Recenzja filmu

Karol - człowiek, który został papieżem (2005)
Giacomo Battiato
Elżbieta Kopocińska
Piotr Adamczyk
Małgorzata Bela

Polaka portret własny

Mimo licznych wad i całej masy błędów były to dla mnie bardzo przyjemne 3 godziny. Fabuła jest ciekawa i wbrew pozorom bardzo angażująca. Adamczyk, Mackiewicz i Shopov dają radę, a liczne minusy,
Na początku XXI wieku największymi przebojami w polskim kinie, okazały się średnio udane adaptacje powieści największych polskich pisarzy. Były to m.in. "Quo vadis", "W pustyni i w puszczy" i "Zemsta". Niewielu pamięta, że nieco później ogromnym powodzeniem cieszyły się dwa filmy telewizyjne w koprodukcji włosko-polskiej, opowiadające o życiu Jana Pawła II.  Dylogia w reżyserii Giacomo Battiato zgromadziła w polskich kinach ponad 3,5 miliona widzów i zebrała mieszane recenzje. Wielu sądziło, że powściągliwość krytyków, spowodowana była śmiercią Ojca Świętego, która nastąpiła zaledwie kilka tygodni przed premierą "Karola. Człowieka, który został papieżem".

Wędrówkę przez życie Karola Wojtyły (Piotr Adamczyk), rozpoczynamy w Krakowie, w roku 1939. III Rzesza dokonuje inwazji na II Rzeczpospolitą, a 19-letni student o pseudonimie "Lolek", musi się zmierzyć z nową rzeczywistością. W ciągu kolejnych kilku lat traci wszystko, co jest dla niego najcenniejsze. Wojna zabiera mu ojca, przyjaciół i możliwość dalszej nauki. Mimo to nie traci wiary i odnajduje w sobie powołanie, postanawiając zostać księdzem.

Film Battiato miał kosztować aż 10 milionów euro. Z przykrością należy stwierdzić, że tych pieniędzy na ekranie w żadnym momencie nie widać. Produkcja w wielu momentach wygląda tandetnie. Szczególnie razi kilka scen eksplozji, które wypadają wyjątkowo sztucznie. Dużo lepiej to prezentują się sceny, takie jak, chociażby te z krakowskiego Getta czy pacyfikacji strajku robotników. Brutalne, autentyczne i dobrze zrobione. Reżyserowi nie pomaga scenariusz, którego zresztą sam jest autorem. Wypada to wyjątkowo źle, zwłaszcza przez pierwsze 90 minut seansu. W tym czasie pojawia się cała masa mało wyrazistych i kiczowatych postaci. Szczególnie słabo wypadają w ich wykonaniu tandetne dialogi. Najbardziej karykaturalnie prezentuje się Matt Craven w roli Hansa Franka, który ma aurę marnego antagonisty rodem z gorszych filmów Marvela. Sama postać Karola Wojtyły w trakcie pierwszej połowy, nie odgrywa żadnej istotnej roli. Sprawia wrażenie wręcz epizodycznej i nie ma praktycznie żadnego istotnego wpływu na fabułę. Sytuacja zmienia się wraz z zakończeniem wojny. Wtedy też sam film zyskuje na jakości. Od tego momentu postać grana przez Piotra Adamczyka, przemienia się z mało ciekawego i nad wyraz łagodnego idealisty w charyzmatycznego duchownego i mówcę, który jako jeden z nielicznych duszpasterzy potrafi się porozumieć z władzą komunistyczną, nie tracąc przy tym zaufania zwykłych ludzi. Kolejnymi postaciami, które dają tutaj nowe powietrze, są Lech Mackiewicz, brawurowo wcielający się w kardynała Stefana Wyszyńskiego i Hristo ShopovHristo Shopov jako bezwzględny towarzysz Kordek. Najlepszymi scenami w całej produkcji są właśnie te z udziałem tych dwóch postaci. Świetnie napisane i wzorcowo zagrane. Sądzę, że sam filmy zdecydowanie więcej by zyskał, gdyby twórcy całkowicie pominęli mało ciekawy epizod wojenny w życiu późniejszego papieża i od razu przystąpili do późniejszych wydarzeń. Niestety to, że druga część jest zdecydowanie lepsza, nie oznacza, że jest pozbawiona wad.

Rywalizacji Wojtyły z Kordkiem brakuje wiarygodności i sprawia wrażenie wręcz komiksowej. W dalszym ciągu jest tutaj masa źle napisanych pobocznych wątków, które w żadnym stopniu nie wypadają autentycznie, jak chociażby ten z nawróconym ubekiem Adamem (Ken Duken). Finałowe konklawe, czyli kluczowy moment w życiu głównego bohatera, został potraktowany pobieżnie. Battiato poświęcił mu raptem kilka minut, przez co Jan Paweł II wypada jako papież wybrany z przypadku. Najgłośniejszym nazwiskiem wśród twórców, był zdecydowanie Ennio Morricone. Uznany kompozytor wywiązał się ze swoich obowiązków rzetelnie, choć od tej klasy twórcy, wypadałoby wymagać nieco więcej.

Mimo licznych wad i całej masy błędów były to dla mnie bardzo przyjemne 3 godziny. Fabuła jest ciekawa i wbrew pozorom bardzo angażująca. Adamczyk, Mackiewicz i Shopov dają radę, a liczne minusy, zostały przykryte przez plusy. Mówiąc krótko, jest to typowe guilty pleasure. Dobre, by obejrzeć w niedzielę i się zrelaksować. Każdy, kto będzie miał świadomość jego braków i podejdzie do niego z dystansem, powinien się przy nim dobrze bawić.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Karol - człowiek, który został papieżem
Prawdę mówiąc, byłam do tego filmu nastawiona dosyć sceptycznie. Nie lubię filmowych biografii od czasu... czytaj więcej
Recenzja Karol - człowiek, który został papieżem
Pisząc o "Karolu..." trzeba być bardzo, bardzo ostrożnym - każde słowo krytyki zostanie uważnie... czytaj więcej
Recenzja Karol - człowiek, który został papieżem
Świat po 2 kwietnia zmienił się. Zmieniła się Polska. Zmienili się Polacy. Zmieniło się wszystko. Być... czytaj więcej