To film, który sytuuje się na pograniczu gatunków. Z jednej strony jest to dramat historyczny, osadzony w realiach XVIII-wiecznej Austrii, z drugiej – dzieło czerpiące z tradycji folk horroru,
To film, który sytuuje się na pograniczu gatunków. Z jednej strony jest to dramat historyczny, osadzony w realiach XVIII-wiecznej Austrii, z drugiej – dzieło czerpiące z tradycji folk horroru, ale pozbawione jego typowej spektakularności. Reżyserzy Severin Fiala i Veronika Franz proponują kino ascetyczne, powolne, w którym groza rodzi się nie z nagłych zwrotów akcji, lecz z kontemplacji przestrzeni, rytuałów i samej kondycji bohaterki.
Ulrich Seidl Film Produktion GmbH
Bayerischer Rundfunk (BR)
Österreichischer Rundfunk (ORF)
Agnes, bohaterka filmu, nie jest bohaterką z wielkimi planami, które zostają brutalnie przerwane. Ona chce czegoś prostego: domu, rodziny, dziecka. W dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy, że to marzenie o normalności. Ale właśnie w tym tkwi tragedia. W XVIII-wiecznej Austrii takie marzenie potrafiło stać się nieosiągalne, a brak jego realizacji był traktowany jak grzech. Kiedy Agnes zaczyna popadać w depresję, jej otoczenie widzi w tym opętanie. To pokazuje, jak wielka była przepaść między tym, co naprawdę czuł człowiek, a tym, jak społeczeństwo tłumaczyło jego cierpienie.
To, co uderza w tym filmie, to tempo. Każda scena trwa tyle, ile potrzebuje. To kino kontemplacji, które zmusza cię do patrzenia. Kamera nie pozwala uciec, nie daje oddechu. Zdjęcia są surowe, zimne, a przez to prawdziwe. Widzisz wieś, dom, codzienne czynności, i powoli zaczynasz czuć ciężar tego życia. To nie jest rekonstrukcja historyczna, to nie jest film kostiumowy dla samego efektu. To doświadczenie, które wciąga cię w tamten świat.
Ulrich Seidl Film Produktion GmbH
Bayerischer Rundfunk (BR)
Österreichischer Rundfunk (ORF)
Anja Plaschg, która gra Agnes, robi coś niezwykłego. To nie jest aktorstwo oparte na słowach. To aktorstwo ciała i twarzy. Widzisz każdy drobny gest, każde zawahanie. Ona potrafi jednym spojrzeniem pokazać, jak człowiek się rozpada. A do tego sama skomponowała muzykę, która jest niemal niewidoczna, ale cały czas obecna. Tak jakby jej stan ducha rozciągał się na cały film.
"Kąpiel diabła" to też film o władzy. O tym, jak religia i społeczne oczekiwania mogą stać się narzędziem opresji. Agnes jest ofiarą systemu, który nie pozwala jej na żaden wybór. I to jest właśnie najbardziej przerażające – że nie ma żadnej drogi ucieczki. Dziś patrzymy na tę historię i mówimy: depresja, choroba psychiczna, brak wsparcia. W tamtym świecie mówiono: opętanie, kara, grzech. I to właśnie czyni tę opowieść tak mocną, bo widzisz, jak niewiele się zmieniło w sposobie, w jaki społeczeństwo potrafi odrzucać jednostkę.
To nie jest film dla każdego. Nie znajdziesz tu prostych rozwiązań, nie ma akcji, która pędzi do przodu. To kino wymagające – wymaga cierpliwości, skupienia, ale w zamian daje prawdziwe przeżycie. I właśnie to jest najważniejsze: "Kąpiel diabła" nie chce cię zabawić. Ona chce, żebyś poczuł. Żebyś zobaczył świat oczyma Agnes i zrozumiał, co znaczy być uwięzionym w miejscu, z którego nie ma wyjścia.
Kiedy kończy się seans, nie ma poczucia katharsis. Nie ma oczyszczenia. Zostaje cisza. A w tej ciszy coś, co zostaje z tobą na długo – świadomość, że ten horror nie pochodził z wyobraźni. On był częścią ludzkiego życia. I to właśnie czyni ten film tak ważnym.