaci przeżywa coś takiego, każde w inny sposób, zawsze po cichu i dyskretnie. Można tu odnaleźć wiele innych elementów z Sofoklesa, jednak najważniejsze jest to, że nawet sam widz przeżywa owo Katharsis.. Ale po kolei: Bohaterem filmu jest Jacob Carges, 12-latek, gnębiony przez rówieśników za znamię na twarzy. Jego brat, mający dość zaczepek, broni go. Gdy zagrożony jest ich domek na drzewie, postanawia go pilnować w nocy. Podczas czuwania zasypia w środku, a domek staje w płomieniach. Chłopak ginie, a jego śmierć odciska trwałe piętno w jego sennej okolicy. Brat postanawia go pomścić, rodzice znajdują się o krok od separacji. W tym samym czasie jego przyjaciel postanawia zrzucić monstrualną nadwagę, wbrew swojej rodzinie, a koleżanka – która niedawno zaczęła miesiączkować – odnajduje miłość swego życia. O kilka lat starszą. Wszyscy mają po 12 lat. Doszedłem do miejsca, gdzie powinienem się trochę poznęcać nad produkcją. Lub zacząć ją chwalić pod niebiosa. Inaczej nie lubię, bo oznaczałoby to produkcję przeciętną – tak jednak nie jest. "12 lat i koniec" wybija się, nawet miejscami zbliża się niebezpiecznie do granic arcydzieła, ale.. No właśnie. Montaż. Bez cienia wątpliwości: kompletnie nieudana kwestia. Tam, gdzie dłuższe ujęcie byłoby wskazane – jest niepotrzebnie pocięte, wprowadzając chaos i bałagan, wytrącając widza z rytmu. Przykładów jest dużo: scena pod prysznicem, monolog u psychiatry – tu na dodatek jest on przerywany pytaniami pani doktor, które pasują jak wół do karety. A mogło być tak pięknie... A kilka razy pokazano, że koleś za to odpowiedzialny zna się na swojej robocie – choćby scena zaraz po występie Malee – długie, pełne ujęcie. Takich drobnych, ale wiele wnoszących momentów mogło być naprawdę więcej! A mogło być tak pięknie. A jak jest? Zaledwie świetnie: fabuła jest precyzyjna, bohaterowie odpowiednio napisani. Można się przejąć ich losami bez większych problemów, kilka razy coś zaskoczy widza: wstydliwe poczynania Malee, numery z rodziną w wykonaniu Leonarda (a zwłaszcza tego, co wyprawia z matką) czy dylematy moralne Jacoba. Całość jest przypatrywaniem się życiu Amerykanów w wyjątkowo wykalkulowanym i chłodnym wydaniu – bez komentowania, wzniosłej lub płaczliwej muzyki, brak wścibiania nosy poza dozwolone granice: widać tylko wierzchnią warstwę, która i tak dużo pokazuje. Wiele tu niedopowiedzeń, mnóstwo ogólników, mimo których jest to historia konkretna, pozostawiająca po sobie nie tylko ślad, ale nawet znamię: sceny w deszczu będą się śnić po nocach. Mocne, przemyślane kino. Jeśli patrzysz na filmy przez pryzmat fabuły, będziesz urzeczony. Zapewniam.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bohaterowie "12 lat i koniec" mają swoje mniejsze/większe problemy i tajemnice. Dotyczy to zarówno... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones