Recenzja wyd. DVD filmu

Uśpieni (2014)
John Pogue
Jared Harris
Sam Claflin

Opętanie czy choroba psychiczna?

"Uśpieni" w większości odchodzą od tandetnych chwytów, stawiając na nastrojowość i tajemniczość. Pozwalają odczuć dreszczyk niepokoju, a później spokojnie zasnąć. 
W moim pojęciu filmowym, istnieją cztery gatunki horrorów: krwawe (siekanko-rąbanki, bazujące na strachu, wynikającym z obrzydzenia), klasy "Ź" (wszystkie produkcje niskobudżetowe o zielonych glutach uciekających szybem wentylacyjnym i zmutowanych rekino-ośmiornico-pająkach), science fiction (zombie, okrutne wirusy, broń masowej zagłady) oraz nadprzyrodzone (duchy, okultyzm, trzęsące się meble i nagle wyskakujące, wykrzywione efektami specjalnymi, twarze). Ostatni z rodzajów dzielę jeszcze na: wierzących i sceptyków. Jeżeli mam do czynienia z filmem o wierzącym, to wiem, że główny bohater postanowi wybawić czyjąś duszę, uwolnić ją i zapewnić zbawienie. W przypadku sceptyków rzecz nie jest tak oczywista. "Uśpieni" w reżyserii Johna Pogue należą właśnie do tej grupy – filmów nadprzyrodzonych ze sceptykami w roli głównej.

Profesor Joseph Coupland (Jared Harris) jest kontrowersyjnym wykładowcą. Prowadzi badania, które nie wszystkim przypadają do gustu. Próbuje wyleczyć Jane Harper (Olivia Cooke), wieloletnią bywalczynię zakładów psychiatrycznych, która zmaga się z… napadami telekinetycznymi. Profesor bynajmniej nie sądzi, iż owe epizody związane są z duchami czy demonami. Traktuje przypadek dziewczyny stricte naukowo. Zatrudnia pomocników, studentów – kamerzystę Briana (Sam Claflin), lekarkę Krissi (Erin Richards), technika Harry’ego (Rory Fleck-Byrne) – i próbuje na dziewczynie terapii złożonej z najdziwniejszych, psychologicznych zabiegów. Jaka jest prawda na temat Jane? Czy profesor postawił właściwą diagnozę? Czy uda się ją wyleczyć?

Filmy o sceptykach mnożą się ostatnimi czasy jak grzyby po deszczu. Może dlatego, że w jakiś sposób urzeczywistnia to całą historię? Widz jest bardziej skory uwierzyć w prawdopodobieństwo historii, jeżeli (o ironio!) główny bohater sam w nią wątpi. Skoro już o prawdopodobieństwie – "Uśpieni" to na przykład, podobno, film na faktach. Ile w tym prawdy, nie wiem. Swoją drogą zadziwia mnie niezmiernie, że połowa tych wszystkich nadprzyrodzonych produkcji jest rzekomo na jakichś wydarzeniach z codzienności oparta. Dziwne, że się o tym nie mówi. A, zapomniałam, duchy i demony (tak samo jak kosmici) gnieżdżą się tylko w krajach anglojęzycznych.

"Uśpieni" powracają nieco do tradycji horroru, kiedy to najważniejszym elementem gatunku był nastrój grozy. Przez pierwsze kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt minut filmu w zasadzie nic się nie dzieje. Mimo wszystko wciąż chce się patrzeć na ekran. Spokojne lokacje, lata 70., papieros odpalany od papierosa, inteligentni studenci i wreszcie Jane, która stanowi wizualne skrzyżowanie dziewczynki z "Klątwy" Wednesday z "Rodziny Adamsów" – coś wisi w powietrzu. Kamera dokonuje niespiesznych najazdów i odjazdów, raz jest zewnętrznym obserwatorem, raz kieruje nią jeden z bohaterów. Nic się na widza nie rzuca, co jest nawet bardziej dojmujące, bo tkwi się w wiecznym przekonaniu, że w następnym ujęciu jednak się rzuci.

Horrory polegają zazwyczaj na płaszczyźnie aktorskiej. Sztuczne emocje, nieodpowiednie reakcje, to niemalże wizytówki gatunku. Od kilku lat jednak obserwuję zmianę tendencji w tym zakresie. Kino grozy otrzymuje większe wsparcie finansowe, które często wykorzystuje, wzmacniając obsadę. Nie inaczej jest w "Uśpionych". Postać Jareda Harrisa jest wyraźnie nakreślona, o silnej motywacji i budząca zainteresowanie swoją tajemniczością. Dodatkowo wydaje się niejednoznaczna w ocenie moralnej. Jak na horror – bajka. Młodsza część ekipy filmowej również się spisuje, chociaż nie ma powodów, by chwalić ją na równi z Harrisem.

Niestety, misterna konstrukcja dobrej obsady i nastrojowości, zaczyna chwiać się gdzieś w trzech czwartych filmu. Zepsucie produkcji, kiedy zmierza ku końcowi to coś, za co reżyserom i scenarzystom powinno się dawać kopniaki w cztery litery. Znika gdzieś nagle niedopowiedzenie, a zastępuje je sztampa i typowość. Bohaterowie zaczynają głupieć. Strach wynikający z napięcia, staje się śmiechem z trzęsących lamp, obijających o ściany przedmiotów i lewitujących ludzi. Chwila, w której bohaterowie chwytają się za ręce, siedząc przy okrągłym stole, doprowadza do absolutnego rozpadu atmosfery. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego zdecydowano się na scenę tego typu.

Film grozy przeżywa aktualnie rozkwit. Pojawia się może mniej produkcji, reprezentują one jednak znacznie wyższy poziom niż jeszcze kilka lat temu, gdy rocznie wypuszczano na rynek kilka lub nawet kilkanaście kinowych premier. "Uśpieni" to produkcja warta uwagi. Przynajmniej w większości odchodzi od tandetnych chwytów, stawiając na nastrojowość i tajemniczość. Pozwala odczuć dreszczyk niepokoju, a później spokojnie zasnąć. Jeżeli stronicie od kina grozy z powodu zbytniej bojaźliwości, a chcielibyście rozpocząć przygodę z horrorami, to "Uśpieni" sprawdzą się idealnie. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Okultystyczny horror Johna Pogue'a częściej śmieszy, niż straszy, ale przede wszystkim nudzi. Od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones