Recenzja filmu

Strasznie szczęśliwi (2008)
Henrik Ruben Genz
Jakob Cedergren
Lene Maria Christensen

Mroczny urok prowincji

Choć fabuła bazuje na sprawdzonym i dość prostym pomyśle, twórcy filmu potrafili zgrabnie wymieszać poszczególne elementy, dzięki czemu niemal w ogóle nie odczuwa się wtórności obrazu.
Bardzo cieszę się z premiery "Strasznie szczęśliwi" w naszych kinach. Film ten może przyczynić się do zmycia z twarzy polskich twórców uśmieszku zadowolenia, boleśnie bowiem przypomina, jak bardzo zacofanym filmowo krajem jest Polska. Podczas gdy my pławimy się w rozkoszach 'wsi spokojnej, wsi wesołej', na świecie jak grzyby po deszczu wyrastają filmy nie mniej zabawne, lecz pokazujące mroczne strony głębokiej prowincji. "Strasznie szczęśliwi" to duński owoc tego trendu Do miasteczka na krańcu świata trafia nowy policjant. Został zesłany za karę, za bliżej niesprecyzowany wybryk, jakiego dopuścił się w Kopenhadze. Tu ma dojść do siebie. W mieścinie niby nic się nie dzieje, spokój i cisza – idealne miejsce dla stróża prawa ze zwichniętą psychiką. Problem w tym, że małe miasteczko wcale nie jest rajem. Mieszkańcy trzymają się razem i krzywym okiem patrzą na przybyszów z zewnątrz. Mają własne prawa i sporo tajemnic, które nie powinny wyjść na jaw. Dzielny policjant szybko wplącze się w aferę z porywczym mężem, bitą żoną i lekarzem-morfinistą w rolach głównych. Próbując sobie poradzić, zatopi się po uszy w... bagnie. "Strasznie szczęśliwi" na ekranie wypada jak połączenie "Dogville" z "Hot Fuzz". Pełno tu dziwnych, nietuzinkowych postaci, do tego dochodzi czarny, skandynawski humor, co tworzy wyjątkową mieszankę dramatu z komedią. Choć fabuła bazuje na sprawdzonym i dość prostym pomyśle, twórcy filmu potrafili zgrabnie wymieszać poszczególne elementy, dzięki czemu niemal w ogóle nie odczuwa się wtórności obrazu. Film mógłby być może nieco krótszy. Henrik Ruben Genz ma pewne problemy z utrzymaniem tempa. Czasem wydaje się, że niepotrzebnie się hamował, zamiast pójść na całość. Wszystkie niedostatki fabuły wynagradza jednak mocno ironiczne zakończenie, które chyba tylko w kinie skandynawskim mogło wypaść równie prawdziwie. I na koniec jeszcze jedna uwaga. Polecam nie wychodzić wraz z pojawieniem się napisów końcowych. Dzięki temu będziecie mogli posłuchać znakomitej i słusznie nagrodzonej w Danii piosenki zespołu Kira and the Ghost Riders. Zresztą cała ścieżka muzyczna, choć niezbyt bogata, warta jest przesłuchania.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Duńskie produkcje są raczej rzadkością w polskich kinach. Kiedy już jednak takowa do nas trafi, to robi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones