Recenzja filmu

Kąpiel diabła (2024)
Severin Fiala
Veronika Franz
Anja Plaschg
David Scheid

Najstraszniejsze jest to, co realne

To film, który sytuuje się na pograniczu gatunków. Z jednej strony jest to dramat historyczny, osadzony w realiach XVIII-wiecznej Austrii, z drugiej – dzieło czerpiące z tradycji folk horroru,
To film, który sytuuje się na pograniczu gatunków. Z jednej strony jest to dramat historyczny, osadzony w realiach XVIII-wiecznej Austrii, z drugiej – dzieło czerpiące z tradycji folk horroru, ale pozbawione jego typowej spektakularności. Reżyserzy Severin Fiala i Veronika Franz proponują kino ascetyczne, powolne, w którym groza rodzi się nie z nagłych zwrotów akcji, lecz z kontemplacji przestrzeni, rytuałów i samej kondycji bohaterki.


Agnes, bohaterka filmu, nie jest bohaterką z wielkimi planami, które zostają brutalnie przerwane. Ona chce czegoś prostego: domu, rodziny, dziecka. W dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy, że to marzenie o normalności. Ale właśnie w tym tkwi tragedia. W XVIII-wiecznej Austrii takie marzenie potrafiło stać się nieosiągalne, a brak jego realizacji był traktowany jak grzech. Kiedy Agnes zaczyna popadać w depresję, jej otoczenie widzi w tym opętanie. To pokazuje, jak wielka była przepaść między tym, co naprawdę czuł człowiek, a tym, jak społeczeństwo tłumaczyło jego cierpienie.

To, co uderza w tym filmie, to tempo. Każda scena trwa tyle, ile potrzebuje. To kino kontemplacji, które zmusza cię do patrzenia. Kamera nie pozwala uciec, nie daje oddechu. Zdjęcia są surowe, zimne, a przez to prawdziwe. Widzisz wieś, dom, codzienne czynności, i powoli zaczynasz czuć ciężar tego życia. To nie jest rekonstrukcja historyczna, to nie jest film kostiumowy dla samego efektu. To doświadczenie, które wciąga cię w tamten świat.


Anja Plaschg, która gra Agnes, robi coś niezwykłego. To nie jest aktorstwo oparte na słowach. To aktorstwo ciała i twarzy. Widzisz każdy drobny gest, każde zawahanie. Ona potrafi jednym spojrzeniem pokazać, jak człowiek się rozpada. A do tego sama skomponowała muzykę, która jest niemal niewidoczna, ale cały czas obecna. Tak jakby jej stan ducha rozciągał się na cały film.

"Kąpiel diabła" to też film o władzy. O tym, jak religia i społeczne oczekiwania mogą stać się narzędziem opresji. Agnes jest ofiarą systemu, który nie pozwala jej na żaden wybór. I to jest właśnie najbardziej przerażające – że nie ma żadnej drogi ucieczki. Dziś patrzymy na tę historię i mówimy: depresja, choroba psychiczna, brak wsparcia. W tamtym świecie mówiono: opętanie, kara, grzech. I to właśnie czyni tę opowieść tak mocną, bo widzisz, jak niewiele się zmieniło w sposobie, w jaki społeczeństwo potrafi odrzucać jednostkę.

To nie jest film dla każdego. Nie znajdziesz tu prostych rozwiązań, nie ma akcji, która pędzi do przodu. To kino wymagające – wymaga cierpliwości, skupienia, ale w zamian daje prawdziwe przeżycie. I właśnie to jest najważniejsze: "Kąpiel diabła" nie chce cię zabawić. Ona chce, żebyś poczuł. Żebyś zobaczył świat oczyma Agnes i zrozumiał, co znaczy być uwięzionym w miejscu, z którego nie ma wyjścia.

Kiedy kończy się seans, nie ma poczucia katharsis. Nie ma oczyszczenia. Zostaje cisza. A w tej ciszy coś, co zostaje z tobą na długo – świadomość, że ten horror nie pochodził z wyobraźni. On był częścią ludzkiego życia. I to właśnie czyni ten film tak ważnym.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Kąpiel diabła
Filmowcy lubią ubarwiać przeszłość, ale zupełnie inną szkołę reprezentują Veronika Franz i Severin Fiala.... czytaj więcej