Recenzja filmu

Szepty i krzyki (1972)
Ingmar Bergman
Harriet Andersson
Kari Sylwan

Śmierć jak kromka chleba

Uczucie intymnego obcowania z bohaterkami "Szeptów i krzyków" będzie towarzyszyć nam już do końca. Poprzez retrospekcje (wizje?) stopniowo poznamy każdą z sióstr: egocentryczną, schowaną za
Pokątne szepty, przeraźliwe, mrożące krew w żyłach krzyki. Tajemnice, zadry z przeszłości, skrywane nie tylko przed najbliższymi, ale również przed sobą perwersje. Skrajny egoizm, pielęgnowanie zazdrości, koszmar konwenansów i małżeństw z rozsądku, penetracja kobiecego umysłu. Ingmar Bergman po raz kolejny wchodzi niezwykle głęboko do wnętrza ludzkiej psychiki.

Przez pierwsze kilka minut nie pada żadne słowo, przemawiają same kadry. Widzimy skąpany w czerwieni (sugestywnej niczym u Kieślowskiego, przytłaczającej jak u Dario Argento) pokój, a w nim tykający zegar. W końcu kamera zatrzymuje się na zbolałej twarzy śmiertelnie chorej Agnes. Jej siostry śpią, a my czujemy się jakoś nieswojo zostając z nią sam na sam.



Uczucie intymnego obcowania z bohaterkami "Szeptów i krzyków" będzie towarzyszyć nam już do końca. Poprzez retrospekcje (wizje?) stopniowo poznamy każdą z sióstr: egocentryczną, schowaną za przygotowanymi na każdą towarzyską okazję maskami, Marię (Liv Ullmann) oraz chłodną, pozornie zamkniętą Karin (Ingrid Thulin). Na relacje z umierającą Agnes spojrzymy przez pryzmat ich przeszłości. Będziemy świadkami najważniejszych, najbardziej wstydliwych chwil ich życia: romansu Marii z Davidem, lekarzem Agnes (Erland Josephson) czy dogorywającego małżeństwa pokaleczonej emocjonalnie Karin, próbującej odnaleźć rozkosz wzorem Eriki Kohut z "Pianistki".



Bergman nie ma zamiaru oceniać swoich bohaterek, lecz bacznie im się przygląda. W przeszłości zaś upatruje przyczyn ich późniejszych relacji w stosunku do siebie, a przede wszystkim do Agnes i jej choroby. Scena, w której Karin jawnie wyraża swoją pogardę względem umierającej, a przerażona Maria wyrywa się z jej objęć, to momenty kluczowe dla całej historii. Fakt, że to Anna, którą gardzą z racji jej statusu okazuje się być jedyną, która zostaje z Agnes do końca, tym silniej uwypukla ich obojętność.

Film Bergmana nie byłby tak sugestywny bez znakomitego aktorstwa, wymagającego od aktorek niezwykłych umiejętności. Trudność ról polegała w głównej mierze na wyrażaniu emocji bez słów. Wszystkie poradziły sobie z tym zadaniem doskonale. Liv Ullmann w podwójnej roli fenomenalnie uchwyciła zarówno łagodność matki, jak i pozory łagodności Marii, każdy grymas Harriet Andersson w roli Agnes wywoływał ciarki, zaś Ingrid Thulin koncertowo oddała rozchwianie emocjonalne Karin. Błysk aktorskiego geniuszu widoczny jest choćby w scenie wiwisekcji umysłu Marii, przeprowadzonej przez Davida. Doktor wyczytuje z każdej najmniejszej zmarszczki, z grymasu twarzy i z oczu, prawdziwy charakter bohaterki. Szyderstwo, obojętność, egoizm, wygodne życie, znudzenie, taka jest diagnoza lekarza. Aktorka za pomocą mimiki twarzy idealnie wyraziła chęć ukrycia wspomnianych przez niego cech, celowo nieudolnie maskując je uśmiechem. Ten sam arcygenialny poziom zaprezentowała także Ingrid Thulin. Widać to w scenie, w której w końcu daje upust swoim słabościom, szukając pojednania z Marią. Kiedy próbuje pocałować ją w sposób noszący znamiona kazirodztwa, następuje nie tylko erupcja kumulowanych przez lata emocji, chowanych przed cynicznym mężem, ale także jedna z najlepiej odegranych scen w całym filmie.



Oceniając dzieło Bergmana, nie można zapomnieć o jego walorach stylistycznych. Wspomniana wcześniej, tworząca scenografię wszechobecna czerwień, jest tak silnie wyeksponowana, że sprawia wrażenie osobnego bohatera. Zresztą cała kolorystyka odgrywa tu istotną rolę. Białe stroje sióstr, zamienione w końcu na żałobną czerń, kusząca, czerwona suknia Marii, to niezwykle wymowne, trwale zaadaptowane w kulturze, jednoznaczne symbole. Całość dopełnia również sposób budowania kadrów przez Svena Nykvista, twórcę zdjęć do "Ofiarowania" Andrieja Tarkowskiego (jednych z najlepszych w historii kina) oraz etatowego operatora Bergmana. Z jednej strony fetyszystycznie wręcz skupia on kamerę na detalach (nienaturalnie głośny zegar, zdający się uporczywie odliczać ostatnie chwile życia Agnes) i na twarzach bohaterek (intensyfikując ich emocje), z drugiej zaś ukazuje przytłaczającą, klaustrofobiczną przestrzeń pokoju, niejako alegorii stanu wewnętrznego bohaterek.

Film Bergmana to wielopłaszczyznowe, porażające swą autentycznością arcydzieło kina psychologicznego. Szepty i krzyki zaś, wbrew temu, co głosi napis z epilogu, nie zamilkną od razu po jego zakończeniu. Zostaną w głowie jeszcze na długo po seansie.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podobno ten film został wyśniony przez Ingmara Bergmana. Reżyser wspominał, że przez długi czas... czytaj więcej
W latach 70. XX wieku Ingmar Bergman był prawdziwą gwiazdą kina. Szwedzki reżyser, po ogromnych sukcesach... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones