Recenzja filmu

Dwunastu gniewnych ludzi (1957)
Seweryn Nowicki
Sidney Lumet
Martin Balsam
John Fiedler

Siła słowa mówionego

Oto jeden z lepszych obrazów, jakie spłodziło światowe kino. Pomimo że od premiery minęło ponad półwiecze, nie stracił ani trochę na wyrazie. Wyreżyserowany i zagrany po mistrzowsku, na pierwszy
Oto jeden z lepszych obrazów, jakie spłodziło światowe kino. Pomimo że od premiery minęło ponad półwiecze, nie stracił ani trochę na wyrazie. Wyreżyserowany i zagrany po mistrzowsku, na pierwszy rzut oka może się wydawać niezwykle nudny. Film praktycznie bez scenografii, dziejący się w jednym miejscu, który ma w dodatku 12 głównych i jedynych bohaterów. O muzyce, efektach, pościgach czy podobnych rzeczach możemy zapomnieć. Tutaj napięcie budowane jest tylko przez jedną rzecz. Przez rozmowę owych bohaterów. I trzeba przyznać, że jest mistrzowska. Akcja filmu, jak wspomniałem, rozgrywa się w jednym miejscu – w sali, gdzie obraduje 12 tytułowych gniewnych – przysięgłych sądowych. Debatują nad sprawą zamordowania ojca przez syna. Wszystkie dowody, zeznania świadków zdają się jednoznacznie wskazywać na winę chłopaka. Zdawać się by mogło, że jednoznacznie zostanie mu zasądzone krzesło elektryczne. Ale wśród tej dwunastki jest jeden człowiek, Davis (Henry Fonda), który ma poważne wątpliwości. Powoli snując wywody i podważając "pewne" dowody, przekonuje pozostałych do swoich racji.  Można by powiedzieć, że nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Otóż nie. Wręcz przeciwnie. Cała dyskusja wciąga jak akcja niejednego thrillera. Co chwilę wybucha jakiś spór, co chwilę oburzenie zostaje uspokojone logicznym dowodem. Davis się nie wykłóca i na siłę nic nie udowadnia. To jedyny z początku człowiek, który nie boi się wyrazić własnego zdania wbrew przytłaczającej większości. Jego spokój argumentacji wprawia niektórych współławników w irytację, a nawet gniew. Przecież jak on śmie!?! Dowody wskazują jednoznacznie na winę oskarżonego! W dodatku jeden z tych dwunastu jest zaślepiony jakimiś osobistymi urazami do chłopaka. Na dworze duszno i upalnie, w sali jeszcze goręcej się robi. Z czasem atmosfera zagęszcza się, można sądzić, że w końcu coś wybuchnie i wszystko skończy się jedną wielką bójką. Ale nie, Davis powoli i konsekwentnie z chłodnym i obiektywnym osądem obala każdy kolejny dowód i w konsekwencji zdanie przysięgłych zmienia się diametralnie. "12 gniewnych ludzi" to swoisty majstersztyk. Sidney Lumet pokazał, że można tchnąć niezwykłego ducha i życie w półtoragodzinną akcję z tuzinem ludzi stłoczonym w jednym miejscu. Ekran kipi emocjami, czuć jak robi się coraz duszniej, wszystko to nie tylko zasługa reżysera, ale i aktorów. Zagrali po prostu wyśmienicie. Każdy z ławników jest inny i każdy ma swój charakter. I każdy jest wyraźny. Siła filmu tkwi właśnie w nich. Podobny motyw pojawia się choćby kilka dekad później w "Telefonie", gdzie akcja toczy się właściwie na powierzchni ograniczonej szkłem budki telefonicznej. Dzieło to powinien obejrzeć każdy szanujący się fan kina ze względu na swoją wyjątkowość. Film mimo niezwykłej prostoty i niemal skrajnego minimalizmu trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Bogate dialogi, które są kwintesencją tego obrazu, budzą szacunek, zwłaszcza na tle dzisiejszego, jakże płaskiego kina. Zapraszam więc do poznania legendy, ludzie ceniący wartościowe kino na pewno się nie zawiodą.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Duszny dzień, niewielka sala z zepsutą klimatyzacją i dwunastu chłopa, którzy gadają, gadają, pocą się i... czytaj więcej
"Dwunastu gniewnych ludzi" w reżyserii Sidneya Lumeta to film, o którym trudno pisać w chłodnym tonie. To... czytaj więcej
Ten film mogę właściwie opisać jednym zdaniem, jak najbardziej subiektywnie go oceniając: dla mnie to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones