Recenzja filmu

W kleszczach lęku (1961)
Jack Clayton
Deborah Kerr
Michael Redgrave

Trzeba ocalić dzieci...

Panna Giddens (Deborah Kerr) zgadza się przyjąć posadę guwernantki i zaopiekować się dwójką sierot, które po śmierci rodziców znalazły się na łasce niezbyt zadowolonego z tego faktu wuja (Michael
Panna Giddens (Deborah Kerr) zgadza się przyjąć posadę guwernantki i zaopiekować się dwójką sierot, które po śmierci rodziców znalazły się na łasce niezbyt zadowolonego z tego faktu wuja (Michael Redgrave). Angielski dżentelmen nie widzi sensu sprowadzać ich do Londynu, gdzie i tak nie mogłyby uczestniczyć w jego ulubionych rozrywkach dandysa i z pewnością byłyby kulą u nogi w jego zamorskich wojażach. Dom na wsi jawi mu się jako idealne miejsce dla dzieci i tam wysyła nową guwernantkę, wyposażając ją w nadrzędną władzę nad posiadłością i osobami ją zamieszkującymi. Najważniejsze polecenie, jakie jej wydaje, dotyczy tego, aby pod żadnym pozorem nie zakłócać jego spokoju. Wszystkie problemy, jakie napotka guwernantka w swojej nowej pracy, ma rozwiązać samodzielnie. Pełna niepokoju panna Giddens udaje się do posiadłości w Blye, ale piękno tego miejsca podbija jej serce. Mała Flora (Pamela Franklin) również okazuje się uroczą dziewczynką. Sielanka trwa, dopóki młody panicz Miles (Martin Stephens) nie zostaje wyrzucony ze szkoły i musi powrócić do wiejskiej posiadłości. Powstało wiele filmów na podstawie noweli Henry'ego Jamesa pod tytułem "The Turn of the Screw" (1889), ale ten film jest jednym z pierwszych i zarazem jednym z najbardziej udanych. "W kleszczach lęku" jest gotyckim horrorem, ale jednocześnie nie wszystko w nim jest jednoznaczne. Relacje opiekunki z dziećmi mogą budzić wątpliwości u widza, ponieważ nie jest do końca pewne, czy chce ona ocalić dzieci przed zagrażającymi im zjawami w postaci zmarłych opiekunów, czy też wszystko jest wytworem jej wyobraźni i konsekwencją jej emocjonalnych manipulacji. Takie wrażenie pozostawia gra świetnej Deborah Kerr. Przychodzi mi jednak na myśl wyrażenie "nadmierna egzaltacja", jeżeli chodzi o określenie sposobu, w jaki nakreśliła swoją postać. Na szczególną uwagę zasługuje gra młodych aktorów. Niezwykle naturalnie wypada zarówno 11-letnia wówczas Pamela Franklin jako Flora jak i 13-letni wówczas Martin Stephens jako dystyngowany angielski panicz. Wprowadzają do filmu wiele świeżości. Atmosferę grozy pięknie dopełnia muzyka Georgesa Aurica, a zwłaszcza zapadająca w pamięć melodia o płaczącej wierzbie "O Willow Waly". Z uwagi na dopracowane w każdym szczególe kostiumy wykonane przez londyński dom Metley, aż żal, że film jest czarno-biały. Po seansie wiele scen pozostaje w pamięci, między innymi wręcz obsceniczny pocałunek Milesa i panny Giddens. Bardzo dobry efekt końcowy jest również zasługą efektownych zdjęć Freddiego Francisa. Należy docenić pracę Jacka Claytona i jego nastrojową wersję "W kleszczach lęku".
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones