Recenzja filmu

Pogrzebany (2010)
Rodrigo Cortés
Ryan Reynolds
José Luis García Pérez

Minimalizm sześć stóp pod ziemią

W jaki sposób nakłonić widzów do spędzenia 90 minut w drewnianej trumnie z jednym facetem, latarką i telefonem komórkowym i nie zanudzić ich na śmierć? A wręcz przeciwnie, trzymać ich za gardła
W jaki sposób nakłonić widzów do spędzenia 90 minut w drewnianej trumnie z jednym facetem, latarką i telefonem komórkowym i nie zanudzić ich na śmierć? A wręcz przeciwnie, trzymać ich za gardła dosłownie do ostatniego ułamka sekundy i nie popuszczać ani na moment? Tę tajemnicę zna Rodrigo Cortes, hiszpański reżyser, twórca filmu "Pogrzebany". I bynajmniej, odpowiedzią nie jest Ryan Reynolds, podobno najseksowniejszy facet świata, który w filmie gra tytułową rolę.

Głównym bohaterem "Pogrzebanego" jest Paul Conroy (Reynolds), Amerykanin pracujący jako kierowca na kontrakcie w Iraku. Podczas napadu na konwój zostaje porwany przez terrorystów. Poznajemy go, gdy budzi się zamknięty w drewnianej trumnie, zakopany gdzieś na pustyni, jedynie z telefonem, latarką i zapalniczką.  W tym momencie rozpoczyna się 90-minutowa walka Paula. Walka z brakiem komunikacji, biurokracją. Walka z terrorystami. Walka o przeżycie.

Dalsza część tekstu będzie peanem na cześć filmu. Cóż poradzić, dawno nie widziałem tak dobrego thrillera. Cortes podążył bardzo prostą i nieskomplikowaną drogą i udowodnił, że naprawdę nie trzeba silić się na wyszukane rozwiązania, naciągane sytuacje i szyte grubymi nićmi intrygi. Hiszpan wie, że czasami najprostsze rozwiązania, okazują się tymi najdoskonalszymi. Wystarczy solidna historia i umiejętność utrzymania napięcia w widzach. Jeśli dołożyć do tego dobrą rolę Ryana Reynoldsa, który notabene miał trudne zadanie, jest bowiem jedynym aktorem pojawiającym się na ekranie, w dodatku bez przerwy. Jest to zdecydowanie najlepsza rola w karierze aktora, który przyzwyczaił nas raczej do komediowych wcieleń. Tutaj musi unosić cały film na własnych barkach i o dziwo patrzenie na twarz jednego faceta przez 90 minut nie nudzi. Nie można nie zwrócić uwagi również na kilka ironicznych, a może nawet sarkastycznych kwestii głównego bohatera. Cortes świetnie rozładowuje nimi na kilka sekund napięcie, by zaraz, mówiąc kolokwialnie, przywalić z jeszcze grubszej rury.

Nie bez znaczenia w tej kwestii pozostają też zdjęcia, które wykonał Eduard Grau. Facet musiał dwoić się i troić, żeby wybrnąć z tak patowej sytuacji obronną ręką. I trzeba przyznać, że świetnie sobie z tym poradził. Kadry nie są monotonne, przedstawiają bohatera chyba z każdej możliwej strony, idealne wywołując w odbiorcach klaustrofobiczne lęki. To w połączeniu z grą Reynoldsa, często powoduje w widzach uczucie autentyczności. Zaczyna brakować powietrza, czujemy się tak, jakbyśmy byli zamknięci w tej trumnie razem z Paulem.

Film Cortesa nie jest pozbawiony wad. Jednak na tle dennych pseudo-thrillerów, które zazwyczaj serwuje nam Fabryka Snów, wypada wręcz rewelacyjnie. Mimo tak ograniczonych środków, naprawdę sporo się w nim dzieje. "Pogrzebany" jest mroczny, ciężki, trzymający w napięciu, klaustrofobiczny, gorzki, sarkastyczny, spocony, brudny. Absolutnie nic więcej nie potrzeba dobremu, rasowemu thrillerowi, jakim niewątpliwie jest film Cortesa. Reżyser po mistrzowsku, używając naprawdę minimalistycznych środków i przy pomocy jednego, sprawnego instrumentu (Reynolds) i solidnie napisanych nut, gra na emocjach odbiorców, tworząc klaustrofobiczną odę. Takich pieśni mogę słuchać bez przerwy! W dodatku, chyba najlepsze zakończenie filmowe sezonu. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Pogrzebany
Siedem lat temu, gdy do polskich kin wchodził "Telefon" Joela Schumachera, byłem przekonany, że... czytaj więcej
Recenzja Pogrzebany
Jedno jest pewni - niektórzy to mają w życiu ogromnego pecha. Bez wątpienia należy do nich Paul, kierowca... czytaj więcej
Recenzja Pogrzebany
O filmie "Buried" słyszałem niewiele i nie chciałem zbytnio zagłębiać się w temat, by nie być zbytnio... czytaj więcej