Recenzja filmu

Wąska krawędź (1952)
Richard Fleischer
William Cameron Menzies
Marie Windsor
Charles McGraw

Perełka z lamusa noir

Kryminał "Wąska krawędź" bez wątpienia zasługuje na drugie, filmowe życie. To jedna z moich większych niespodzianek w gatunku noir. Wartki i klimatyczny z soczystą główną rolą. 
Są takie filmy, które pomimo świetnych recenzji nie zapisały się w świadomości widzów na miarę oczekiwań. Czy to z powodu mało rozpoznawalnej obsady czy braku dostatecznej promocji i małego budżetu. Wydaje się, że przypadek "Wąskiej krawędzi" idealnie odwzorowuje omawiane zjawisko w świecie filmu.

Detektyw Walter Brown otrzymuje zadanie eskorty byłej żony gangstera, która ma złożyć kluczowe zeznania w sądzie.Pozornie błaha sprawa nabiera innego wymiaru dla Browna, bowiem już na samym początku ginie jego policyjny partner, zastrzelony przez nieznanego sprawcę. Gdy policjant, wraz z eskortowaną, przybywa na peron błyskawicznie uświadamia sobie, że w pociągu, którym zamierza podróżować czekać będą cyngle mafii z zadaniem zabicia kobiety. 

Chociaż film liczy sobie ponad 60 lat to o dziwo jest nad wyraz realistyczny i dzięki temu bliższy widzowi. W przeciwieństwie do wielu ówczesnych produkcji kryminał Richarda Fleischera ("Design for death" ) pozbawiony jest teatralizmu i specyficznej stylistyki dawnego kina. Otyły mężczyzna tarasujący przejście, podejrzliwy urwis dogryzający w najmniej odpowiednim momencie czy w końcu nieuważna kobieta rozlewająca napój na spodnie detektywa – tego typu sceny doskonale znamy z życia codziennego. Brown w walce z przeciwnościami losu po prostu jest jednym z nas. Kwintesencją swego rodzaju naturalizmu są dialogi stróża prawa z krzykliwą eskortowaną, która raz  z nim flirtuje, a kiedy indziej sugeruje, że sprzedałby ją przestępcom za odpowiednią sumkę.

Akcja rozgrywa się w pociągu i siłą rzeczy czuć klaustrofobiczny klimat. Atmosfery wcale nie musi budować muzyka – tej w filmie de facto nie ma poza właściwie motywem z gramofonu. Twórcom wystarczył charakterystyczny stukot kół pociągu, aby oddać wykreować właściwy nastrój. Notabene film trwa niewiele ponad godzinę i jest naprawdę treściwy. Z autentyczną uwagą śledziłem poczynania Browna i jego dwuznaczny pojedynek z przestępcami. Dodatkowo scenariusz nie jest wcale sztampowy i zawiera nietuzinkowy zwrot akcji.  Na uwagę zasługuje praca kamery chociażby w scenie bójki.

W rolę głównego bohatera wyśmienicie wcielił się znany raczej z drugoplanowych ról Charles McGraw ("Zabójcy"). Jego detektyw jest prawdziwym twardzielem z zasadami. Partneruja mu powabne: Marie Windsor i mniej znana Jacqueline White.

Kryminał "Wąska krawędź" bez wątpienia zasługuje na drugie, filmowe życie. To jedna z moich większych niespodzianek w gatunku noir. Wartki i klimatyczny z soczystą główną rolą. Może trochę na wyrost, ale jednak wystawiam notę 8 na 10. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?