Recenzja filmu

Ptakodemia (2010)
James Nguyen
Alan Bagh
Whitney Moore

Rozrywka najwyższych lotów

Wyglądające jak narysowane w Paincie stworzenia, przypominające poziomem graficznym kaczki z gry na Nintendo z lat 80. pt. "Duck Hunt", sprawią, że nabierzemy nieodpartej ochoty na zrobienie
Najbardziej znany cytat Hitchcocka - "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć" - stał się zawodowym credo całej rzeszy reżyserów, chcących niczym mistrz suspensu wciągnąć widza w swoją historię i nie pozwolić mu oderwać się od ekranu. Proste w teorii, w praktyce dla wielu całkowicie niewykonalne. Inspiracji w dziełach króla dreszczowców szukał też niejaki James Nguyen, kręcąc film o groźnie brzmiącym tytule - "Ptakodemia".

 Zaczyna się podejrzanie spokojnie - krótkie, szerokie ujęcie na morze, w oddali po plaży spacerują ptaki. Dalej jest już coraz bardziej niepokojąco: muzyka podnosi napięcie, wzmagane trzęsącą się kamerą. Widzimy mężczyznę siedzącego w samochodzie. Jest zdenerwowany, podejrzliwy. Kiedy wysiada i zajmuje miejsce w restauracji robi się naprawdę dziwnie. Nagle muzyka milknie...

 Widać, że wietnamskiemu reżyserowi wielkie kino nie jest obce. Czego tu nie ma - otwierające ujęcie jadącego samochodu jak w "Lśnieniu", muzyczne zabiegi rodem z thrillerów Finchera, podglądactwo Haneke, groteskowe postaci niczym bohaterowie filmów Lyncha i oczywiście szereg odniesień do "Ptaków" Hitchcocka... 

Dobrze, wystarczy już tego nabijania się. "Ptakodemia" faktycznie niepokoi i sprawia, że nie możemy uwierzyć w to, co widzimy. Tyle że jest to niepokój o stan psychiczny twórców tego dziełka. Jeżeli na samym początku mamy jakieś wątpliwości, co do celowego dezorientowania widza, szybko zostają one rozwiane. Rzekoma "tajemniczość" postaci wynika ze scenariuszowej głupoty i koszmarnego aktorstwa, a właściwie "recytatorstwa" - czytania z brakiem zrozumienia wybitnie napisanych na kolanie kwestii, które w większości kompletnie niczego nie wnoszą do głównej fabuły. Strona techniczna to prawdziwa eksplozja filmowej fuszerki. Dźwiękowcy musieli zasnąć na planie, montażyści stwierdzili "hej, zmontujmy to na szybko i chodźmy na drinka!", trzęsąca się kamera okazuje się operatorską nieudolnością, a nie celowym zabiegiem. Jednak rozrywkę na najwyższym poziomie zapewnia dopiero sama fabuła.

 "Ptakodemia" bardzo szybko zamienia się w typowe b-klasowe romansidło: on i ona poznają się w restauracji i ucinają sobie pogawędkę o niczym. Kiedy już zauważają, że przeciętność ich do siebie zbliża, zakochują się w sobie. Niestety ich sielanka zostaje zakłócona niepokojącymi doniesieniami z serwisów informacyjnych, dotyczących ataków chorych na ptasią grypę orłów. Oklepana fabuła stopniowo staje się coraz bardziej dziwaczna. Wątki pojawiają się i znikają, związek przyczynowo-skutkowy wydaje się zupełnie zanikać. Jednak to, co dzieje się później, przekracza wszelkie granice absurdu. Scena zbrojenia się w wieszaki na ubrania, nakręcona w stylu sekwencji z "Rambo", nagłe znalezienie furgonetki z karabinami maszynowymi czy dzieciaki beztrosko grające na przenośnej konsoli - mimo że przed chwilą wściekłe orły zabiły ich rodziców - to pewniaki do zwycięstwa w Nagrodach Filmwebu w kategorii "Że co?!".

 Wisienką na torcie okazują się same ptaki. Czy możliwe jest, żeby ponad pół wieku później wyglądały one jeszcze gorzej niż u Hitchcocka? Tak. Na ich pojawienie przyjdzie nam poczekać dobre 40 minut. Jednak to, co ujrzymy, z pewnością na długo zostanie w naszej pamięci. Wyglądające jak narysowane w Paincie stworzenia, przypominające poziomem graficznym kaczki z gry na Nintendo z lat 80. pt. "Duck Hunt", sprawią, że nabierzemy nieodpartej ochoty na zrobienie sobie z oczami tego, co bohater antycznej tragedii - król Edyp.

 "Ptakodemia" to zatem doskonały film do oglądania w szerszym gronie osób, lubujących się w arcydziełach guilty pleasure. Popis całej filmowej ekipy od techników po scenarzystę i reżysera. Gwarancja doskonałej rozrywki, zapewnionej przez dumę speców od efektów specjalnych - wydające dźwięk przelatującego samolotu, samoistnie wybuchające ptaki.
 
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ile powstało filmów o atakujących zmutowanych mrówkach, pająkach, krokodylach, pszczołach i ptakach?... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones