Recenzja filmu

Ludzkość (1999)
Bruno Dumont
Ginette Allegre
Emmanuel Schotté

Autorska "Ludzkość"

"Ludzkość" francuskiego reżysera Bruno Dumonta wzbudziła sporo kontrowersji. Werdykt na festiwalu w Cannes, gdy przyznano mu Grand Prix, ogłaszany był przy gwizdach publiczności. Podobne
"Ludzkość" francuskiego reżysera Bruno Dumonta wzbudziła sporo kontrowersji. Werdykt na festiwalu w Cannes, gdy przyznano mu Grand Prix, ogłaszany był przy gwizdach publiczności. Podobne kontrowersje wzbudziły nagrody aktorskie. Jako film artystyczny, w pełni autorski i bezkompromisowy mógł oczywiście wywołać skrajne emocje. Warto się więc zastanowić, co reżyser chciał przekazać i dlaczego zrobił to właśnie w taki mało popularny, trudny i nieschlebiający gustom sposób. O czym tak naprawdę jest "Ludzkość"? Kluczem do rozwiązania tej zagadki wydaje się postać głównego bohatera, małomiasteczkowego policjanta. Właściwie jest on antybohaterem, gdyż widzowi trudno się z nim utożsamić i zrozumieć jego motywację. Pharaoh jest zadziwiająco bierny. Życie mu się przydarza, nawet nie stara się na nie wpłynąć, przyjmuje je takie, jakim jest. Nie działa aktywnie, lecz kontempluje. I to mimo tego że jest śledczym. Powinien aktywnie zbierać tropy, analizować poszlaki, przepytywać świadków i snuć domysły. Brak mu pasji i przekonania, że swoimi czynami może coś zmienić. Już w pierwszej scenie dostajemy czytelny sygnał, że istotnym i przewijającym się przez cały film czynnikiem będzie konfrontacja. Zderzenie dwóch przeciwstawnych elementów, które może prowadzić do nowych punktów widzenia i wniosków, i które równocześnie zmusza widza do aktywnego uczestnictwa w odbiorze. Obserwujemy więc niezwykle statyczną scenę, gdzie bohater niemal nieruchomo siedzi w aucie. Słucha jednak dynamicznej i efektownej muzyki. Takie zabiegi będą się niezwykle często pojawiać. Na nich zbudowane jest przesłanie i przekaz. Szalenie wymowną, ale też symboliczną sceną jest moment, gdy bohater sięga po jabłko, co powoduje, że jedyne czerwone w kupce zielonych stacza się na środek. To czerwone, wyjątkowe jabłko można odczytać jako przenośnię losu Pharaoha. Niewątpliwie się wyróżnia, jest niepowtarzalny, ale otoczony przez ludzi zwyczajnych, którzy w życiu sięgają jedynie po przyjemności. Jedynie on jest dojrzały jak czerwone jabłko. Główny bohater często patrzy w dal - spogląda w morze czy przez okno. Jego melancholia wynika być może stąd, że nie wie, jaki jest cel ludzkiego życia. Dokąd on jako jednostka zmierza. Owo patrzenie w dal przewija się przez cały film i jest motywem przewodnim. Reżyser ciągle przez to podkreśla zagubienie bohatera. W pewnym momencie jednak Pharaoh, spoglądając w dal, jak to ma w zwyczaju, dostrzega za oknem bójkę. Nie reaguje jednak. Patrzy na nią z wysokości, co podkreśla dystans, jaki tworzą między sobą ludzie, niemożność poznania drugiego człowieka, rezerwę i emocjonalny chłód. Pharaoh o tragedii i śledztwie mówi jedynie: "To moja praca". Są to słowa bardzo wymowne, bo przynajmniej pozornie nie angażuje się w śledztwo. Bardziej aktywny jest niewątpliwie jego przełożony. Jednak zamiast współpracować, Pharaoh raczej go obserwuje, co podkreślają wymowne zbliżenia szyi inspektora policji. Można wysnuć przypuszczenie, że głównego bohatera nie interesuje śledztwo, ale ludzie. Stara się im jakoś pomóc, gdy są w ciężkich chwilach przytulić czy wręcz pocałować. Zbliżyć się emocjonalnie i zostawić im coś z siebie. Najbardziej zagadkowa wydaje się jedna z ostatnich scen filmu. Bohater znajduje mordercę i najpierw go przytula, a następnie brutalnie odpycha na krzesło. Jakby akceptował i rozumiał to, że każdy może zbłądzić. Ale są jednak granice, których się nie przekracza i których nie można wybaczyć. Pharaoh jest człowiekiem niezwykle wrażliwym, potrzebującym emocji i empatycznym. Potrafi sobie wyobrazić, co czują spotkani przez niego ludzie. Można nawet powiedzieć, że współodczuwa. Dlatego zawód policjanta nie jest dla Pharaoha życiowym powołaniem, źle się czuję tropiąc mordercę. Miejscem, w którym czuje się dobrze, jest jego działka poza miastem. Najdobitniej to widać w scenie, gdy bohater po kłótni z Domino zaszywa się na działce. Wygląda tam niemal jak roślina, co zostaje podkreślone zielonym strojem. We wcześniejszych scenach Pharaoh starał się rozmawiać ze zwierzętami i odmówił zbliżenia z przyjaciółką. Można stąd wysnuć wniosek, że relacje z innymi ludźmi są dla niego zbyt skomplikowane. Bohater pragnie wrócić na łono natury i tam wieść proste i pozbawione trudnych dylematów życie. "Ludzkość" zawiera w sobie typowe cechy kryminału jednak nie są one najważniejsze. Są jedynie punktem wyjściowym lub pretekstem do głębszych przemyśleń. Intryga filmu zaczyna się od brutalnego morderstwa, po które reżyser sięgnął zapewne ze względu na jego spektakularność i nieodwracalność. Pojawiają się też klasyczne elementy, jak przesłuchania czy poszlaki. Jednak nic z nich nie wynika, nie mają większego wpływu na śledztwo, a więc i na fabułę. Klasyczny kryminał często równocześnie z przedstawianiem toczącego się śledztwa portretował środowisko, w którym działa się akcja. Dumonta (jak zasygnalizował w tytule) interesuje ludzkość, mieszkańcy prowincjonalnego miasteczka. Skupił się na trójce z nich. Ich zachowania i przyzwyczajenia pokazywane są często w opozycji i zderzeniu względem siebie. Niezwykle wymowne są sceny seksu między Domino a jej chłopakiem. Są pozbawione uczuć, nie jest to miłość dwóch zakochanych w sobie osób, a jedynie zaspokojenie popędu. Zostaje to skonfrontowane z leżącym beznamiętnie na łóżku Pharaohem. Wymowne jest też to, że pierwsze "kocham cię" pada w kawiarni i jest jakby wstępem do seksu, nic nie znaczy. W filmie Dumonta pojawiają się elementy charakterystyczne dla kryminału. Bohater wpada na trop (ślady ugryzienia na ciele dziewczynki), ale do niczego istotnego nie prowadzi. Obserwujemy również przesłuchania, ale tak naprawdę nikt nic nie mówi. Pharaoh i tak nie jest specjalnie tym zainteresowany i spogląda w okno, a myślami zapewne błądzi gdzie indziej. Zostaje skonfrontowany z brutalnym morderstwem i dziwnymi z początku, a następnie wstrząsającymi wydarzeniami, jakby ich nie akceptuje. Żyje obok nich lub ponad nimi - w świecie wyższych wartości. Niezwykle wymowna jest scena, gdy bohater ogląda relację z wojny w byłej Jugosławii. Wyłącza mianowicie głos i zaczyna grać na organach, jakby chciał nadać światu troszkę piękna i ubarwić go. Intryga kryminalna nie jest konwencjonalna. Na pierwszy rzut oka widać prostą fabułę i brak efektownych spięć między bohaterami, zwrotów akcji czy skomplikowanej intrygi. Ale wszystkie te elementy istnieją tylko nie na pierwszym planie, a często poza kadrem. Jak choćby znalezienie mordercy - nie wiemy dokładnie, jak to się stało. Widzimy zatrzymanego przestępcę płacze, bo zapewne zdał sobie sprawę z przytłaczających dowodów lub po prostu żałuje. Dumont zrobił dzieło bardzo przemyślane i dopracowane w najmniejszych szczegółach. Brawurowo i pewnie łączy i konfrontuje poszczególne elementy filmu. Świat sztuki przenika się z rzeczywistością, gdy bohater wkracza do muzeum i widzi portret dziewczynki siedzącej pod drzewem i przypominającą ofiarę mordercy. Na obrazie obok wisi starszy człowiek przyjmujący podobną pozę jak bohater. Można powiedzeń, że piętno artystyczne ciąży nad Pharaohem. Reżyser często posługuje się paradoksem i zaskoczeniem, gdy jedna z nielicznych sensownych uwag odnośnie śledztwa poda w szpitalu psychiatrycznym. Dumont czerpie z wielu źródeł, wiele różnorodnych rzeczy go inspiruje, ale zawsze bierze tylko tyle, ile potrzebuje. Nie więcej. Swoją historię opowiada jakby mimochodem, bez zbędnych ozdobników, zwracając uwagę na szczegół i symbol. Wszystko to sprawia, że można odczytać "Ludzkość" na wiele sposobów, a sam film nie jest jednoznaczny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones