Recenzja filmu

Moby Dick (1956)
John Huston
Gregory Peck
Richard Basehart

Metafizyczny pojedynek

Film amerykańskiego twórcy w niezwykły sposób łączy schematy kina przygodowego z metafizycznym dramatem. Prosta historia morskiej wyprawy u Hustona staje się pretekstem do opowieści o zmaganiach
Wielka literatura i wielkie kino spotykają się rzadko. Słynne powieści przeniesione na kinowy ekran zazwyczaj rozczarowują. Zdarzają się jednak obrazy, które unoszą ciężar powieściowego pierwowzoru nawet wtedy, gdy jest on ogromny. Takim właśnie jest "Moby Dick" Johna Hustona, adaptacja jednej z najważniejszych powieści literatury amerykańskiej. Ekranizacja niedoskonała, ale pokazująca, że nawet największe literackie utwory można przełożyć na język kina, nie tracąc ich intelektualnej głębi.

To nie był zawód dla delikatnych ludzi. Aby w XIX wieku polować na wieloryby, trzeba było mieć ogorzałą gębę morskiego wilka, wielką siłę i sporo uporu. Na wielorybniczych statkach odwaga była równie ważnym ładunkiem, co prowiant i słodka woda, a brawura mogła się skończyć tragicznie. Morze uczyło pokory, pozwalało odróżnić mężczyzn od chłopców i kształtowało charakter.

Właśnie z tego powodu w rejs chce wyruszyć Izmael (Richard Basehart). Mężczyzna, mający za sobą kilka rejsów na statkach handlowych, marzy o tym, by przeżyć wielorybniczą przygodę. Dociera więc do nadmorskiego miasta, by stąd w towarzystwie polinezyjskiego harpunnika i starych żeglarzy ruszyć na ocean pod dowództwem charyzmatycznego, ale i demonicznego kapitana Ahaba (Gregory Peck).

Od czasu filmowego debiutu Johnowi Hustonowi przylepiono łatkę speca od kina noir. Autor "Sokoła maltańskiego" do dziś kojarzony jest z czarnym kryminałem, mrocznymi miejskimi plenerami, femme fatale i twardzielami w kapeluszach. Ale autor "Moulin Rouge" to także jeden z najlepszych adaptatorów literatury. Nie tylko wrażliwy czytelnik, ale i artysta odważny, który nie boi się sięgać po utwory piekielnie wymagające. Prócz "Pod wulkanem" Malcolma Lowry'ego, przeniesionego na ekran w 1984 roku, to właśnie "Moby Dick" jest jednym z największych wyzwań podjętych przez amerykańskiego reżysera. Powieść Melville'a to bowiem dzieło trudne do ogarnięcia, nieoczywista opowieść o Bogu, wolności, przeznaczeniu, sile ducha, przyrodzie i wyzwaniu, jakie rzuca ona człowiekowi.

Przenosząc na ekran arcydzieło Melville'a, Huston musiał dokonać artystycznej redukcji, tak porozkładać akcenty, by nie stracić istoty pierwowzoru, a zarazem uczynić klarowną historię szalonej wyprawy kapitana Ahaba. Oglądany po latach "Moby Dick" jest dowodem jego reżyserskiej klasy. Film amerykańskiego twórcy w niezwykły sposób łączy schematy kina przygodowego z metafizycznym dramatem. Prosta historia morskiej wyprawy u Hustona staje się pretekstem do opowieści o zmaganiach człowieka z Bogiem, a kapitan Ahab jawi się jako ucieleśnienie buntu przeciw Absolutowi. Duża w tym zasługa Gregory'ego Pecka, gwiazdora, który wcielając się w dumnego i przekornego dowódcę stworzył jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze.

Miłośnicy kina domowego narzekają często na rodzimych wydawców, których edycje DVD zazwyczaj rozczarowują brakiem dodatków i niedopracowaniem. Tym razem trzeba jednak pochwalić polskiego wydawcę, dzięki któremu po przeszło pięćdziesięciu latach polscy kinomani mogą obejrzeć jeden z ciekawszych filmów Johna Hustona. Nieczęsto otrzymujemy bowiem tak wiekowe filmowe perełki.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones