Recenzja wyd. DVD filmu

Strach(y) w ciemności (2007)
Blutch
Marie Caillou
Aure Atika
Guillaume Depardieu

I have a constant fear that something’s always near...

"Strach(y) w ciemności" (w oryginale "Peur(s) du Noir") to francuska antologia filmów animowanych, przygotowanych przez uznanych na Zachodzie twórców komiksów i grafików, takich jak Charles
"Strach(y) w ciemności" (w oryginale "Peur(s) du Noir") to francuska antologia filmów animowanych, przygotowanych przez uznanych na Zachodzie twórców komiksów i grafików, takich jak Charles BurnsCharles Burns, Lorenzo Mattotti czy Christian Hincker, znany jako Blutch. Każdy segment filmu związany jest z pojęciem "strach". Ci jednak, którzy spodziewają się kolejnego miksu kiczowatych horrorzastych opowiastek, wypełnionych posoką i nagłymi jumpscare’ami, srogo zawiodą się, oglądając "Strach(y)".

Antologia ta podejmuje nieco inny kierunek... a przynajmniej tak się widzowi wydaje. Zarówno same segmenty, jak i odrębne całości nie są tak naprawdę straszne. Bohaterowie nie są wyraziści, fabuła segmentów często też zawodzi, idąc w nadmierną abstrakcyjność i niewytłumaczalność miast porządnie przestraszyć. Na pewno jednak "Strach(y)" są niejednoznaczne, frapujące, niewygodne, przede wszystkim zaś – intrygujące. Widz ma wrażenie, że film bawi się z nim, nie chcąc dać jednoznacznej odpowiedzi, czy chce przerażać, czy jest próbą wnikliwej analizy samego pojęcia "strachu". Może to zmęczyć widza, który zwykle oczekuje od filmu jasnego postawienia sprawy.

Poszczególne opowieści poprzedzielane są krótkimi, abstrakcyjnymi animacjami autorstwa Pierre’a di Sciullo, podczas których różne głosy opowiadają, co wzbudza w nich strach. Te segmenty z jednej strony znakomicie potrafią wzmocnić poczucie odrealnienia i wgłębiania się w istotę strachu, lecz z drugiej strony – mogą też zepsuć nastrój. Wszak jakże to – czemu po przepięknie narysowanym, niesamowicie klimatycznym dziełku Lorenzo Mattottiego, które oderwało mnie od rzeczywistości i wciągnęło całkowicie – czemu słyszę po nim monolog o obżarstwie, rasizmie i nazwisko Martina Luthera Kinga?

Jak to we wszelkiego rodzaju antologiach filmowych, poszczególne segmenty nie są równej jakości. Jednak nie schodzą one poniżej pewnego poziomu. Znakomite są segmenty Mattottiego i Blutcha – wyjątkowo starannie narysowana opowieść o strasznym szlachcicu, który postanowił wyprowadzić swoje głodne psy na spacer, to zdecydowanie najbardziej brutalna i niepokojąca część "Strach(ów)". Charles Burns raczy nas historią pewnego młodzieńca zafascynowanego entomologią, który pewnego razu znajduje w lesie dziwnego owada... Nie będę zdradzał (trzeba przyznać, iście cronenbergowskiego) zakończenia (ci, którzy oglądali wszystkie części "Koszmaru z ulicy Wiązów", mogą spróbować się go domyśleć). Ogólnie wyjątkowo nieprzyjemny to segment, jednak subiektywnie najbardziej straszny, gdyż Burns zakreślił pewien rozwój głównego bohatera – co pozwala nam odpowiednio przejąć się jego losem.

Reżyserem kolejnej części jest Marie Caillou i jest to najmniej udany fragment filmu – głównie z powodu animacji, która jedynie połowicznie spełnia swoje zadanie. Dobrze oddaje surrealistyczne strachy, które przeżywa główna bohaterka, jednak ludzkie sylwetki i ruchy są animowane wręcz okropnie. Ostatnim segmentem jest fantastyczna animacja Richarda McGuire’a, w kwestii fabularnej najbardziej tradycyjna. Oto pewien człowiek znajduje schronienie w pustym domu. W ręce wpada mu album ze zdjęciami, które sugerują, że dawna właścicielka mogła być osobą niezbyt stabilną psychicznie... Segment McGuire’a jest fenomenalnie zrealizowany, z żywą kreską, doskonale stopniowanym nastrojem i wspaniałą grą czerni i bieli. Zdecydowanie jest to moja ulubiona część "Strach(ów)" i bardzo dobre zwieńczenie całości.

Technicznie film jest wykonany co najmniej bardzo dobrze. Różnorodne style animacji gwarantują ciekawe wrażenia wizualne, a delikatna, subtelna muzyka, której – na dobrą sprawę – jest bardzo mało, sprzyja nastrojowi filmu.

"Strach(y) w ciemności" to rzecz ciekawa, pasjonująca, lecz nie dla wszystkich. Na pewno spodoba się fanom subtelnego, stylowego horroru. Pozostali – bez zaakceptowania reguł, które narzucają "Strach(y)", nie mają czego tu szukać. Mimo kilku mankamentów – m.in. nierównego poziomu - antologia ta jest godna polecenia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?