Recenzja filmu

Blue Beetle (2023)
Ángel Manuel Soto
Paweł Ciołkosz
Xolo Mariduena
Bruna Marquezine

Chrząszcz ćmi w kinie

Czemu powyższa litania narzekań służy? Feel-good movie jako hałaśliwa eksploatacja tropów (z)użytych w lepszych filmach wydaje się smutną charakterystyką kina superbohaterskiego w 2023 roku. Ciąg
Jako pierwszy w rodzinie meksykańskich imigrantów absolwent prawa Jaime (Xolo Mariduena) snuje plany większe niż życie, lecz powrót w rodzinne strony sprowadza go na ziemię. Biznes rodziców (Damián Alcázar, Elpidia Carrillo) upada, wysokość czynszu szaleje, na domiar złego ojciec miał zawał. Jaime i jego siostra (Belissa Escobedo) muszą więc zakasać rękawy i zarobić na opał w domowym ognisku. Dziwnym trafem z jeszcze tętniącej robotniczym życiem, choć już gentryfikowanej dzielnicy teksańskich Latynosów, bohater trafia do korporacyjnego serca Palmera City. Ma chłopak talent: natychmiast skonfliktuje się z szefową największej firmy zbrojeniowej w okolicy (Susan Sarandon) i wpadnie w oko jej bratanicy (Bruna Marquezine). Jednocześnie wejdzie w posiadanie żywego artefaktu o atomowej mocy, inteligencji z kosmosu i symbiotycznych upodobaniach… czy też odwrotnie: alien w kształcie skarabeusza zawładnie systemem nerwowym Jaimego, czyniąc go najniebezpieczniejszą i najbardziej poszukiwaną bronią w mieście.

Co z tego wyniknie? Nie muszę zdradzać. Zgadniecie sami. Choć wakacyjny blockbuster Ángela Manuela Soto czerpie emocjonalną energię ze spotkania kosmicznego owada z klanem meksykańskich postrzeleńców, a współdzielenie przez familię superbohaterskich perypetii wybija się na tle sekretów i mizantropii, do których przyzwyczaił nas ten Spider-Man z tamtym Batmanem, cała reszta "Blue Beetle" przypomina scenariuszową musztardę po marvelowym obiedzie. Przygody Błękitnego Skarabeusza co prawda poszerzają etnografię uniwersum DC, obficie prezentując latynoską mniejszość, lecz przedstawiane typy ludzkie nie są wolne od stereotypów. Jeśli domowa nadpobudliwość i pyskatość iskrzyły dialogami w pierwszym "Shazamie!", to w "Blue Beetle" zamieniają rodzinne sceny w sitcom: ojciec to figura honorowego stoicyzmu, babuszka (Adriana Barraza) musi zalać nas ciepłem, wujo zaś (wybijający się na komediową niepodległość George Lopez) jest ekscentrycznym wcieleniem myślenia spiskowego. Twórcy niezbyt udanie mieszają przy tym różne emocjonalne tony; doklejono tu i publicystyczne sceny w rodzaju zbrojnego nalotu na nielegalnych imigrantów, i demonicznie śmiejącą się w trakcie dziesiątkowania wrogów emerytkę, i sztuczną inteligencję komentującą poziom ukrwienia krocza całującego się młodziana.

Bo i owszem, pocałunek w końcu nastąpi, lecz doprowadzi do niego wyłącznie schemat, główne paliwo tej rutyniarskiej opowieści. Miłosnej chemii nie odnotowałem. Brak sprawczości bądź co bądź sympatycznego protagonisty budzi głównie współczucie. Szwarccharakterka nie zasługuje na to miano, stanowiąc niczym nieumotywowaną sumę sardoniczności i chciwości (łopatologicznie metaforyzując grzechy amerykańskiego imperializmu). Recenzencka złośliwość prosi się o dalszą licytację. Trudno mówić na przykład, by po żywiołowym "Naszym magicznym Encanto" dewiza "Rodzina to siła!" stanowiła synonim oryginalności – jeszcze trudniej, by powtórka z morałów angażowała emocjonalnie. Relacja bohatera z symbio(n)tem i sama natura oraz intencje tego ostatniego czekają na wyjaśnienie w części drugiej; przy serwowanych tu informacjach wahania Venoma urastają do rangi iście szekspirowskiej. Poczciwy Jaime nie może się równać z równiachą Ant-Manem. Lokalne tradycje zgrabniej i głębiej spleciono w "Czarnej Panterze". Kryjówka i pojazd Blue Beetle’a to siódma woda po batmanowym kisielu. Nanotechnologiczny strój Skarabeusza też pewnie coś Wam przypomina. Jaskrawa kolorystyka i drapieżne liternictwo zostają w tyle za bogactwem estetyki "Thora: Miłości i gromu". Efekty specjalne? Są. Sekwencje akcji? Przyjemne z początku, lecz im bliższe finału, tym głupsze.

Czemu powyższa litania narzekań służy? Feel-good movie jako hałaśliwa eksploatacja tropów (z)użytych w lepszych filmach wydaje się smutną charakterystyką kina superbohaterskiego w 2023 roku. Ciąg dalszy jeszcze nie nastąpił. Wciąż oglądamy powtórkę z coraz mocniej wątpliwej rozrywki.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones