Recenzja filmu

Sen Kasandry (2007)
Woody Allen
Ewan McGregor
Colin Farrell

Wszystko dla dobra rodziny

Któż z nas nie ma problemów? Od najmłodszych lat musimy się z nimi zmagać, przezwyciężać, próbujemy im zapobiegać, czasami je zatajamy, kiedy indziej udajemy, że ich nie dostrzegamy. Dzieci
Któż z nas nie ma problemów? Od najmłodszych lat musimy się z nimi zmagać, przezwyciężać, próbujemy im zapobiegać, czasami je zatajamy, kiedy indziej udajemy, że ich nie dostrzegamy. Dzieci borykają się np. z problemami z nauką, z brakiem akceptacji wśród rówieśników, gdy są starsze zaczynają się kłopoty związane z wiekiem dojrzewania, dorośli miewają problemy z małżonkami, z dziećmi, alkoholem, brakiem pieniędzy, ludzie starsi ze zdrowiem. Listę różnorakich problemów można wydłużać niemalże w nieskończoność. Gdy już wydaje nam się, że poradziliśmy sobie z jedną nękającą nas kwestią, w jej miejsce pojawia się inna i wszystko zaczyna się od początku. Brakiem problemów na pewno nie mogą pochwalić się bohaterowie "Snu Kasandry" w reżyserii Woody'ego Allena. Nałogi, długi, brudne interesy – to tylko niektóre ze spraw, z którymi przyjdzie im się zmierzyć.

Bracia Ian (Ewan McGregor) i Terry (Colin Farrell) Blaine wraz z najbliższymi są przeciętną angielską rodziną. Terry pracuje w warsztacie samochodowym, Ian pomaga ojcu w prowadzeniu restauracji, chociaż jego marzeniem jest rozkręcenie interesu w branży hotelarskiej. Prawdziwe kłopoty Blaine’ów zaczynają się wówczas, gdy Terry – nałogowy hazardzista – przegrywa mnóstwo pieniędzy w pokera. Sytuacja jest naprawdę beznadziejna, gdy nagle nieoczekiwaną wizytę postanawia złożyć im ich wuj – Howard (Tom Wilkinson) – właściciel klinik specjalizujących się w przeprowadzaniu operacji plastycznych. To on zawsze przysyłał rodzinie pieniądze i pomagał im w najtrudniejszych chwilach. Bracia postanawiają poprosić go o pomoc finansową, jednak wuj tym razem chce czegoś w zamian – jego były współpracownik ma zeznawać przeciwko niemu w sądzie, Howard chcąc uniknąć procesu i więzienia, prosi braci, aby… się go pozbyli.

Blaine'owie stanęli przed niesłychanie trudną decyzją, w końcu mają okazję wyjść na prostą i zająć się w życiu tym, na czym najbardziej im zależy. Ian rozkręciłby biznes hotelarski, Terry otworzyłby sklep sportowy, o posiadaniu którego marzył w przeszłości. Ale czy cena, jaką przyjdzie im zapłacić za spełnienie marzeń, nie jest za wysoka, czy wuj nie zażądał za wiele? Poprosił ich, aby zabili ludzką istotę, popełnili najstraszliwszą zbrodnię, jakiej tylko może dopuścić się człowiek. Co prawda Howard nie raz pomógł rodzinie w naprawdę trudnych chwilach, ale żeby domagać się w zamian morderstwa, i to kogoś, kto w zasadzie nie zrobiła nic złego?

Chronologiczny przebieg akcji i mało skomplikowana fabuła na pewno zachęcą do obejrzenia "Snu Kasandry" osoby, które nie lubią główkować podczas oglądania filmów. Ci, którzy spodziewali się mocnego thrillera, mogą być lekko rozczarowani, jedyne, co podkreśla mroczny klimat filmu i nadaje mu "thrillerowatości", to bardzo dobre zdjęcia cenionego operatora Vilmosa Zsigmonda.

Kim jest Woody Allen, wiedzą chyba nawet najwięksi filmowi laicy. Jeśli ktoś nie oglądał żadnego z jego filmów, to z pewnością coś kiedyś chociaż o nim słyszał. O reżyserze można śmiało powiedzieć, że jest już żywą legendą, ikoną światowej kinematografii i jednym z najbardziej zasłużonych ludzi kina. Szczególną sławę przyniosły mu jego oryginalne, inteligentne scenariusze (14 nominacji do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny do dziś pozostaje niezagrożonym rekordem). Dziwi więc mnie niezmiernie fakt, że tak świetny scenarzysta, jakim jest bez wątpienia Allen, mógł stworzyć taki bubel jak "Sen Kasandry". Jak autor rewelacyjnych "Annie Hall" czy "Hanny i jej sióstr" mógł pozwolić sobie na taką wpadkę? Scenariusze Woody'ego odznaczały się zawsze bogatą treścią, głębią i przesłaniem. Scenariusz "Snu Kasandry" jest płytki jak kałuża, śmieszny (ale w złym tego słowa znaczeniu), niespójny, po prostu prymitywny. Rozmowa wuja Howarda z braćmi, jego żałosne tłumaczenia, czemu bracia bez wahania powinni zgodzić się na zabójstwo ("Tyle mi zawdzięczacie, że powinien zadziałać automat"), czy późniejsze planowanie mordu przez Iana i Terry’ego (Jak go zabić? Młotkiem czy kablem?), są żenujące, wywołują śmiech i o wiele bardziej pasują do komedii niż do thrillera.

Ktoś napisał, że "Sen Kasandry" jest najlepszym filmem Allena. Śmiem twierdzić, że autor tych słów nie oglądał ani jednego z jego poprzednich dokonań. Wszystko, co najważniejsze w filmie, w "Śnie Kasandry" po prostu kuleje: scenariusz (na którym nie zostawiłem suchej nitki), reżyseria, nawet aktorstwo. Ewan McGregor ze swoim aż nazbyt brytyjskim, wręcz teatralnym akcentem jest wyjątkowo mało przekonujący, świetny w "Michaelu Claytonie" Tom Wilkinson chyba zapomniał, że gra już w innym filmie – ta sama gestykulacja, ton głosu, facet po prostu poszedł na łatwiznę. Najlepiej z całej obsady wypadł chyba Colin Farrell, chociaż i on widziany w niemalże każdej scenie z alkoholem lub papierosem w dłoni po pewnym czasie staje się irytujący. "Sen Kasandry" rozczarował mnie po całości, nie spodziewałem się po Allenie aż tak słabego kina. Tych, którzy zdecydowali się go obejrzeć, ostrzegam, że mogą być mocno zawiedzeni, tym, którzy jeszcze nie oglądali i wahają się, odradzam – jest wiele filmów, które zasługują na większą uwagę. I tak zupełnie na koniec, Woody'emu Allenowi proponuję jednak wrócić do kręcenia ambitnych komedii, bo thrillery to mu raczej nie wychodzą.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podobno styl filmów Allena nie jest dla każdego. Mimo że z reguły nie kieruję się sądami krytyków, nic... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones