Recenzja filmu

Fantastyczna 4: Pierwsze kroki (2025)
Matt Shakman
Waldemar Modestowicz
Pedro Pascal
Vanessa Kirby

Czwórka z minusem

Lipiec bieżącego 2025 roku można śmiało nazwać miesiącem kina superbohaterskiego, bowiem w odstępie kilkunastu dni światło dzienne ujrzały "Superman" ze stajni DC oraz "Fantastyczna Czwórka:
Lipiec bieżącego 2025 roku można śmiało nazwać miesiącem kina superbohaterskiego, bowiem w odstępie kilkunastu dni światło dzienne ujrzały "Superman" ze stajni DC oraz "Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki" od Marvel Studios. Oprócz tego, że oba tytuły opowiadają historię ludzi z nadprzyrodzonymi mocami, mają jeszcze jedną wspólną cechę - nie są to pierwsze ekranizacje o tych bohaterach. Z jednej strony poprzeczka nie została zawieszona wysoko, ponieważ poprzednie odsłony "Fantastycznej Czwórki" są raczej zaliczane w kategorii niewypałów, z drugiej - Matt Shakman gdzieś z tyłu głowy na pewno czuje oddech zbliżającej się premiery "Avengers: Doomsday", czyli filmu uważanego za jedną z najważniejszych produkcji Marvela. Czas na tworzenie fundamentów dobiegł końca. Teraz zaczyna się gruba jazda. Czy "Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki" jest udaną zapowiedzią tego, co czeka nas w przyszłym roku?


Podobnie jak w filmie "Superman", twórcy pomijają wszystkim znane origin story tytułowej drużyny i przenoszą widza do świata, w którym Fantastyczna Czwórka pełni niezmiernie istotną rolę. Pan Fantastyczny (Pedro Pascal), Niewidzialna kobieta (Vanessa Kirby), Ludzka pochodnia (Joseph Quinn) oraz Stwór (Ebon Moss-Bachrach) są fundamentem świata, dzięki któremu Ziemia-828 funkcjonuje. Oprócz ratowania świata Reed Richards jest genialnym naukowcem opracowującym nowe wynalazki, a Sue Storm świetnie odnajduje się w polityce i dyplomacji. Właśnie ta dwójka spodziewa się dziecka, o które długo się starali. Bardzo szybko życie bohaterów wywraca się do góry nogami. Najpierw ze względu na przygotowania oraz badania poświęcone przyjściu dziecka na świat, a następnie przez niespodziewaną wiadomość o nadchodzącym końcu świata.

"Fantastyczna Czwórka" opowiada historię o rodzinie, która mimo trudnych momentów zawsze pozostaje dla bohaterów nadrzędną wartością. Film pokazuje, że mimo podziałów ludzkość jest w stanie, bardzo sprawnie, zjednoczyć się w obliczu śmiertelnego zagrożenia - co na skalę globalną brzmi mało wiarygodnie. Opowiedziana przez twórców historia jest naiwna i bardzo przewidywalna. Rozczarowująca fabuła rujnuje świetny komiksowy klimat z lat 60. W wielu momentach odnosi się wrażenie, że wydarzenia w filmie naciągane są do granic bólu, wykraczając poza sens i logikę, byleby wywołać emocje u widza. Absurd i przewidywalność w tej produkcji są zauważane wiele razy, co nawet jak na kino superbohaterskie, nie wypada najlepiej. Jednak wspomnijmy jeszcze raz o aspekcie wizualnym "Fantastycznej Czwórki". Mówiąc z pełnym przekonaniem, jest to jeden z ładniejszych i najciekawszych filmów MCU. Zarówno zamysł, jak i realizacja pod tym względem okazały się świetne. Postać Galactusa wzbudza respekt, a scenom z jego udziałem towarzyszy świetna i przerażająca aura.

Pedro Pascal pojawia się ostatnio w bardzo wielu produkcjach. W tym przypadku niekoniecznie zwrócono uwagę na fakt, czy aktor rzeczywiście pasuje do granej przez niego postaci. Niestety, ale Pan Fantastyczny nie przekonuje. Jest to inna postać, niż ta, do której przyzwyczajono nas w poprzednich odsłonach oraz komiksach. Vanessa Kirby w roli Sue Storm zalicza bardzo nierówny występ. Solidne momenty aktorki przyćmiewają gorsze chwile, w których odczuwalna jest obojętność, brak odpowiedniej mimiki i emocji. Joseph Quinn jako Ludzka pochodnia błyszczy na ekranie - i to dosłownie! Gwiazdor "Stranger Things" jest najlepszą wersją tej postaci, jaką do tej pory oglądaliśmy na ekranach. Ebon Moss-Bachrach w roli Stwora odnajduje się znakomicie - udany casting. Na wyróżnienie zasługuje też Julia Garner oraz jej interpretacja Srebrnej Surferki.


Sporym problemem są skróty fabularne oraz zbędne wątki, niemające żadnego znaczenia w kontekście całości. W pierwszym akcie, gdy historia nabiera tempa, odnosi się wrażenie, jakby pędziło się bez hamulców. Właśnie wtedy dzieją się najciekawsze rzeczy, poszerzane są granice świata MCU. Jednak z niewiadomych przyczyn skupiono się na rozwinięciu tych mniej istotnych oraz nie potrzebnych wątków pobocznych. Akcja dzieje się bardzo szybko, stosowane są zauważalne skróty. Zresztą nietrudno się dziwić, skoro film trwa tylko 1 godzinę i 55 minut, co jak na potencjał fabularny "Fantastycznej Czwórki" jest dosyć rozczarowujące.

Po seansie można stwierdzić, że "Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki" jest filmem, którego jedynym celem jest wprowadzenie tytułowej grupy do świata MCU. Scenariusz kuleje pod wieloma względami, jest nieangażujący. Bohaterowie po prostu są, jednak nie wszyscy czarują. Mogłoby się wydawać, że nad produkcjami o F4 krąży fatum, które nie pozwala w pełni wykorzystać potencjału. Trafnym określeniem narzucającym się na język po seansie nowej produkcji Marvela było "rozczarowanie". Ogromny potencjał, interesujący bohaterowie, gwiazdorska obsada oraz znakomity klimat z lat 60. zostały przyćmione przez niedbale napisany scenariusz. Niestety nie jest to film napawający optymizmem - zważając na fakt, że przed nami tylko "Spider-Man: Brand New Day", zanim ponownie wkroczymy w świat Avengers.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Fantastyczna 4: Pierwsze kroki
W najnowszą "Fantastyczną 4" wierzyli wyłącznie najwięksi fani. Ostatnie seriale i filmy ze stajni... czytaj więcej