Recenzja filmu

Sala samobójców (2011)
Jan Komasa
Jakub Gierszał
Roma Gąsiorowska

Cierpienia młodego Gierszała, czyli film bardzo EMOcjonalny

Przeszło dwieście lat temu Goethe w swojej najsłynniejszej powieści, "Cierpienia młodego Wertera" pisał o braku porozumienia między ludźmi, zagubieniu, samotności jednostki pośród tłumu,
Przeszło dwieście lat temu Goethe w swojej najsłynniejszej powieści, "Cierpienia młodego Wertera" pisał o braku porozumienia między ludźmi, zagubieniu, samotności jednostki pośród tłumu, wewnętrznym bólu. Dziś, mimo że czasy się zmieniły, a świat poszedł do przodu, ból istnienia i izolacja jednostek pozostała, a za sprawą bezdusznego Internetu wręcz nasiliła się. Kiedyś nazywało się to werteryzmem, dziś subkulturą emo.

Jan Komasa, w swoim najnowszym filmie "Sala samobójców", podejmuje próbę zbadania mrocznych zakątków duszy i świata "Werterów XXI wieku". Niestety, próbę spóźnioną o dobre dwa – trzy lata. Prawdą jest, że fascynacja tą subkulturą umarła i dziś już nawet nikogo nie bawią żarty na temat płaczliwych, pseudo wrażliwych chłopców i dziewczynek, których "najlepszymi przyjaciółkami są żyletki". Można więc powiedzieć, że młody twórca, nie tyle przedstawia widzom problem, a raczej go odświeża. Lepiej późno, niż wcale?

"Sala samobójców" opowiada historię Dominika, maturzysty z wielkiego miasta, który ma dosłownie wszystko. Bogatych rodziców, wielu przyjaciół, piękną dziewczynę, nawet samochód z szoferem do swojej dyspozycji (!). Dominik nie jest jednak szczęśliwy, czegoś mu brakuje. Eksperymentuje więc (ciekawie zarysowany wątek homoseksualny z przyjacielem), co kończy się dla niego publicznym ośmieszeniem przed wszystkimi znajomymi. Ośmieszeniem w sposób typowy dla współczesnego nastolatka, na portalu społecznościowym, a jakże. Trochę szkoda, że ten wątek nie został rozwinięty. Jednak już samo pojawienie się wciąż tak kontrowersyjnego na rodzimym podwórku tematu w polskim filmie, jest jakimś krokiem naprzód. Trauma, która w związku z tym wydarzeniem dosięga Dominika, popycha go wprost w świat cybernetyczny. W świat Sali samobójców.

Życie w wykreowanej rzeczywistości jest dla Dominika i jego nowych przyjaciół ucieczką. Mogą schować się za awatarem, tworzyć internetową rzeczywistość, być kimś innym. Otwiera przed młodymi, zagubionymi ludźmi możliwości, których nie mają w świecie realnym. W Sali samobójców, nastolatek znajduje bliskie sobie osoby, które go rozumieją. Znajduję mentorkę i miłość w jednym.

Bardzo ciężko jednoznacznie ocenić "Salę samobójców". Komasa porusza w filmie wiele trudnych tematów. W niektóre się zagłębia, o inne ledwo ociera. Film, kierowany raczej do młodych widzów, ze względu na nienaturalne dialogi i mało prawdopodobne sytuacje, nie dotrze raczej do swojej grupy docelowej. Może co najwyżej, niczym filmy z cyklu "ku przestrodze", dać do myślenia rodzicom tych nastolatków. Największym zarzutem wobec reżysera jest brak umiaru. Komasa, mimo że wydaje się być zdolnym, dobrze rokującym twórcą, nie zna półtonów. Wszystko w jego filmie wygrywane jest na najwyższych nutach. Balansując na cienkiej granicy przerysowania, bardzo często ostentacyjnie ją przekracza. Widoczne jest to zwłaszcza na przykładzie postaci drugoplanowych, które są stereotypowe i jednowymiarowe do bólu. Jeśli zapracowani rodzice, to do granic możliwości (nie wiedzą nawet, że ich syn nie wychodzi od kilkunastu dni z pokoju), obojętna pani doktor psychiatra najchętniej wypisała by tylko receptę, aby pójść jak najszybciej do domu. Co najlepsze, aktorzy wybrnęli z tej trudnej sytuacji bardzo dobrze. Starali się jak mogli, aby nadać trochę kształtów płaskim postaciom. Rozczarowuje natomiast Jakub Gierszał w roli Dominika. Rola nie jest zła, jest przeszarżowana. Jego ataki szału i rozpaczy budzą niestety śmiech, a sztuczne łzy pojawiające się w co drugiej scenie są puste jak dusza emo. A może zbyt wysoko postawiłem mu poprzeczkę, po świetnym występie we "Wszystko, co kocham"? Partnerująca mu Roma Gąsiorowska kolejny raz udowadnia, że jest jedną z najciekawszych młodych aktorek, mimo że znów gra postać bardzo podobną do jej poprzednich wcieleń.

Nowością, przynajmniej na polskim rynku filmowym jest połączenie scen fabularnych z animowanymi. Cały cybernetyczny świat, awatary i tytułowa Sala samobójców to dzieło grafików komputerowych. Animowane sekwencje są dość przekonywujące, a jak na standardy polskiego kina, to wręcz zadowalające. Kuleją natomiast sekwencje fabularne i ich brak realności, w porównaniu nawet ze światem cybernetycznym, co jest swoistym paradoksem. Sztuczne dialogi czy gloryfikujące cierpienie emo-teksty rażą zwłaszcza na początku filmu. Widać, że Komasa stara się czerpać jak najwięcej z zachodnich wzorców, nie zawsze mu to jednak wychodzi. Niekiedy po prostu nie sprawdza się to w polskich realiach. Nie zaczerpnął jednak najważniejszego - tempa i dynamiki zachodnich produkcji. Film chwilami dłuży się i popycha widza do nerwowego zerkania na komórkę i ciągłej kontroli czasu, jaki pozostał do końca seansu.

Mimo wszystko, "Sala samobójców" nie jest złym filmem. Warto zobaczyć go chociażby dla rewelacyjnych kreacji aktorskich czy niezłych zdjęć. Zdecydowanie wyróżnia się na tle typowych produkcji filmowych znad Wisły. Nie możemy jednak zachwycać się każdym twórcą, który postanowi zrobić coś innego niż denną komedyjkę romantyczną czy kolejny dramat rozliczający smutne czasy PRL-u. Potrzeba czegoś więcej. Lekkości i dystansu, którego wciąż w polskim kinie brakuje. Młodzi twórcy, pokroju Jana Komasy są jednak na najlepszej drodze, by to zmienić.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na ilu polskich filmach byłam w kinie w zeszłym roku? Na jednym, "Kołysance" Machulskiego. Dlaczego? Bo... czytaj więcej
Dominik jest wrażliwym osiemnastolatkiem, którego czeka matura. Ma wiecznie zajętych rodziców, którzy pod... czytaj więcej
Dominik (Jakub Gierszał) pada ofiarą szykan ze strony szkolnych rówieśników, którzy wyśmiewają go na... czytaj więcej