Recenzja filmu

Metropia (2009)
Tarik Saleh
Vincent Gallo
Juliette Lewis

Entropia systemu

Akcja rozgrywa się w Europie w 2024 roku, czyli z naszej perspektywy praktycznie dziś. Ile z tej wizji wydaje nam się obecnie apokalipsą spełnioną? To zależy od punktu widzenia, ale po zdjęciu
"Metropia" to film animowany dla dorosłych, bazujący na grze aktorskiej, w reżyserii Tarika Saleha ze scenariuszem, przy którym twórca współpracował ze Stiegiem Larssonem. Premierę miał w 2009 roku i zdobył dwie nagrody na festiwalu w Wenecji, gdzie doceniono zarówno jego cyfrową precyzję, jak i nowatorstwo. Akcja rozgrywa się w Europie w 2024 roku, czyli z naszej perspektywy praktycznie dziś. Ile z tej wizji wydaje nam się obecnie apokalipsą spełnioną? To zależy od punktu widzenia, ale po zdjęciu różowych okularów świat rzeczywisty może przypominać nam tę ponurą dystopię, zanurzoną w monochromatycznych, ciemnych barwach. Choć paru współczesnych bolączek twórcy "Metropii" nie przewidzieli.

Udało im się jednak dostrzec postępującą wszechwładzę korporacji, czyniąc głównego bohatera pracownikiem jednej z nich. Roger jest młodym, nieco pogubionym w świecie narastającego szaleństwa trybikiem w maszynie, od którego właściwie nic w tym świcie nie zależy. Praca w open spasie ze słuchawkami na uszach powoduje, że przestaje odróżniać rozmowy z otoczenia od wytworów własnych myśli. Po powrocie do domu chce się tylko położyć, by wypocząć przed kolejnym trudnym dniem. Nie ma nawet ochoty na zbliżenie ze swoją partnerką, mimo że zaczyna być o nią zazdrosny z powodu jej przyjaźni z Karlem – Finem noszącym dready, którego uważa za pozera. Anna tak samo jak Roger żyje w świecie pustki, wypełniając sobie czas bezmyślnymi teleturniejami. Dziś co prawda zastąpiły je seriale nowej generacji (to ta lepsza opcja) lub (o zgrozo!) patostreamy w mediach społecznościowych. Czy my też żyjemy w przestrzeni spowitej przez różne odcienie szarości? Wielu z nas z pewnością tak.

"Metropia" mogłaby być klasykiem, gdyby…. nie była tak oczywista i nieco nudna. Kafkowski bohater walczący z systemem trochę od niechcenia jest mało dynamiczny. Współpracuje z modelką z reklamy, uwikłaną w niby niechciany układ z władzą, choć cały czas sprawia wrażenie biernego. Trudno powiedzieć, czy przeważa w nim bunt wobec korporacji czy zauroczenie młodą blondynką. Wszak mimo braku bujnej czupryny z rozkoszą używa szamponu przeciwłupieżowego z jej podobizną. Jak dowiaduje się później: "Szampon przeciwłupieżowy ma tylko jeden znany skutek uboczny: wywołuje łupież". Można to uznać za paradoks, jednak ile znamy podobnych przypadków szkodliwych produktów? Jeden z bohaterów sam przyznaje, że coś, co z początku wydawało mu się obrzydliwe w smaku, sprawiło, że jego organizm zapragnął kolejnej porcji. O tym, że korporacje dodają do swoich produktów substancje uzależniające, wiemy od dawna. Kto jednak jest w stanie stawić temu opór? Większość ludzi z pewnością nie.

Roger próbuje stosować opór na małą skalę. By dojechać do swojej znienawidzonej pracy, wsiada na rower, niczym współcześni zwolennicy zdrowego trybu życia, jednak jazda w ciemnościach w strugach deszczu okazuje się katorgą. Przesiada się z konieczności do gigantycznej sieci zwanej metrem, którym włada TREXX. Umożliwia ona podróż z Paryża do Sztokholmu w ciągu 45 minut. Europa nigdy nie była tak mała, jak w  świecie przedstawionym "Metropii".

"Nikt nie jest w stanie usłyszeć twoich myśli" oraz "Myśli nie zatrzymam. To tylko moja wyobraźnia" to przemyślenia owładniętego manią prześladowczą Rogera. Choć – parafrazując klasyka – "to, że masz paranoję, nie znaczy, że cię nie ścigają". W "Metropii" do podglądania Anny wykorzystywany jest telewizor. Obecnie robią to na dużą skalę nie tylko drony, ale i nasze smartfony, którym powierzamy swoje najskrytsze myśli, wpisując do wyszukiwarki najidiotyczniejsze zapytania. To, co budziło zdumienie w 2009 roku, dziś powoduje już tylko obojętne wzruszenie ramion.

Film opowiada nie tylko o dystopii, ale i o tym, ile wart jest opór i jaką drogę wybierają niegdysiejsi buntownicy. W ciągu minionego stulecia prób przewrotów było wiele i kończyły się różnie. Jednak wraca się raczej do "Alphaville" i "451 stopni Fahrenheita" niż do "Ballistic". Mnie "Metropia" w połowie seansu zaczęła nużyć, choć jest w tym obrazie trochę wartościowych scen. Innymi słowy: można, ale nie trzeba. Raczej dla miłośników antyutopijnych klimatów i/lub antyglobalistów.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeśli z lękiem nasłuchujesz wieści o finansowej zapaści Grecji, a przyszłość Europy widzisz w ciemnych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones