Gdy tylko zobaczyłem zwiastun z tą imponującą obsadą, od razu pomyślałem: jeśli tylko dostaną dobry scenariusz, to nie ma opcji, żeby zawiedli. I co? Czy faktycznie się udało? Moi drodzy, powiem
Gdy tylko zobaczyłem zwiastun z tą imponującą obsadą, od razu pomyślałem: jeśli tylko dostaną dobry scenariusz, to nie ma opcji, żeby zawiedli. I co? Czy faktycznie się udało? Moi drodzy, powiem tak — nie tylko się nie zawiodłem, ale wręcz jestem zachwycony.
Dobra, na początek tylko powiem, że to bez dwóch zdań najlepsza wersja Fantastycznej Czwórki, jaką mogliśmy dostać. Nigdy nie byłem fanem poprzednich ekranizacji, a sam koncept drużyny nigdy szczególnie mnie nie pociągał. Ale ta najnowsza odsłona totalnie mnie kupiła. Pedro Pascal jako Reed Richards to strzał w dziesiątkę. Zagrał go z wyczuciem i charyzmą, a jego interpretacja postaci — inteligentnego, ale empatycznego lidera i kochającego ojca — sprawiła, że Pan Fantastyczny jest Fantastyczny. Joseph Quinn jako Johnny Storm, czyli Ludzka Pochodnia, był kapitalny. Świetnie napisany — taki typowy luzak rzucający żartami na prawo i lewo, ale nie głupek. Widać, że to gość, który na swój sposób jest inteligentny, bo jeśli będzie chciał to to zrobi.
Ebon Moss-Bachrach jako Ben Grimm był poprawny. Nie mam do niego większych zastrzeżeń, ale też nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć. Podobnie Vanessa Kirby jako Niewidzialna Kobieta — dobrze zagrana rola, solidna postać z odważnymi scenami w których wykazała się bardzo dobrze. Natomiast Ralph Ineson jako Galactus, to majstersztyk. Jego mroczny, głęboki, wręcz hipnotyzujący ton głosu to perfekcyjny wybór do tej postaci. Za każdym razem, gdy pojawiał się na ekranie, czuć było autentyczne napięcie i grozę. Po prostu czuć było, że to nie byle jaki ,,złol", a potężna istota. A seans w IMAX 3D tylko potęgował ten efekt.
Relacje między głównymi bohaterami zostały przedstawione bardzo naturalnie. Czuć było między nimi bliskość, ciepło i coś w rodzaju rodzinnej atmosfery. Dzięki temu łatwiej było się z nimi zżyć i przejąć ich losem. Na wielki plus zasługuje też świat przedstawiony. Retro-futurystyczny klimat Ziemi prezentuje się naprawdę świetnie — niby przyszłość, ale z domieszką estetyki lat 60., co tworzy bardzo unikalny nastrój. Może nie został on rozwinięty jakoś bardzo szczegółowo, ale i tak wypada przekonująco i oryginalnie.
Podsumowując: dobrze napisane postacie, dopracowana fabuła, świetnie poprowadzony główny złoczyńca i emocjonalna dynamika między bohaterami. Wiadomo, że to nie jest film idealny, nie 10/10, ale bardzo mocne 8/10 jak najbardziej się należy. Dla mnie działa, bawiłem się świetnie i z czystym sumieniem mogę powiedzieć: warto BIEC do kina.