Recenzja wyd. DVD filmu

Szepty i krzyki (1972)
Ingmar Bergman
Harriet Andersson
Kari Sylwan

Rodzinna egzaltacja

"Szepty i krzyki" są porażką na tylu polach, że mogłyby spokojnie stanowić instruktaż dla wszelakich twórców, jak nie należy tworzyć filmów. Na polu estetycznym film jest całkowitym kiczem -
W latach 70. XX wieku Ingmar Bergman był prawdziwą gwiazdą kina. Szwedzki reżyser, po ogromnych sukcesach komercyjnych i festiwalowych w dwóch ostatnich dekadach, na dobre zagościł w grupie cenionych twórców filmu autorskiego i nawet nie myślał, aby odłożyć kamerę na bok i przestać kręcić. Pewnej nocy sen z powiek spędzała mu wizja trzech sióstr i rozgrywającego się wokół nich dramatu rodzinnego. Podobno właśnie tak w głowie reżysera narodziły się "Szepty i krzyki" - z perspektywy czasu jeden z najsłynniejszych filmów w dorobku Szweda.

"Szepty i krzyki" są dramatem, którego akcja odbywa się w XIX-wiecznej rezydencji w Szwecji. Do umierającej na raka macicy Agnes (Harriet Andersson) przyjeżdżają dwie siostry, aby wesprzeć ją w ostatnich chwilach jej życia. Szybko okazuje się, że obie siostry - Maria (Liv Ullmann) i Karin (Ingrid Thulin) - nie odnajdują się w zaistniałej sytuacji, a jedyną osobą wspierającą Agnes i pomagającą jej jest gospodyni Anna (Kari Sylwan). W obliczu dawno nie odbywającego się spotkania rodzinnego Maria i Karin zaczynają sobie przypominać sytuacje z ich dzieciństwa.


Te wszystkie zdarzenia fabularne są punktem zapalnym dla Bergmana - reżyser wprowadza nowe postaci, używa retrospekcji, coraz mocniej uwypukla warstwę estetyczną filmu. Cechą charakterystyczną wszystkich zabiegów reżysera jest to, że wszystko robi całkowicie beznamiętnie i nieudolnie, z każdą sekundą coraz mocniej gubiąc się we własnej otchłani pretensji.


"Szepty i krzyki" są porażką na tylu polach, że mogłyby spokojnie stanowić instruktaż dla wszelakich twórców, jak nie należy tworzyć filmów. Na polu estetycznym film jest całkowitym kiczem - twarze aktorek zmieniające się w kolor karmazynu to prawdopodobnie najgorszy zabieg estetyczno-montażowy, jaki kiedykolwiek popełniono w kinie. Równie źle jest na każdym innym polu. Intelektualnie jest pusto i frustrująco. Nic w tym dziwnego, skoro Bergman użył tu swojego starego i zawodnego schematu - scenariusz jak zwykle bogaty jest w nienaturalnie wydłużone, puste, odnoszące się do najbardziej prymitywnych zagadnień z psychologii monologi. Owe monologi powodują, że w filmie nie ma jakiejkolwiek wiarygodności psychologicznej. Dosłownie każda postać jest jedynie zbiorem pustych frazesów i stanowi jedynie pretekst dla drugiej. Duża w tym zasługa przerysowanego aktorstwa. Jednak jest ono takie wyłącznie z winy Bergmana. W jednej ze scen okropność gry aktorskiej i brak jakiegokolwiek warsztatu Bergmana zaszła tak daleko, że jedna z postaci, zamiast rzeczywiście umrzeć - popada w żałosną egzaltację, oznajmiając wszem i wobec, że właśnie umiera.


Rzecz jeszcze o tytułowych szeptach i krzykach. Oczywiście są - perfidnie wykalkulowane, nastawione na najbardziej prymitywną manipulację. Bergman próbuje wzbudzić współczucie środkami wyrazu, które są tak tanie, jak wszystko inne w tym filmie. 


"Szepty i krzyki" to film obrzydliwy i trywialny. Całkowicie pozbawiony subtelności, nie angażujący emocjonalnie, parodystyczny koncert kiczu i hochsztaplerki Bergmana, który na myśl przywodzi najgorsze i tandetne wyroby rzemieślnicze, które pozują na wielkie i nieodgadnione dzieła sztuki. Całkowicie szczerze mogę powiedzieć, że "Szepty i krzyki" to jeden z najgorszych filmów jakie kiedykolwiek oglądałem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pokątne szepty, przeraźliwe, mrożące krew w żyłach krzyki. Tajemnice, zadry z przeszłości, skrywane nie... czytaj więcej
Podobno ten film został wyśniony przez Ingmara Bergmana. Reżyser wspominał, że przez długi czas... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones