Recenzja filmu

This Is It (2009)
Kenny Ortega
Michael Jackson

Powrót Króla

W filmie autor "Thrillera" jest gejzerem energii eksplodującym ekstatycznie podczas prób. Ten Piotruś Pan aż się pali, by odlecieć do muzycznej Nibylandii wraz ze swoimi słuchaczami.
W okolicach Halloween ulubioną pożywką widzów są krwiste horrory o tępych małolatach dających się pożreć bądź zaszlachtować różnej maści szkaradom. Jeśli jednak odrzuca Was widok rozrywanych ciał pojękujących w rytm kolejnych uderzeń młotka, zawsze możecie wybrać się do kina na roztańczone ghost story pt. "Michael Jackson's This Is It". W tej chwili to najgorętsza premiera z Hollywoodu – wytwórnia Sony wydała 60 milionów dolarów na materiały wideo, na których zarejestrowano przygotowania zmarłego przed kilkoma miesiącami króla popu do ostatniej trasy koncertowej. Montażem i reżyserią zajął się Kenny Ortega, który na śpiewach i tańcach zna się jak mało kto. W końcu to on zrealizował trzy części "High School Musical", gdzie Zac Efron z lepiącą się od żelu grzywką podskakiwał raźno na boisku koszykówki, zamiast wrzucić piłkę w odpowiednie miejsce. Z setek godzin nagrań Ortega w ekspresowym tempie zmontował 112-minutowy film, który ogląda się z dużą przyjemnością. Co bardziej ambitni widzowie powinni jednak pamiętać przed seansem, że nie idą na klasyczny film dokumentalny. "This Is It" rzadko kiedy próbuje przedrzeć się przez niezliczone warstwy wybielonej skóry Jacksona i dotrzeć do jego prawdziwego oblicza. Przed kamerą 50-letni piosenkarz jest przede wszystkim Artystą spalającym się do reszty dla potrzeb stworzenia wybitnego show. Zapomnijcie o doniesieniach plotkarskich mediów, w których roztrząsano psychiczną i fizyczną dezintegrację Jacksona. W filmie autor "Thrillera" jest gejzerem energii eksplodującym ekstatycznie podczas prób. Ten Piotruś Pan aż się pali, by odlecieć do muzycznej Nibylandii wraz ze swoimi słuchaczami. "This Is It" to dowód na to, że gdyby trasa koncertowa doszła do skutku, Jackson niechybnie powróciłby w glorii chwały na firmament show-biznesu. Jego muzyka ma wciąż siłę rażenia porównywalną z kanonadą artylerii. Nie wierzę, że na sali kinowej znajdzie się choćby jedna osoba, która nie będzie podrygiwać kolanem do rytmu "Smooth Criminal", "Black and White" czy "Beat It". I jak te piosenki są w filmie opakowane: dziesiątki tancerzy, fenomenalne nagłośnienie, wbijająca w fotel pirotechnika. Wieszcz napisałby tylko: Wstąpiłem na działo, dwieście armat grzmiało.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Hucznie zapowiadany powrót Króla Popu na scenę wywołał wybuch ekstatycznych uniesień jego wiernych fanów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones