Recenzja filmu

Weird: The Al Yankovic Story (2022)
Eric Appel
Daniel Radcliffe
Evan Rachel Wood

Konfabulacja

Usłyszałem polkę i ja też chciałem grać.
Miałem 10 lat, gdy usłyszał o nim świat, w moim kiblu był nasz klub. Usłyszałem polkę i ja też chciałem grać. Wszyscy chcieliśmy być jak on. Zapuszczaliśmy sobie długie włosy i kręciliśmy je na ołówkach. Część z nas doczepiała sobie wąsy z końskiej szczeciny lub malowała je węglem. Wszyscy nosili okulary, co było szczytem szyku i bycia cool. Zamienialiśmy nawet gitary na akordeony. "Weird Al" Yankovic, bo o nim mowa z sekundy na sekundę stał się ikoną stylu oraz artystą wyznaczającym nowe trendy nie tylko w muzyce, ale także modzie, filmie, sztuce, fryzjerstwie, pulmonologii, polityce, kulinariach, czy nowych pozycjach seksualnych. To jego nauki legły u podwalin takich ruchów jak bitnicy, hipisi, punki, muzyka środka, muzyka bez środka, death polka, konfucjanizm czy trockizm. Nic zatem dziwnego, że postanowiono w końcu nakręcić biografię tego średniego wzrostu człowieka. Jej tytuł to "Weird: The Al Yankovic Story". A światło dzienne ujrzała w 2022 roku.


Al Yankovic przyjął przydomek "Weird" na cześć swojej prababki. W filmie poznajemy go jako niemowlę w wieku 10 lat. Już wtedy był weteranem, jeśli idzie o wkurzanie swojego ojca. Od małego lubił muzykę i lubił dotykać swojego instrumentu. Jego faworytem był bowiem akordeon. Niestety apodyktyczny tato nie pozwalał mu na zabawę nim. Uważał bowiem, że to daremne zajęcie i na każdym kroku przypominał synowi, że nic nie osiągnie i będzie nikim. Al uwielbiał także zamieniać słowa słynnych piosenek na własne, dzięki czemu nabierały nowego charakteru i jakości. Gdy tylko nadarzyła się okazja, młody Albert wyrwał się z domu. Na studiach poznał grupę ludzi, którzy byli mu przychylni bardziej niż właśni rodzice. To z ich pomocą rozpoczął swoją karierę, obfitującą we wzloty i wzloty. O tym mniej więcej traktuje western erotyczny Erica Appela.


Al był bardzo niekochany. Zwłaszcza przez rodziców. Dlatego jego historia tak przemawia do prawie każdego. Można mówić o szczęściu, gdy rodzice cię lubią, a co dopiero kochają. Na ogół jednak jedynie tolerują, tak jak było w przypadku Ala. Także kobiety go nie kochały. Zła Madonna udawała tylko orgazmy, żeby zaciągnąć go do łóżka. Jej jedynym celem było to, aby nagrał parodię jednej z jej piosenek, by stała się jeszcze bardziej popularna. Krytycy i publika również nie traktowali Ala poważnie. Mieli go za śmieszka, który robi sobie tylko jaja. On jednak już miał dwa własne jaja i nie musiał dorabiać sobie nowych. Był niezrozumiany i bagatelizowany. O tym właśnie traktuje horror magii i miecza reżysera Erica Appela.


Al był znany ze współpracy z wieloma artystami. Nagrywał z Mozartem, Bachem czy Wodeckim. Wszystko pośmiertnie. Zawsze, gdy chciał wykorzystać czyiś utwór, to pytał go o zgodę. Nie wszyscy się godzili. Jednym z nich był Paul McCartney, który jako wielki amator surowego mięsa i świeżej krwi nie zgodził się na parodię mówiącą o daniach wegetariańskich. Al się jednak nie poddawał. Jego wielki przełom nadszedł w roku 1934, gdy nagrał utwór "Anything goes with ketchup". Te oraz inne smaczki decydują o jakości "Weird: The Al Yankovic Story". Jest to bardzo dobry film. Wszystko dobrze zrobili. Załoga spisała się równie wspaniale. Harry Potter pasuje jak ulał do roli niskiego nerda w okularach, a partnerująca mu ofiara przemocy stwarza autentyczną kreację Madonny. Strzałem w dziesiątkę było także umieszczenie w tle całej masy znanych z show biznesu postaci. O tym właśnie traktuje romantyczny dokument reżysera Erica Appela.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?