Recenzja filmu

Gorsza siostra (1999)
Garry Marshall
Juliette Lewis
Diane Keaton

Miłość Ci wszystko wybaczy

Wspaniale zagrana love story o dwojgu obciążonych umysłowo młodych ludzi walczących o niezależność i należyty im szacunek. „Gorsza siostra” to film, w którym jedno wesele to za mało. Dwie sceny
Wspaniale zagrana love story o dwojgu obciążonych umysłowo młodych ludzi walczących o niezależność i należyty im szacunek. „Gorsza siostra” to film, w którym jedno wesele to za mało. Dwie sceny ślubu nadają temu przydługiemu obrazowi trochę niezdarności i przez które jego koniec wydaje się odrobinę naciągany. Podczas jednej z ceremonii, uczestnicy zachowują się w sposób znany nam już z „Absolwenta”. Co więcej, inspiracje tym dziełem są tutaj tak bezwstydnie częste, że czujemy się troszkę oszukani, oglądając film (nie omieszkano nawet zagrać jednej z dramatycznych scen „The Graduate”, co zupełnie mnie rozbroiło). Potrzeba tego ciągłego lukrowania i znaczących odwołań wydaje się zrozumiała przy tak specyficznym temacie filmu. „Gorsza siostra” skupia całą uwagę widza na problemach Carli (Juliette Lewis), bezpośredniej dwudziestoczteroletniej upośledzonej kobiety, która próbuje odnaleźć swoje miejsce w świecie po tym, jak opuszcza progi szkoły specjalnej. Podczas oglądania często dzielimy rozczarowania nadopiekuńczej, dynamicznej matki tytułowej bohaterki, Elizabeth (Diane Keaton). Kiedy Carla zakochuje się w Dannym (Giovanni Ribisi), młodym chłopaku, którego upośledzenie jest bardziej głębokie niż jej i gdy planują, by się kochać, widz czuje się niezręcznie. Film ten pozwala nam czuć swoją mentalną i życiową wyższość nad głównymi bohaterami, co chyba nie było celem jego twórców. Tym, co ratuje ten film, wyreżyserowany przez Garry’ego Marshalla („Pretty Woman”), jest wybitna gra aktorska. Niezdarnie niewinna i uparcie dążąca do celu Carla grana przez Juliette Lewis, której wielkie serce, wrażliwość i język ciała pozwalają nam zapomnieć, że grana przez nią postać to jedynie fikcja. Diane Keaton sprawia, że portret perfekcjonistki, jaką jest jej bohaterka, nabiera ducha, odciągając naszą uwagę od irytująco matczynej powierzchni. Jednak pierwsze aktorskie skrzypce gra tu mężczyzna, zagrany przez Ribisiego, budzący naszą największą sympatię, momentami impulsywny, momentami przerażający w swym postępowaniu chłopak. Opowieść rozpoczyna się powrotem Carli ze szkoły do pieleszy jej rodzinnego domu. Elizabeth oczekuje, że Carla teraz zainteresuje się sztuką, będzie grać w tenisa i wtopi się w barwy otaczającego ją środowiska. Czuje, że już zawsze będzie musiała opiekować się córką, planować każdy jej krok. Ale Carla nie lubi tenisa, nie zachwyca się malarstwem ani rzeźbą i praktycznie nie jest w stanie przyswoić dobrych manier, które tak usilnie stara się jej wpoić matka. Bezkompromisowo szczera i rozbrajająco naiwna jest przedmiotem ciągłej troski i irytacji Elizabeth, gdy na przykład przy stole mówi, jak to w szkole uczyli ją, że ludzie robią „to” i na czym owo „to” polega. Desperacko pragnąca niezależności Carla próbuje nakłonić matkę, by ta zapisała ją na kurs komputerowy. Kiedy jej pomysł wypala, Carla oświadcza, że chce żyć na własną rękę i wyprowadzić się. Ze wsparciem ojca (Tom Skerritt) i jej sióstr, Caroline (Poppy Montgomery) i Heather (Sarah Paulson), przekonuje niechętną jej pomysłowi Elizabeth, by ta pozwoliła jej przenieść się do własnego mieszkania w San Francisco. Rzeczą najcięższą do zaakceptowania dla Elizabeth jest związek Carli z Dannym, prostodusznym entuzjastą maszerujących orszaków muzycznych, który dzieli niepełnosprawność Carli. Jedne z najlepszych scen filmu to właśnie te, podczas których oboje uczą się jak żyć, jak kochać i jak być kochanym. Kiedy idąc swoimi małymi kroczkami, osiągają swoje małe sukcesy uśmiech pojawia się na twarzy każdego widza, którego serce nie jest z kamienia. Każdy krok w stronę ich autonomii powoduje jednak nowe kryzysy. Sam film nie ukazuje upokorzeń, jakie na pewno spotkałyby Carlę i Danny’ego w codziennym życiu, jednak pozwala nam dojrzeć ich cierpienie spowodowane niską samooceną. Oboje popadają w czarną rozpacz, gdy przyjdzie im na myśl, że mogą zostać obrażeni lub wyśmiani. „Gorsza siostra” niezdarnie próbuje nauczyć widza tolerancji. Jedna z sióstr Carli okazuje się lesbijką, czego Elizabeth nie jest w stanie zaakceptować. Kłótnie Elizabeth z mężem ujawniają, że jest on alkoholikiem. Te fabularne bonusy jednak pozostają nierozwinięte, co wprowadza w film nieco chaosu. Mimo wszystko jednak, „Gorsza siostra” tworzy, czasami mniej, czasami bardziej, spójną całość. Poza momentami, gdy postacie przybierają uroczysty ton i stroje, nie jest trudnym uwierzyć im i dać się uwieść ich urokowi podczas oglądania filmu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones