Recenzja filmu

Siekierezada (1985)
Witold Leszczyński
Edward Żentara
Ludwik Pak

O tym jak życie naśladuje sztukę, która naśladuje życie

Reżyser i pisarz mieli różne koncepcje co do filmu, ale - na szczęście dla sztuki, na nieszczęście dla świata - Stachura zakończył swój żywot przed wydaniem ekranizacji swojej powieści.
UWAGA, SPOILERY! 
TA RECENZJA ZAWIERA TREŚCI ZDRADZAJĄCE FABUŁĘ.

I
"Żeby poznajomić się z drogą dobrze, to trzeba hen w inne strony iść... Iść... Iść. Pomylić się na rozstaju."

"Ale czy warto?" Na takim rozstaju dróg spotykamy Janka Praderę (Edward Żentara), nieco nieprzystosowanego społecznie romantyka, który szuka swojego miejsca w świecie. Najprawdopodobniej zawitał tu uciekając przed przeznaczeniem, a może go szukając. Od samego początku ma się nieodparte wrażenie, że wycinka, do której się zgłosił nie jest tylko źródłem zarobku. Zresztą jak z niej miałby się utrzymać tak dobroduszny człowiek, który nie odmówi starowince swojej latarki i nowo poznanemu towarzyszowi wódki? W dodatku, zatrudnił się na wymagającej sporego zdrowia ścince, która jest najsłabiej opłacana. To wszystko narzuca myśl, że Janek stara się myślami uciec jak najdalej i ciężka praca od świtu do zmierzchu pomoże mu przeżyć jak najmniej czasu na analizach egzystencji. Najprawdopodobniej więc utracił miłość swojego życia, którą kochał tak jak kochają tacy jak on - na zawsze i do śmierci. Póki co jednak funduje sobie gehennę, bo oglądając jego życie w dziczy wiemy do czego zmierza, a i tak siebie w tej drodze karze. Wydaje mi się to nieco niedorzeczne, bo takie radykalne oczyszczenie powinno zakończyć się uwolnieniem od cierpienia. Niektórzy stwierdzą: to nie o to chodzi, on nie utracił miłości. Ja im odpowiem: czytajcie dalej, bo interpretuję film, a ten film to nie tylko ekranizacja książki, ale i hołd dla jej autora.

II
"Położyłem się wieczorem i obudziłem się rano. Przecież to zmartwychwstanie! To cud!"

Janek cierpi, lecz jako idealista wciąż szuka piękna na świecie. Piękna w naturze, która go otacza i piękna w prostocie szarych ludzi, z którymi teraz współżyje na prowincji. Natura oczami Janka jest mądra i sprawiedliwa; koegzystuje z ludźmi, którzy potrzebują jej owoców by żyć, ale jednocześnie ją szanują i żyją według jej prawideł. Ludzie zaś to miszkulancja trybunów ludowych, mędrców przydrożnych, uczciwych robotników o miękkich sercach, a grubej skórze na dłoniach i jest jeszcze ten wszelkiej maści element, który swoim istnieniem racjonalizuje dychotomię świata. Osobiście zawsze uważam, że nawet menela oddającego mocz na przystanku stać na powiedzenie jednego takiego zdania, które będę pamiętać do końca życia, bo każdy człowiek rodzi się z możliwością wypowiedzenia mądrych słów. Jednak natłok poetyckich fraz wyrzucanych z siebie przez choćby takiego Bartoszko (Jerzy Block), mógłby zawstydzić niejednego domorosłego filozofa-teoretyka i - według mnie - przeczy to prawom natury. Zważywszy więc na to, że Janek trafił do idyllicznej wręcz wioski, choć wewnętrznie sprawia sobie ból, wysuwam tezę, że ostatnie jego dni, które przyjdzie nam śledzić są swoistym rachunkiem sumienia. Na swojej drodze spotka ludzi dobrych, ludzi rozumnych i od jednych dostanie natchnienie, by znów nad ranem zmartwychwstać i ten jeden wschód słońca więcej ujrzeć, a innym sam będzie udzielał wsparcia w ich rozmyślaniach. Niczym Bóg, który zszedł do ludzi, przemierza świat nagradzając dobroć i skromność, a piętnując nikczemność. Nie szuka wśród wykształconych, a fraternizuje się z gminem, uważając że tacy ludzie są najbliżsi prawdzie objawionej. W scenie, gdy jest oparty o kontuar w karczmie w fantastyczny sposób pokazano jak delektuje się dziełem stworzenia. Harmider składający się z pijackich odzywek szumi pięknie niczym szumią liście drzew na wietrze. Pradera jest tu przez moment szczęśliwy, tu odnajduje swoją harmonię.

III
"Pani śmiech obraża wielki smutek świata."

Proste równanie: (Edward Pradera + Janek Stachura) - Janek Pradera = Edward Stachura. Tak, tak - Janek to taki ubrany w ludzką postać list pożegnalny Stachury. Stachura, jak to poeta, wiedział to już na lata przed targnięciem się na życie. Cierpiał na zaburzenia psychiczne i nie raz zdarzyło mu się wzywać śmierć. Rzeczywistą Gałązką Jabłoni była jego żona Zyta. "Siekierezada albo Zima leśnych ludzi", którą zekranizował Witold Leszczyński, jest powieścią na wskroś autobiograficzną. Literat o nom de plume "Sted" pracował niegdyś przy zrębie i podpatrywał ludzki materiał na swoje dzieło. Sam pisarz wciąż jest otaczany kultem. Moim zdaniem II wojna światowa wraz z milionami istnień zabrała nam także poezję w swojej artystycznej i myślotwórczej formie. Pozostały białe rymy o prostocie artykułu prasowego, które wykładają kawę na ławę, a nie zmuszają do myślenia i nie stymulują przyjemnych odczuć. "Stedowi" blisko do współczesnych poetów, choć ma w sobie pierwiastek naturalności właściwy dla poetów minionych stuleci. Jest prawdziwy i ciężko posegregować wszystkie jego myśli na te tylko poetyckie i te tylko wypełniające biografię. Już naprężam mięśnie by przyjąć baty przeciwników tej tezy, ale potomkiem prawdziwych poetów bardziej nazwałbym Stachurę niż Szymborską, która jest dla mnie poetą fałszywym. O ile Stachura-Pradera brata się z prostymi ludźmi i nadaje im cechy wymarzone, przez co jego twórczość rezonuje z ich odczuciami, to Szymborska wykręca poezję z jakości filozoficznej tak, by była dostępna dla mas w jak najszybszy sposób. I później te masy ubierają sofizmaty w symbole przekraczające zamysł pisarki. A ludzie u Stachury i czytelnicy tegoż nie są traktowani z założenia jak ślepcy, którym trzeba wskazać drogę. Tutaj każdy ma szansę bycia twórcą i kimś ważnym - zależy jaką drogę wybierze i jakie będzie miał ku temu środki.

IV
"Ty poznasz moje, ja poznam twoje."

Podobnie jak twórczość Stachury jest najlepiej odbierana przez ludzi o optymalnym wyważeniu pomiędzy wrażliwością i delikatnością a nietzscheańskim wręcz indywidualizmem i siłą, tak samo dzieło Leszczyńskiego jest obrazem oddziaływającym na widza, który potrafi myśleć racjonalnie i emocjonalnie. Reżyser i pisarz mieli różne koncepcje co do filmu, ale - na szczęście dla sztuki, na nieszczęście dla świata - Stachura zakończył swój żywot przed wydaniem ekranizacji swojej powieści. Leszczyński nadał inny bieg niektórym kwestiom czy nawet fabule w filmie i nie było to aprobowane przez Stachurę. Żeby utrwalić mit "Steda"-poety dobrze się stało, że nie siedział przy scenariuszu, broniąc zaciekle każdego wersu przez siebie stworzonego, bo nie ma nic gorszego niż poeta, który objawia komentarz do swoich dzieł. Tfu! Poezja, proza poetycka żyją własnym życiem i po publikacji każdy czytelnik nadaje im własną interpretację. Uważam, że Leszczyński wywiązał się z tego profesjonalnie jako scenarzysta i godnie jako miłośnik twórczości Stachury. Nie mam tej wiedzy czy reżyser miał jakiś wpływ na dobór aktorów - zapewne nie (znając centralnie sterowaną kinematografię). I choć w filmie widzimy Daniela Olbrychskiego, Franciszka Pieczkę, Ludwika Benoit czy Krzysztofa Majchrzaka, i choć pod fikcyjnymi imionami grają oni tu Daniela Olbrychskiego, Franciszka Pieczkę, Ludwika Benoit czy Krzysztofa Majchrzaka, to nie sposób uciec od myśli, iż przesiąknęli atmosferą "Zimy leśnych ludzi". Warto na chwilę zatrzymać się przy czarnej owcy polskiego kina, Majchrzaku. Scena z nim jednocześnie pokazuje esencję jego charakteru, z którego słynął też w innych rolach, ale jest również nakręcona w sposób charakterystyczny dla filmów Piotra Szulkina, w których aktor dzielił i rządził. Tutaj jest Kaziukiem, Kaziukiem był też w pamiętnej ekranizacji "Konopielki" w reżyserii Leszczyńskiego. Pokazano tu w ujmujący sposób społeczność przez duże "S" i jej naturalne prawo do osądzania. To dzięki niej przecież powstały stoły, które Kaziuk miał prawo rąbać. Jest jeszcze jedno nawiązanie do "Konopielki". W ostatniej scenie, gdy już jesteśmy na torach, widzimy upadające drzewo. Warto przypomnieć sobie prawdę ludową z Taplar o tym, kim są te drzewa. Dzięki temu mamy zakończenie podane bez niedomówień, choć niekoniecznie zgodne z oryginałem. We wstępie wspomniałem o tym, że Janek cierpi z powodu utraconej miłości. Kto coś wie o Stachurze od razu powie, że Gałązka Jabłoni vel Zyta nie umarła (co mogły sugerować sceny snów) ani tym bardziej nie porzuciła "Steda" w rzeczywistości. Gałązka Jabłoni żyje, a filmowa interpretacja jest odpowiedzią na to, co stało się z pierwowzorem Janka w realnym życiu i jakie to krzywdy wyrządziło Gałązce. Ukochany Gałązki odszedł w najgorszy sposób, zabijając ich miłość, zatruwając jej serce. Reżyser złożył hołd poecie, wplatając jego żywot w jego dzieło - majstersztyk i dowód na to, że poezja jest pewnym stanem świadomości, rozumianym przez podobnych sobie, a nie zwykłym pisarstwem czy rutynową lekturą. Ale powróćmy jeszcze na chwilę do aktorów. Olbrychski vel Kątny (vel... Stachura), to niejako sumienie i wskazówki Pradery. Aktor kradnie każdą swoją sekundę na ekranie. Tembr jego głosu, charyzma, wpasowanie w kontekst i w rolę świadczą o jego geniuszu aktorskim. Pozostając jeszcze przy twórcach filmu warto zwrócić uwagę na jakościowe dopełnienie całości muzyką. Ambient w scenach z Gałązką Jabłoni wzmaga niepokój, jednak sakralne "Amen" ze "Stabat Mater" Antonio Vivaldiego jest tyleż pięknym utworem w samym sobie, co nieco wpływającym na interpretację filmu.

V
"Ono w powietrzu zostało zapisane i jeszcze długo będzie się niosło."

Oglądałem "Siekierezadę" wiele razy i za każdym razem mam coś w gardle ciężkiego i powietrze w moich nozdrzach jest wyraźniejsze na tyle, by przypomnieć sobie o tym, że w ogóle oddycham, czyli żyję. Kto o tym na co dzień pamięta? Mam wenę twórczą, chcę kochać i zadumać się nad sobą. Wiem, że mam do czynienia z wielką sztuką, z Poezją. I wiem też, że z materią bardzo skrajnie ocenianą. Czasem odnoszę wrażenie, iż "arogancki wieśniak" Majchrzak, "karierowicz PZPR i PO" Olbrychski czy - zwłaszcza - "pozer dla gówniarzy" Stachura są wystarczającym dla niektórych krytyków balastem, ciągnącym "Siekierezadę" na dno pełne mułu i inwektyw. Nawet dość często się z takim podejściem spotykam, dlatego polecam rzeczonym krytykom oglądanie nacjonalistyczno-hagiograficznych seansów pod patronatem obecnych państwowych instytucji albo wyluzowanie. Nie mówię też, że trzeba znać książkę - nawet wydaje mi się, że nie jest świętokradztwem oglądnięcie najpierw ekranizacji "Siekierezady", a dopiero potem zaznajomienie się z tekstem. Oba zresztą źródła są klasą samą w sobie. Dialogi - choć pewnie wydają się wydumane - są piękne w swojej formie i przekazie. Zanussi przecież też raczy nas pretensjonalnymi rozmowami, tak więc dlaczego nie razi nas to w akademickich rozważaniach przy kawie na uczelni, a przeszkadzać miałoby w robotniczej dziczy, w której żył Pradera? Niby inteligencja jest w rozważaniach o życiu lepsza niż prosty lud? Kontestując dalej film można zapytać: czemu Żentara w głównej roli? Ale czy naprawdę wczulibyśmy się w postać Pradery, gdyby był to Englert albo Linda? Żentara zjednoczył się z Jankiem, a patrząc z perspektywy jego biografii, może nawet zbyt bardzo. Teraz odbierając jego grę, można śmiało powiedzieć, że grał człowieka, który już wiedział co będzie. Nie wspominałem w tej recenzji o najbardziej przykuwających uwagę scenach, jak ta z objazdową biblioteką czy rozmową trzech panów pod koniec, bo to samemu trzeba przeżyć. I smakować te dialogi, i rozmyślać co autor miał na myśli. Bo ten film jednocześnie rani i koi. Piosenka ze słowami Stachury, którą słychać podczas - umownych - napisów końcowych wnosi jakieś spełnienie przy interpretacji filmu i jest wisienką na torcie. Omawiane tu dzieło jest kompletne od pierwszej do ostatniej sekundy. Czy warto obejrzeć ten twór w pozbawiony dziennych problemów wieczór, nie sięgając podczas seansu po telefon i przekąski? - "Bardzo to warto." Czy warto sięgnąć po książkę, na podstawie której powstał? - "O tak - to warto." Czy warto było Janku tak żyć i tak skończyć?  - "Jeszcze jak warto!"
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Tam poza elipsą bardzo rzadko się bywa, przeważnie jest się tu – na wisience". Zdanie wypowiedziane w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones