Recenzja filmu

Battle Royale (2000)
Kinji Fukasaku
Takeshi Kitano
Tatsuya Fujiwara

Przerażająco rozrywkowy film

"20 ulubionych filmów Quentina Tarantino po roku 1992". Taki oto tytuł rzucił mi się pewnego dnia w oczy, kiedy znudzony przeglądałem bogate zasoby Internetu. Pana Tarantino uwielbiam całym
"20 ulubionych filmów Quentina Tarantino po roku 1992". Taki oto tytuł rzucił mi się pewnego dnia w oczy, kiedy znudzony przeglądałem bogate zasoby Internetu. Pana Tarantino uwielbiam całym sercem, ale z jego pokręconym gustem filmowym nie zawsze było mi po drodze. Znając jego upodobanie dla kiczowatych filmów klasy "B", z lekką niepewnością otworzyłem stronę. Widząc miejsce pierwsze w rankingu, pomyślałem, że mistrz musi żartować. Jakaś nieznana japońska produkcja lepsza od "Matriksa" i "Dogville"?! Nie może być... Z wysoko zawieszoną poprzeczką zasiadłem przed ekranem, żeby się przekonać, cóż takiego rewelacyjnego jest w filmie Kinji Fukasaku. Teraz, po dwóch godzinach ostrej jazdy bez trzymanki, wiem to doskonale. Ale po kolei...

Japonia, niedaleka przyszłość. Kraj pogrążony jest w kryzysie gospodarczym, co potęguje anarchistyczne nastroje w społeczeństwie i powoduje gwałtowny wzrost przestępczości wśród młodzieży. W szkołach króluje chaos i przemoc, nauczyciele nie są w stanie wprowadzić dyscypliny. Aby zapanować nad sytuacją, rząd wprowadza w życie ustawę o nazwie "Battle Royale". Na jej mocy, raz do roku zostaje wylosowana 9. klasa, której uczniowie trafiają na opuszczoną wyspę. I tu zaczyna się cała zabawa.

Zszokowani uczniowie dowiadują się, że wezmą udział w konkursie, w którym ich zadaniem będzie... mordowanie własnych kolegów i koleżanek. Po trzech dniach żywa musi pozostać tylko jedna osoba, w przeciwnym razie obroże zamontowane na ich szyjach wybuchną, zabijając wszystkich pozostałych. Przerażeni abiturienci odbierają ekwipunek i rozpoczynają krwawą walkę o przeżycie.

Tak w skrócie przedstawia się scenariusz "Battle Royale". Scenariusz, który bez wątpienia jest najmocniejszą stroną filmu. Makabryczny i fascynujący jednocześnie, szokujący i piekielnie wciągający. Sam pomysł zamknięcia grupy dzieci i zmuszenia ich do śmiertelnej rywalizacji jest szalenie oryginalny i wart uwagi. Reżyser wykorzystał potencjał tej historii. Przedstawione wydarzenia osadził w klaustrofobicznym klimacie zamkniętej wyspy i doprawił znakomicie odpowiednią dawką grozy i niepewności. Kinji Fukasaku świetnie porusza się po wielogatunkowym miszmaszu, zgrabnie wplatając w fabułę elementy groteski, czarnego humoru i horroru. Razić może jedynie wątek fascynacji nauczyciela (w tej roli znakomity japoński reżyser i aktor Takeshi Kitano) jedną z uczennic, dodany jakby na siłę i lekko naciągany. Niemniej jednak historia jest spójna, porządnie zmontowana i nakręcona. Można się tylko spierać, czy otwarte zakończenie to plus czy minus (teraz już wiadomo, że to furtka do stworzenia kolejnej części, niestety dużo słabszego "Battle Royale II: Requiem").

"Battle Royale" to przede wszystkim rozrywka w czystej postaci. Jednak między litrami obficie wylewanej krwi i pod stertą zmasakrowanych ciał można doszukać się drugiego dna. Uczynienie głównymi bohaterami niewinnych dzieci ma podkreślić, iż w każdym kryje się bestia i każdy jest zdolny do najgorszego. Być może reżyser chce nas zobligować do zadania sobie pytanie: co ja bym zrobił postawiony przed ostatecznym dylematem: ja albo kolega z ławki?. Czy w obliczu śmiertelnego zagrożenia znajdzie się miejsce na prawdziwą miłość, przyjaźń lub zaufanie? Krwawa jatka to tylko pretekst do przedstawienia meandrów ludzkiej psychiki i wciągnięcia widza w psychologiczną grę.

Mistrzowski sarkazm można dostrzec w scenie, w której uczniom przedstawiane są reguły gry. Uśmiechnięta od ucha do ucha, milutka prezenterka opowiada o wybuchających ciałach i teatralnie wzdryga się, trzymając w ręku maczetę, przyszłe narzędzie mordu. Symbol postępującej (szczególnie w Japonii) technologizacji i "teleturniejizacji" ma nas ostrzec, że życie ludzkie coraz częściej traktowane jest jako towar i nawet najniższe instynkty mogą stać się podstawą głupich sms-owych konkursów. Warto się także zastanowić, czy mordercza rywalizacja na wyspie nie jest krytyką wszechobecnego wyścigu szczurów i  okrutnym ucieleśnieniem zasady "po trupach do celu".

"Battle Royale" to z pewnością film wart obejrzenia. Drastyczny i kontrowersyjny obraz z pewnością wielu osobom nie przypadnie do gustu. Warto jednak poświęcić te dwie godziny, aby przekonać się, że o problemach dojrzewania, miłości i przyjaźni można opowiedzieć w naprawdę oryginalny i nieszablonowy sposób. Polecam.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Świat niedalekiej przyszłości. Japonia nękana jest przez gwałtowny wzrost bezrobocia, młodzież buntuje... czytaj więcej
Japonia, niedaleka przyszłość. Naród jest pogrążony w kryzysie, dziesięć milionów ludzi nie ma pracy,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones