Recenzja filmu

Apocalypto (2006)
Mel Gibson
Rudy Youngblood
Dalia Hernández

Kostiumowa komedia gore

Na początku była tajemnica. Już od pierwszego klapsa krążyły mity o nowej produkcji Gibsona, która ma przyćmić "Pasję". Tytuł dumny i prężny zapowiadał nieliche wydarzenie filmowe, aż do
Na początku była tajemnica. Już od pierwszego klapsa krążyły mity o nowej produkcji Gibsona, która ma przyćmić "Pasję". Tytuł dumny i prężny zapowiadał nieliche wydarzenie filmowe, aż do pierwszego trailera, który zresztą dla większości okazał się zachęcający. Wiedzieliśmy już, o co będzie chodzić - o rzekomy zmierzch cywilizacji, temat ciekawy, raczej niepodejmowany, duże pole do popisu, zważywszy, że przy dzisiejszych możliwościach można było "ulepić" na planie absolutnie wszystko. Nadszedł w końcu ten dzień. Idziemy do kina. I co? I nic. Film otwiera scena polowania na tapira, dynamiczna, pełna akcji, chwali się - oto jak dzicy zdobywali pożywienie. Kiedy ofiara zostaje wreszcie schwytana, naszym oczom ukazuje się, ni stąd, ni zowąd, obraz jak żywcem wyjęty z "American Pie". Przy rozdzielaniu łupu Majowie zaczynają nagle swawolnie żartować, "w miłej, rodzinnej atmosferze" wyrywając wątrobę, serce czy jądra świniaka. Poziom i rodzaj poczucia humoru im przypisany pozostawia wiele do życzenia, pasuje jak kwiatek do kożucha. Brakuje w tym buszu tylko partyjki brydża albo PlayStation - jak kto woli. Po powrocie do wioski, nasze plemię pogrąża się w sielskiej atmosferze strzechowych chatek i dowcipkowaniu dotyczącym prokreacji, później jest już tylko gorzej. Po dość niespokojnej nocy rozpoczyna się okrutny spektakl przemocy, nie oszczędza się nikogo, nawet dzieci i kobiet. Część ujęć z brutalnością oprawców nieodparcie kojarzy się z "Pasją", tylko że tutaj poniewiera się więcej niż jednego człowieka. Jest też scena z usiłowaniem powolnego wbicia noża w serce, którą widzieliśmy już w Gibsonowskim "Braveheart". Nasuwa to pewne spostrzeżenia, że chęć ukazywania przemocy w kinie była w reżyserze od zawsze, przemocy wyrafinowanej i wyjątkowo wstrętnej. Reszta filmu to już tylko składanie ofiar z ludzi, pościgi i rozkoszowanie się bezradnością więzionych i poturbowanych Indian, przeplatane krwawymi scenami. W celu wzmocnienia efektu, zastosowano np. białe tło kamieniołomów, na którym krew wyglądała znacznie bardziej efektownie. W tym samym celu użyto jaskrawo niebieskiej farby rozprowadzanej na ciałach schwytanych, która z posoką kontrastowała znakomicie. Fabuła nie ma tutaj większego znaczenia, jest banalna, chodziło głównie o ukazanie przemocy, mordu, pierwszą połowę z powodzeniem można nazwać niczym więcej niż szlachtowaniem. Jeżeli udało się komuś dopatrzyć tutaj metafor i głębszego sensu, całym sercem gratuluję. Wprawdzie akcja prowadzona jest sprawnie, efekty specjalne stoją na wysokim poziomie, kostiumy i charakteryzacja są imponujące, ale wszystko to zrobiono w jednym celu, co potwierdzają sceny okrucieństwa, jak żywcem wyjęte z "Hostel" Elego Rotha. Wszak przyzwoite kadry i rozwój wydarzeń to za mało. Pozostaje zadać pytanie, jaki poziom brutalności osiągnie Gibson następnym razem? Może nakręci film o rzeźni, żeby zbytnio nie wysilać się nad scenariuszem. A może, wzorem "Apocalypto", zaserwuje nam kolejną "kostiumową komedię gore"?
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rzeź, zniszczenie, pościg, krwawa zemsta - tak wygląda cała masa kolejnych amerykańskich "dzieł",... czytaj więcej
Z niecierpliwością, choć i z pewnymi obawami, czekałem na nowy film Mela Gibsona. Już przed jego premierą... czytaj więcej
Zanim zdecydowałem się wybrać na kolejny film słynnego (chociaż z racji swoich zasług jako aktor) Mela... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones