Recenzja filmu

Niewinna (2008)
Richard Eyre
Liam Neeson
Antonio Banderas

Mężczyzna. Dwa portrety

Brakuje tu myśli przewodniej, przyczyny, która "usprawiedliwiałaby" powstanie obrazu. Na szczęście literacka baza jest na tyle intrygująca, a aktorzy na tyle dobrzy, by całość oglądało się bez
Oto dwa męskie portrety: głowy rodziny i kochanka. Ten pierwszy ukazuje osobę stateczną, wierną, zapewniającą bezpieczeństwo. Ten mężczyzna jest filarem, na którym opiera się cała budowla życia i jak większość filarów jest zupełnie bezbarwny, pozbawiony charakteru, definiowany jedynie przez swą funkcjonalność. Drugi portret ukazuje osobę pełną pasji, nieprzewidywalną, ekscytującą. Ten mężczyzna zapewnia stymulację, przygodę, pasję, ale nie jest zbyt wiarygodny, trudno być z nim na stałe. W filmie Richarda Eyre'a owe dwa portrety przybierają bardzo rzeczywiste kształty Liama Neesona i Antonio Banderasa.

Chociaż film nosi tytuł "Niewinna", bohaterka grana przez Laurę Linney znajduje się na drugim planie. Jest niczym Bóg – kiedyś chodziła między ludźmi, lecz dziś jest nieobecna. I mimo tego że jej nie ma, ma silny wpływ na pozostałe postaci: motywuje ich zachowanie, żyje w ich wspomnieniach, jest widoczna na zdjęciach, słyszana na poczcie głosowej. Pierwsze skrzypce w filmie grają jednak mężczyźni. "Niewinna" to bowiem tak naprawdę przypowieść o tym, co definiuje mężczyznę w relacji z partnerką i w relacji z "tym drugim" (the other man – jak w angielskim tytule).

Film inspirowany jest prozą Bernharda Schlinka i ten literacki rodowód jest wyraźnie odczuwalny w konstrukcji bohaterów. Obaj protagoniści to intrygujące, niejednoznaczne postaci. Żyją gdzieś na pograniczu prawdy i fikcji. Mąż (Neeson) prowadzi przedziwną grę z kochankiem (Banderas). Nawiązując z nim kontakt, nie ujawnia swej tożsamości, jednocześnie podszywa się pod żonę w korespondencji mailowej. Kochanek również udaje kogoś innego. Jest mitomanem, który tworzy zasłonę dymną, by ukryć swoją nijakość. W tym wszystkim gdzieś na drugi plan schodzi prawda – najważniejsza będzie relacja, która doprowadzi do swoistej osobowościowej dyfuzji między bohaterami.

Aktorsko "Niewinna" robi całkiem dobre wrażenie. Najlepiej wypada Laura Linney jako żona. Jej rola na pierwszy rzut oka może nie wydawać się zbyt istotna, w końcu jest przecież tylko iskrą, która zapaliła lont fabuły. Jednak za sprawą Linney widz doceni jej postać. Dobrze poradził sobie też Neeson w roli męża, który znalazł się w niezrozumiałej dla niego sytuacji. Banderas z kolei nie musiał się zbyt wiele wysilać. Tego rodzaju role to on potrafi zagrać nawet przez sen.

Najsłabszym ogniwem filmu jest jego reżyser. Transmutacja literackiego pierwowzoru w dzieło filmowe nie do końca się powiodła. "Niewinna" nie zyskała niezależnej tożsamości, którą można byłoby identyfikować z wizją reżysera. Brakuje tu myśli przewodniej, przyczyny, która "usprawiedliwiałaby" powstanie obrazu. Na szczęście literacka baza jest na tyle intrygująca, a aktorzy na tyle dobrzy, by całość oglądało się bez większych zgrzytów.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones