Recenzja filmu

Vicky Cristina Barcelona (2008)
Woody Allen
Scarlett Johansson
Penélope Cruz

Bo to, co nas podnieca, to się nazywa España

Film przesycony jest hiszpańskim temperamentem tak, że widz ma wrażenie, jakby sam przeżywał rozkosze romantycznej letniej przygody. Dla tych wszystkich, którzy kochają Allena, "Vicky Cristina
Nie ma chyba bardziej banalnego tematu filmowego niż letnia przygoda miłosna. Rzecz jest tak wyświechtana, że każdy, kto się go podejmuje z nadzieją zrealizowania czegoś świeżego i ożywczego, jest albo szaleńcem, albo geniuszem. "Vicky Cristiną Barceloną" Woody Allen dobitnie udowadnia, że szaleńcem to on nie jest. Vicky i Cristina przybywają do Barcelony spędzić lato. Na miejscu szybko poznają przystojnego, bezpośredniego malarza, kipiącego życiem, erotyzmem i tajemniczością. Jest nieposkromioną namiętnością, której ulec możemy dobrowolnie lub po walce, ale ulegniemy wszyscy. Cristina oddaje mu się całkiem otwarcie, Vicky – stateczna i zaręczona – marzy o nim skrycie, spędzając z nim, w przypływie słabości, jedną noc, o której nigdy nie zapomni. Gorący klimat Hiszpanii bardzo dobrze zrobił Woody'emu Allenowi. Nie pamiętam już kiedy po raz ostatni tak bardzo pozwolił zatopić się swoim bohaterom w emocjach. Film przesycony jest hiszpańskim temperamentem tak, że widz ma wrażenie, jakby sam przeżywał rozkosze romantycznej letniej przygody. Jednak przewrotny Allen tym razem wykazał się prawdziwym mistrzostwem i uczynił film czymś więcej niż zwykłą opowieścią o tym, jak łatwo jest nam ulec czarowi Hiszpanów i Hiszpanek. Komplikując akcję, wprowadzając kolejne postaci, budując zaskakująco alternatywne związki, wnika w głębię ludzkiej psychiki, zadając podstawowe pytania o to, czym jest związek, jaka jest różnica między społecznymi normami a prawdami serca, na jak daleko idący kompromis możemy sobie w życiu pozwolić. Film niesie też ze sobą znaną acz ignorowaną lekcję, że nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Kiedy wychodzi się z kina po skończonym seansie, ma się poczucie powrotu z upojnych wakacji: przepełnia nas energia po tym, co nas spotkało, naznaczona lekką nutą melancholii za tym co dobre, co już nie wróci. "Vicky Cristina Barcelona" to prawdziwy powiew lata. Allen po serii filmów mroczniejszych i – nie bójmy się tego powiedzieć – słabszych powraca do formy. Europejskie wakacje emeryta wpłynęły na niego ożywczo i zrealizował chyba swój najlepszy film od czasu "Koniec z Hollywood". Do tego znakomicie wykorzystał potencjał aktorów. Javier Bardem kipi seksem i spokojnie powiódłby do łóżka większą część widowni. Penélope Cruz jest gorącokrwista i szalona jak to tylko Hiszpanki potrafią. Jej kreacja jest wyśmienita, lecz mimo wszystko nie aż tak dobra, by nagrodzono ją Oscarem. Radzę zwrócić uwagę na Rebeccę Hall. Jej Vicky jest nieco ignorowana przez opinię publiczną, a to właśnie jej rola – przez swoje wycofanie – jest najciekawsza i najbardziej wymagająca. Hall zagrała ją perfekcyjnie. Dla tych wszystkich, którzy kochają Allena, "Vicky Cristina Barcelona" będzie niczym prawdziwa fiesta. Neurotyczny nowojorczyk jeszcze nie stracił wyczucia. Miejmy nadzieję, że kolejne jego filmy utrzymają ten poziom.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na początku przyznam się, że nie znam twórczości Woody'ego Allena – zawsze na horyzoncie pojawiało się... czytaj więcej
Tymi słowami przystojny malarz, Juan Antonio Gonzalo (Javier Bardem), usiłuje uwieść dwie Amerykanki,... czytaj więcej
Allenowi chyba coraz trudniej przychodzi wymyślanie ciekawych historii. Dobra passa skończyła się wraz z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones