Minęły 24 lata, od kiedy kina ujrzały po raz pierwszy "Harry'ego Pottera i Kamień Filozoficzny". Ten film jest starszy ode mnie, a gdy oglądałem go z wypiekami na twarzy po raz pierwszy, to byłem
Minęły 24 lata, od kiedy kina ujrzały po raz pierwszy "Harry'ego Pottera i Kamień Filozoficzny". Ten film jest starszy ode mnie, a gdy oglądałem go z wypiekami na twarzy po raz pierwszy, to byłem o wiele młodszy niż odgrywani przez Daniela Radcliffe'a, Ruperta Grinta i Emmę Watson bohaterowie. Jak ten film ma się teraz? Jestem świeżo po seansie i mogę stwierdzić na pewno jedno - kino spełniło stawiane mu oczekiwania. Nie pod każdym względem; wspomnieć można o efektach specjalnych, które jak na dzisiejsze standardy powodują jedynie śmiech, ale za to kreacje aktorskie sprawiają, że jestem w szoku (takim pozytywnym szoku).
Tak, aktorzy to sama śmietanka, przecież Snape'a gra Alan Rickman (aktualnie utożsamiający się co raz mocniej z Severusem, bo już nie żyje), a McGonagall odgrywa bezbłędna Maggie Smith. Zaskoczyły mnie jednak dzieci: one naprawdę dobrze zagrały powierzone im role. Draco jest jak Draco, czyli nieznośny i bananowaty. Neville to ofiara losu, Goyle codziennie walczy z ostatnią szarą komórką, a Hermiona jest przemądrzała. Wszystko jest tak, jak miało być.
Film ten jest świetny również pod innym względem. Jego mocną stroną jest fabuła i sposób w jaki została poprowadzona. Do książki co prawda daleko, ale tak jak książka ma wielką zaletę: jest to najbardziej dziecinna ze wszystkich części. Dlaczego to atut? Bowiem wszyscy w tym uniwersum z każdym filmem (książką) dojrzewają, tak jak widzowie dorastają wraz z przedstawionymi postaciami. Świat młodego czarodzieja urzeka od wielu lat i nawet jeśli film ten miałby premierę w 2025, to jestem pewien że porwałby nową falę pokoleniową. To się po prostu dobrze ogląda - ponad dwugodzinny materiał filmowy, który mija szybciej niż przewaga Slytherinu nad Gryffindorem w Pucharze Domów.
Odniosę się jeszcze do jednej kwestii: ostatnio usłyszałem od czteroletniej córki mojej kuzynki, że jest zauroczona światem Pottera. Oczywiście użyła innych słów, bo "zauroczony" raczej jest jej obce, ale wydźwięk ten sam. Magia, która wiele lat temu przyciągała mnie przed ekrany, pojawia się znów i przyciąga kolejne dzieci - stąd też dalej jestem pewien, że teza postawiona wcześniej ma rację bytu. Dzieci pokochają ten film.
I z tą myślą o magii, która już od ponad dwudziestu lat towarzyszy nam wszystkim, zachęcam was do obejrzenia pierwszej części przygód zarozumiałego wybrańca z piorunem na czole. Ja daję temu filmowi mocną szóstkę i idę robić rewatch kolejnych części.