Recenzja filmu

Ukryty wymiar (1997)
Paul W.S. Anderson
Laurence Fishburne
Sam Neill

Horyzont zdarzeń

Zastanówmy się, jaki element filmu w najbardziej znaczącym stopniu czyni go unikalnym? Obsada? Nie do końca, wszak jeden aktor zazwyczaj grywa w wielu filmach i w odgrywanych przez niego rolach
Zastanówmy się, jaki element filmu w najbardziej znaczącym stopniu czyni go unikalnym? Obsada? Nie do końca, wszak jeden aktor zazwyczaj grywa w wielu filmach i w odgrywanych przez niego rolach niejednokrotnie pojawia się "echo" wcześniejszych kreacji. Scenariusz? Już bliżej, lecz nawet w najbardziej oryginalnym skrypcie nie da się uniknąć wyświechtanych motywów, pojawiających się w dziesiątkach (jeżeli nie w setkach) innych filmów. Muzyka? Blisko, blisko. Scenografia? Jeszcze bliżej, ale wciąż niecelnie. Otóż tym, co czyni film unikalnym, jest coś, na co składają się wszystkie wymienione powyżej elementy. Tym czymś jest klimat. To właśnie on sprawia, że ruchome obrazy zyskują głębię i tym samym stają się czymś więcej, niż tylko ruchomymi obrazami. Wstęp ten nie jest przypadkowy. Film, będący przedmiotem owego tekstu nie byłby tym, czym jest (o tym za chwilę), gdyby nie charakterystyczna atmosfera, która przenika każdą klatkę taśmy filmowej. Opowieść o zaginionym statku Event Horizon i o ekipie ratunkowej, która znajduje go krążącego bezwładnie po orbicie Neptuna, raczej nie rzuci nas - widzów - na kolana poziomem aktorstwa, wykonania czy scenariusza (który jednak potrafi zaskoczyć). Każdy z tych elementów prezentuje się poprawnie, jednak żaden z nich nie ma w sobie niczego, co byłoby w stanie zapewnić dziełu Paula W. S. Andersona miejsce w panteonie science fiction. I choć film w istocie raczej nie ma szans aby tam trafić, to bardzo dobry i wyrazisty klimat sprawia, że "Ukryty wymiar" naprawdę może się podobać! Dzieje się tak dzięki zachowaniu odpowiedniej równowagi między operowaniem suspensem, a bezpośrednim straszeniem widza (powiedzmy nagłym hukiem zamykającej się szafki). Scenografia, muzyka i momenty ciszy sprawiają, że atmosfera niejednokrotnie robi się bardzo ciężka i film trzyma widza w ciągłym napięciu. Co ciekawe, jego twórcy nie zdecydowali się owijać w bawełnę, i stopień brutalności pojawiającej się na ekranie jest naprawdę wysoki (przy czym słowo "wysoki" naprawdę należy potraktować poważnie!). Osoby o słabych nerwach, albo wrażliwe na widok krwi i innych nieprzyjemnych obrazków, powinny dobrze się zastanowić, zanim sięgną po "Ukryty wymiar", gdyż obfituje w takie sceny, i nie brakuje nawet tak ostrych momentów, jak ujęcia przedstawiające puste oczodoły po rozszarpanych oczach lub wnętrzności leżące na stole. Na szczęście twórcy nie przesadzili - sceny typu gore nie wyglądają na przesadzone i sprawiają wrażenie dosyć realistycznych. Kilka słów o technicznej stronie filmu. Jeżeli chodzi o styl i wygląd scenografii, jest naprawdę bardzo dobrze. Montaż dźwięku i obrazu także nie budzą większych zastrzeżeń, a efekty specjalne, choć dosyć nierówne, także nie przeszkadzają w oglądaniu. Pod tym względem film jest niezły. Nieco gorzej jest z aktorstwem, ale raczej nie ma sensu narzekać - właściwie nie było tu miejsca, aby aktorzy mogli pokazać z siebie coś więcej. Problem pojawia się, gdy z oceniania poszczególnych elementów filmu muszę przejść do ocenienia całość - wszak to powinno być puentą recenzji. "Ukryty wymiar" raczej nie zapisze się złotymi literami w historii gatunku, jednak i tak jest naprawdę dobrym filmem science fiction z rewelacyjnym klimatem i całkiem niezłą fabułą. Miłośnikom tego rodzaju kina polecać go nie trzeba. Pozostałych widzów również zachęcam, aby się z nim zapoznali - jeżeli nie jesteście zbyt wrażliwi na brutalność w filmach (w tym przypadku kategorycznie go odradzam), istnieje szansa, że "Ukryty wymiar" naprawdę wam się spodoba.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones