Recenzja filmu

Upadłe anioły (1995)
Kar-Wai Wong
Leon Lai
Michelle Reis

Twoje miasto

Skrzyżowanie "Dymu" Wayne'a Wanga i "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Tak najkrócej i najszybciej można by opisać "Upadłe anioły", gdyby konieczna była jakaś etykietka na szufladę, w której ktoś
Skrzyżowanie "Dymu" Wayne'a Wanga i "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Tak najkrócej i najszybciej można by opisać "Upadłe anioły", gdyby konieczna była jakaś etykietka na szufladę, w której ktoś chciałby upchnąć ten film. Bo też z jednej strony jest w "Upadłych aniołach" austerowska z ducha poezja wielkiego miasta, tyle że w wydaniu swoistego "chińskiego techno", i tarantinowska precyzja splotu fabularnych wątków. Czy to znaczy, że Kar-wai jest kompilatorem? Nie. Choć można oczywiście powiedzieć, że o tym, o czym mówią "Upadłe anioły", opowiadał już niejeden film. O samotności ludzi w wielkim mieście, o przypadkowych spotkaniach, o mijaniu się uczuć. Tak, ale to niejako stały temat sztuki. Problem więc nie w tym, co się mówi, bo tu trudno wymyślić coś nowego, ale jak się to robi. A Kar-wai jak mało który reżyser potrafi "zakręcić" starym archetypem i atrakcyjnie go opakować. I jeszcze do tego, w czas, gdy wszystko ponoć już się kończy, umie przewrotnie pocieszyć i powiedzieć, że nie kończy się nic, bo wszystko powtarza się od początku. Obraz w "Upadłych aniołach" utkany jest ze świateł nocy, jej mroku, muzyki i ruchu. Zdjęcia to zwalniają, to przyspieszają, szerokokątny obiektyw to rozpycha wąskie przestrzenie, to oddala od siebie ludzi, kamera "z ręki" tańczy wokół bohaterów, a gwałtowny, zaskakujący montaż nadaje tej "choreografii nocy" pulsujący rytm, który wzmocniony znakomicie dobraną muzyką wprawia widza w niby-hipnotyczny trans. Widz nie zastanawia się, czy bohaterowie są dobrzy, czy źli, czy są prawdziwi, czy nierealni jak powidoki fantomów w samochodowych lusterkach. Porwany wspólnym rytmem nie musi rozumieć wszystkiego do końca, wystarczy, że współodczuwa "nienasycenie" bohaterów - ich tęsknotę za miłością, a jednocześnie strach przed nią - i je podziela. W chińskich wierzeniach, szczególnie w taoizmie, noc uchodzi za królestwo demonów. Czy właśnie nimi są główni bohaterowie "Upadłych aniołów" - płatny zabójca i postrzelony naciągacz? Poniekąd. Ale też każdy z nich ma zadatki na anioła, bądź, jak wskazywałby tytuł, pozostałości po nim. Wedle taoistycznych teorii bowiem ludzka dusza składa się z dwu pierwiastków - pierwiastka jang, pochodzącego od nieba, światła, ciepła, i pierwiastka in, pochodzącego od ziemi, ciemności, zimna. Człowieka określa to, który z pierwiastków weźmie w nim górę. Podobnie jest zresztą z Kosmosem. Zmiana dominacji elementów jang i in wyznacza więc niejako każdemu człowiekowi drogę jego życia, podobnie jak i nadaje rytm naturze. I nie da się tego zmienić. Dlatego bohaterowie Kar-waia zdają się na przypadek, który jest dla nich zapowiedzią tego, co i tak stać się musi. Nie wychodzą naprzeciw swoim tęsknotom. Czekają.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones