Recenzja filmu

Białe piekło (1929)
G. W. Pabst
Arnold Fanck
Leni Riefenstahl
Ernst Petersen

Białe piekło, piękne piekło

Niemieckie filmy górskie z lat 20. i 30. XX wieku to specyficzny rodzaj kina.Ich niekwestionowaną "królową" byłaLeni Riefenstahl. Pełne rozmachu historie kręcone dla wytwórni Universum Film AG
Niemieckie filmy górskie z lat 20. i 30. XX wieku to specyficzny rodzaj kina.Ich niekwestionowaną "królową" byłaLeni Riefenstahl. Pełne rozmachu historie kręcone dla wytwórni Universum Film AG przez Arnolda Fancka dostarczałyprzed laty emocji stłoczonej w salach kinowych widownii zarazem wiele z tych tytułów śmiało można określić mianem arcydzieł. Mowa o takich filmach jak "Stürme über dem Mont Blanc", "Der Heilige Berg" czy omawiane właśnie "Die Weiße Hölle vom Piz Palü".

"Die Weiße Hölle" rozpoczyna się od sekwencji ukazującej tragiczny wypadek, w którym ginie żona dr. Johannesa Kraffta (Gustav Diessl). Słynny alpinista obarcza sam siebie odpowiedzialnością za śmierć ukochanej osoby, która zginęła w trakcie górskiej wspinaczki. Akcja przenosi się następnie o dziesięć lat naprzód, gdy do małej górskiej chatki przybywa para nowożeńców. Młodzi spotykają na swej drodze wciąż nieukojonego w żalu Kraffta i decydują się odbyć z nim wspinaczkę na tytułowe zbocze. W trakcie wyprawy przewodnik świeżo upieczonych małżonków łamie nogę i tym samym cała trójka zostaje unieruchomiona na skalnej półce w trakcie silnej burzy…

Fabuła nie jest tu może olśniewająco oryginalna, ani rozbudowana, ale nie w tym rzecz. Wspólny obraz Fanckai Georga Wilhelma Pabsta to niewątpliwie wizualny majstersztyk Już od pierwszych kadrów film zachwyca i zadziwia. Piękne krajobrazy, które na ekranie zostały oddane w niebywale plastyczny i poetycki zarazem sposób. Niezwykłe, budzące podziw wykorzystanie światła i cienia, a ponadto dynamiczny, perfekcyjny montaż. Chyba każdy, kto sięgnie po ten obraz, będzie musiał przyznać, że uroda użytych tu zdjęć jest miejscami doprawdy olśniewająca. Co więcej, wiele ze scen do dziś zapiera dech w piersiach swym dynamizmem i mistrzowskim wykonaniem – ja sam przyznam, że nigdy później nie widziałem tak brawurowo zrealizowanych sekwencji, a przecież kino powracało do widowiskowegomotywu wspinaczek górskich jeszcze niejednokrotnie.

"Die Weiße Hölle vom Piz Palü" bez wątpienia do dziś robi ogromne wrażenie i wzbudza szacunek dla swegorozmachu i dlawarsztatu twórców. Wiele ze scen na długo pozostanie w pamięci. Mowa tu o takich fragmentach, jak choćby niesamowite sekwencje nakręcone nocą w lodowych grotach. Co tu dużo mówić, ten tytuł to prawdziwa uczta dla pasjonatów X muzy. Tym bardziej dziwić może, że jest to obraz w dużej mierze zapomniany. Konkretną przysługę oddał mu Quentin Tarantino, nadmieniając onim w swych "Bękartach wojny",i tym samym oddając hołd jemu i jego twórcom. Wciąż jednak jest to produkcja niedostatecznie rozpropagowana. A przecież na tych ujęciach, na tych kadrach i montażowych trickach można dziś uczyć kina. Można i należałoby wręcz.
G. W. Pabst
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?