Recenzja filmu

Wielka cisza (2005)
Philip Gröning

Wielka Cisza

Klasztor Kartuzów, położona w malowniczych Alpach Francuskich siedziba zakonu, o najsurowszej regule w kościele katolickim. Tutaj zewnętrzny świat nie ma dostępu. Rytm dnia wyznacza modlitwa, od
Klasztor Kartuzów, położona w malowniczych Alpach Francuskich siedziba zakonu, o najsurowszej regule w kościele katolickim. Tutaj zewnętrzny świat nie ma dostępu. Rytm dnia wyznacza modlitwa, od samego rana, po wieczór, przy posiłku i przy każdej wykonywanej czynności. Tutaj wszechobecnie panuje skupienie i kontemplacja. Czytanie Biblii, śpiewanie psalmów, rąbanie drewna, doglądanie warzyw i ziół w przyklasztornym ogrodzie. Każda czynność jest pełna prawdziwej głębokiej wiary. Tutaj modlitwa przestaje wyznaczać rytm dnia - tutaj cały dzień i każda jedna czynność staje się modlitwą. Gdy Philip Gröning, po dziewiętnastu latach od pierwszej rozmowy z przeorem klasztoru, dostał pozwolenie na nakręcenie filmu, na ponad 3 miesiące zamieszkał wśród mnichów, aby dzielić z nimi codzienność i osobiście odczuć panującą w zakonie atmosferę. Film jest wyjątkowy nie tylko z uwagi na bycie jedynym nakręconym w klasztorze, wyjątkowa jest sama forma tego dokumentu. Nie ma tutaj żadnych dat, historycznych rysów, długich wypowiedzi ekspertów czy wywiadów. Podczas całego obrazu pojawia się zaledwie kilka, niejako przypadkiem posłyszanych dialogów i parominutowa wypowiedź jednego ze starszych mnichów, reszta jest ciszą. Przez ponad dwie godziny i 40 minut reżyser jest tylko niemym obserwatorem uporządkowanego klasztornego życia. Kamera, która stara się być jak najbardziej niezauważalna, pokazuje nam zakonną codzienność taką, jaka jest. Gotowanie, roznoszenie jedzenia do cel, spożywanie posiłku, praca, modlitwa, nauka - a wszystko zatopione w ciszy, ciszy pełnej ładu i ukojenia. Zgrabne lawirowanie między pełnymi barwy i ostrości pejzażami, kadrami detali, portretami zakonników i ich pracy, oraz nieostrymi i celowo słabymi jakościowo zapisami kontemplacji płatków śniegu, deszczu, krów schodzących z pastwiska - to wszystko sprawia, iż widz przeniesiony zostaje w zupełni inny wymiar, gdzie czas przestaje być odczuwalny, a myśli przestają pędzić w gąszczu nieistotnych spraw. Nie jest to kino łatwe i na pewno nie polecam tego obrazu zwolennikom "komercyjnej papki" rodem z Hollywood. Nie jest to także najlepsza pozycja na piątkowe popołudnia. Jednak każdego, kto czasami zadaje sobie pytanie o sprawy ostateczne, każdego, kto szuka odpowiedzi na te najistotniejsze pytania o życie i Boga, zachęcam do znalezienia odrobiny czasu na ten dokument. Mnisi z klasztoru w Charteseuse odnaleźli w ciszy codziennej modlitwy spokój i wielką radość, my natomiast, widzowie, dostaliśmy wspaniałą szansę na odrobinę refleksji i zadumy.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Szedłem do kina na "Wielką ciszę" z nastawieniem, że film ten pozwoli mi spojrzeć na świat i na życie... czytaj więcej
"Dzień był łagodny, światło przyjazne. Ten Niemiec na tarasie kawiarni trzymał na kolanach niedużą... czytaj więcej
La Grande Chartreuse. Tutaj dzieje się życie. Życie, którego rytm wyznacza wahadło klasztornego dzwonu i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones