Recenzja filmu

Młodzi i spragnieni (1960)
Michael Anderson
Natalie Wood
Louise Beavers

Najlepsza szkoła życia to... życie

Obejrzałam ten film po przypadkowym wpadnięciu nań podczas podróży pilotem przez telewizor. I, generalnie, nie zawiodłam się. Powieści Rosamond Marshall nie czytałam, a żałuję, bo wydaje mi się,
Obejrzałam ten film po przypadkowym wpadnięciu nań podczas podróży pilotem przez telewizor. I, generalnie, nie zawiodłam się. Powieści Rosamond Marshall nie czytałam, a żałuję, bo wydaje mi się, że musiała być wartościowa, a film tych wartości w pełni nie oddał. Niemniej - warto było - dla Natalie Wood. Jest to pierwszy wspólny film małżeńskiej pary: Natalie Wood w roli Salome, oraz Roberta Wagnera jako Chadda. Historia jednak ogarnia swymi skrzydłami także losy Tony'ego (George Hamilton) i Katherine (Susan Kohner), rodzeństwa. Razem tworzą czworokąt pełen bólu, cierpienia, porażek i wzlotów na froncie życia, by wejść w dorosłość. Obsada jest tu dobrana niemal doskonale. Niemal. Mankamentem, a nawet zakałą jest osoba Roberta Wagnera. Obsadzony w roli buntownika, człowieka szukającego sensu w życiu, kogoś wyrwanego z tej ery nowej rzeczywistości lat 60., którą potem twórcy kina, nie tylko amerykańskiego, lubili tak szerokim gestem manifestować. Ale Wagner jest mdły. Jest jak ta zwykła przyprawa z zupy - ma płaski smak. A rola Chadda jest bogata w momenty, kiedy dobry, nawet początkujący aktor (a Wagner początkujący już przecież nie był!) uczynił odzianymi w jakiekolwiek emocje. Ale nie. Nie pomaga nawet stylizacja wizualna - poczochrane włosy, rozpięta koszula, ślady potu tu i ówdzie. Wagner bardziej niż na zmartwionego życiem wygląda raczej na kogoś z ostrą migreną, błagającego swoim znudzonym wzrokiem o "cięcie!" reżysera, by móc pójść po aspirynę. Widok tragiczny, szczególnie przy kimś o takim wachlarzu możliwości aktorskich, co Natalie Wood. Aktorka powinna była zostać za tę rolę obsypana nagrodami. Jest w swojej roli nie tylko przekonująca, ona po prostu jest Salome. A postać ta przechodzi metamorfozę. Początkowo Wood jest nastoletnią dziewczyną z marzeniami, która stopniowo rozczarowuje się światem, kiedy Chadd czyni ją kobietą, wprowadzając ją w temat seksu. Ale kapitalna staje się właśnie od tego momentu, kiedy Salome staje przed swoim ojcem z odkrytymi ramionami i lekko potarganą fryzurą z żalem i prośbą o przebaczenie w oczach. Geniusz Natalie Wood tu jednak dopiero się rozpoczyna, kiedy to Salome, która zaszła z Chaddem w ciążę, staje się kobietą dorosłą, która kłamie jak dorosła i cierpi jak dorosła. Musi żyć z mężczyzną, któremu jest wdzięczna, ale którego nie kocha, bo wspomina Chadda. Musi nauczyć się miłości, ale pomoże jej w tym dopiero szczerość wobec męża - wyznanie prawdy o dziecku. Wood jest niebywała w scenie świętowania dnia niepodległości Stanów, kiedy to wśród przystrojonej błyskotkami rodziny męża, ubrana jak oni, stoi z bólem w oczach, wyraźnie odosobniona. Ale kwintesencją jej świetności jest scena, kiedy upita z żalu Salome rozmawia ze swoim odbiciem w lustrze, uświadamiając sobie własny błąd i brak świadomości co do własnych uczuć. Jeśli Elizabeth Taylor przyznano Oscara za ten sam rok za rolę Glorii w "Butterfield 8", to Natalie Wood powinna była otrzymać ich przynajmniej pięć tylko za tę rolę. Warta odnotowania jest rola Susan Kohner, która jako rozpieszczona córka bogatych rodziców, nienawidząca szwagierki, jest naprawdę dobra. Nawet dwudziestoletni George Hamilton zasługuje na pochwałę. Niezapomnianą drugoplanową rolę Ruby Jones stworzyła Pearl Bailey. Polecam ten film każdemu, komu bliski jest temat życia sam w sobie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones