Recenzja filmu

Cień (2015)
Alice Winocour
Matthias Schoenaerts
Diane Kruger

Cienista dolina

W "Cieniu" ważniejszy niż pojedyncze wzloty i popisy okazuje się końcowy efekt – wszystko jest na swoim miejscu. Poszczególne elementy filmowej układanki udało się reżyserce perfekcyjnie
Kto widział i docenił "9 1/2 tygodnia", ten zapewne sięgnie po "Pięćdziesiąt twarzy Greya". A kto widział i docenił "Bodyguarda" - ten może spokojnie chować się w "Cieniu". Oba doświadczenia wydają się podobne, ale tylko jedno z nich gwarantuje spadkobiercę, który dorównuje poprzednikowi.

Ale do rzeczy. O co tu chodzi?  Komandos, u którego ze zdrowiem już nietęgo (a przynajmniej nie na tyle dobrze, żeby mógł bez przeszkód pojechać na kolejną misję) angażuje się w ochronę podczas przyjęcia w willi zamożnego milionera. Spotyka tam żonę swojego klienta - piękną Jessikę (Diane Kruger), którą będzie musiał ochronić przed zbirami czyhającymi na jej życie. A przy okazji będzie miał szansę się do niej zbliżyć, i to nie tylko obejmując ją w akcie ochrony przed kulami napastników. Choć takich fragmentów również nie brakuje.

Mimo że wspomniane sceny akcji zrobione są wyśmienicie i ogląda się je z zapartym tchem, to nie one stanowią najważniejszy element świetnego scenariusza. Najbardziej znaczące są momenty, kiedy świst kul zamienia się w podmuch powietrza, a paliwem opowieści zaczyna być skomplikowana relacja dwójki bohaterów. W pamięć zapadają właśnie takie sceny – to one napędzają fabułę, przykuwając do ekranu mocniej niż niejeden pościg z "Uprowadzonej". Duża zasługa w tym aktorów, którzy w swoich rolach spisują się świetnie; duet Kruger-Schoenaerts doskonale unosi ciężar opowieści i oszczędną grą aktorską dopełnia gęstą atmosferę filmu. I za tę oszczędność właśnie należy się wielka pochwała, bo w "Cieniu" ważniejszy niż pojedyncze wzloty i popisy okazuje się końcowy efekt, w którym wszystko jest na swoim miejscu. Poszczególne elementy filmowej układanki udało się reżyserce perfekcyjnie dopasować, brawurowo odświeżając w ten sposób kliszę fabularną i dostarczając widzowi dwie godziny znakomitego kina.

Wielki plus dla oprawy dźwiękowej. Intymna muzyka Gesaffelstein doskonale buduje atmosferę filmu i jest nieocenionym wręcz narzędziem, przy pomocy którego dopełniane są psychologiczne portrety postaci. Miszmasz muzycznych konwencji skutkuje oryginalnym i czarującym soundtrackiem, który raz po raz dopowiada to, czego nie udało się zmieścić w kadrze.

Fabularny spadkobierca "Bodyguarda" okazał się niewdzięcznym dziedzicem, który historię o zakochanym w żonie pracodawcy ochroniarzu opowiada w całkowicie odmienny sposób. Francuska reżyserka osiągnęła znakomity efekt; jej film to rewelacyjny, odświeżający klisze dreszczowiec i przy okazji subtelne studium zauroczenia. "Cień" to kolejny po "Zjawie" przykład na to, że nie liczy się złożoność historii, a sposób jej przedstawienia.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niech Was nie zmyli niepozorny polski tytuł ani fakt, że za kamerą stoi nieznana multipleksowej widowni... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones