Recenzja filmu

Filip (2022)
Michał Kwieciński
Eryk Kulm jr
Victor Meutelet

Konflikty bez mundurów

Można powiedzieć, że jest to pewne novum we współczesnym pompatycznym kinie polskiego obrazu wojny: tym razem śmierć nie grozi za malowanie Polski Walczącej, kolportowanie materiałów Małego
W kolejnej dobie dyskusji nad zakazem bądź ograniczaniem seksualizacji młodzieży, debat o tym, kto z kim śpi, a nie powinien i polemiki nad współczesnym odbiorem martyrologii, na ekrany wchodzi "Filip" Michała Kwiecińskiego, autora "Jutro idziemy do kina" – i zdecydowanie warto ten film zobaczyć.

Tytułowy bohater to polski Żyd, któremu udało się uciec przed zagładą w getcie warszawskim, a pod płaszczykiem fałszywej tożsamości obsługuje hitlerowskich gości w (niegdyś prestiżowym) hotelu Frankfurtu. W czasie gdy Niemcy leżą na wszystkich frontach, Filip toczy konflikt po swojemu: uwodzi, wykorzystuje, a następnie upokarza słomiane wdowy pod nieobecność ich aryjskich małżonków. Wszystko to rozgrywa się w cieniu przepisów nie tylko nakazujących wszystkim młodym pracę na rzecz kraju, ale przede wszystkim zakazującym zbliżeń z obcokrajowcami pod groźbą śmierci.

Można powiedzieć, że jest to pewne novum we współczesnym pompatycznym kinie polskiego obrazu wojny: tym razem śmierć nie grozi za malowanie Polski Walczącej, kolportowanie materiałów Małego Sabotażu ani też za zbrojną dywersję: życie bohatera zagrożone być może wskutek uprawiania seksu z Niemkami po czterdziestce. Ta dekonstrukcja sacrum, jakim bywa etos młodego przeciwnika nazizmu (szczególnie, jeśli jest narodowości żydowskiej) to nie tylko świeże spojrzenie na dylematy życia codziennego w dobie wojny, ale także wymowny komentarz społeczny do wydarzeń obecnych.

Praca kamery z jednej strony pozwala widzowi na skuteczną immersję, z drugiej w ciekawy sposób dekoduje stosunek Filipa do postaci wchodzących z nim w interakcję. Seks z niemieckimi gospodyniami jest brudny i naturalistyczny, zaś zbliżenie z kobietą, która znaczy dla bohatera coś więcej, jest przedstawiony niezwykle sensualnie (kamera wręcz sunie prosto za dłonią) i pozbawiony tego czynnika, który Marian Paździoch nazwałby seksem pornograficznym.

Kwiecińskiemu udało się przezwyciężyć jedną z najgorszych bolączek polskiego kina: udźwiękowienie pozwala odbiorcy usłyszeć każdą wypowiadaną kwestię, niezagłuszoną pogłosem pomieszczeń, szumem ulicy ani innymi dźwiękami umiemożliwiającymi zazwyczaj dowiedzenie się, o czym oni w ogóle mówią. Ironicznie polskich dialogów jest tu jednak jak na lekarstwo, ponieważ w filmie dominuje język niemiecki.

To z kolei ułatwia płynne przejście do istnego peanu na cześć Eryka Kulma juniora, który wcielił się w tytułową postać. Nie tylko operuje on akcentem wiarygodnym dla słuchacza-amatora, ale również w pełni dźwiga ciężar wachlarza emocji i stanów Filipa. Jest to człowiek, który potrafi swojemu bohaterowi wizerunek zarówno uniwersalnej buzi LEGO, która nie zdradza absolutnie żadnej emocji, jak i plejady rozmaitych twarzyczek rodem z LEGO City (potwornie toporne porównanie, ale wierzę, że jest bardzo czytelne). I kamera wykorzystuje to przy każdej okazji – jednym z budulców filmu są zdecydowanie jego zbliżenia.

Zawarto również i to, co lubię szczególnie, czyli mastershoty, towarzyszące tak w sekwencji getta warszawskiego, jak i we frankfurckim hotelu (nawet jeśli można łatwo zgadnąć, gdzie w rzeczywistości zastosowano cięcia). Przyszłym widzom polecam zwrócić uwagę na sposób, w jaki kamera przedstawia przemieszczanie się po miejscu pracy Filipa! Jako ciekawostkę wymieniłbym także, że wg moich obserwacji Niemcy przedstawiani są z dołu, Polacy z góry, a kelnerzy – w równowadze. Jest to według mnie nienachalne przedstawienie hierarchii narodowości w hitlerowskim Frankfurcie.

W tej beczce miodu znalazła się jednak i łyżka dziegciu: "Filip" przyjął zdecydowanie konwencję pełnego realizmu, stąd sposób, w jaki zdecydowano się ukazać krótką scenę nalotu aliantów, pasuje do całości jak pięść do nosa – a że jest to wykorzystane w krótkim telewizyjnym spocie promującym film, tedy podejrzewam zwykłą marketingową kalkulację na przyciągnięcie do kin szerszej widowni.
Stwierdziwszy, że "Filip" broni się sam, oto próbuję zaciągnąć Was do kina bez fajerwerków i realizmu magicznego.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Początkowo tytuł nowego filmu Michała Kwiecińskiego, jak również jego literackiego pierwowzoru pióra... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones