Od zmierzchu do świtu

Wędrówka przez rozpaloną tysiącem świateł Warszawę to fascynujący kolaż barw, dźwięków i faktur. Połączenie zaskakujących cięć montażowych, wyciemnień, elips i wewnątrzkadrowych
Zaczyna się jak, nie przymierzając, Księga Objawienia. Albo jak sequel "Egoistów" Mariusza Trelińskiego – nihilistycznej opowieści o pulsującej tubalnymi dźwiękami, przećpanej Warszawie. Panorama Marszałkowskiej, buchające sztuczne ognie, nad miastem łuna w kolorze płomieni. Kamera spada na świat z nieba, zza kadru płynie monolog o tym, jak to życie przecieka nam przez palce. Czyli jednak apokalipsa – jedna po drugiej, do samego rana. 


Autor monologu, młody chłopak imieniem Krzysztof, wędruje od imprezy do imprezy. Spotyka byłą dziewczynę, poznaje nową, buja się z kumplem po domówkach i koncertach. Niszczy się, odradza, idzie dalej, cały czas mieląc w głowie kolejne definicje miłości i samotności.  I chociaż kusi reżysera, żeby rozciągnąć jego doświadczenie na resztę roztańczonej i przepalonej ferajny, zbudować jakąś komunię wrażliwości, to żaden z niego reprezentant pokolenia – chyba że stan permanentnej apatii byłby tym generacyjnym spoiwem. Sorry, nie jest. 

I tak, Krzysiek drepcze po imprezowym szlaku, pije, gada z kumplem, wciąga kreski i pochyla się z irytującym egotyzmem nad swoim życiem, a w tle huczy Warszawa. Całość na pograniczu fabuły i dokumentu: z jednej strony, relacja z biforów, afterów i wszystkiego pomiędzy, improwizujący bohaterowie oraz autentyczna dynamika ich – dość szkicowo nakreślonych – relacji. Z drugiej, formuła kina inicjacyjnego, wprowadzające dysonans "zagrywanie się" Krzyśka i jego świty oraz napisany na potrzeby filmu strumień świadomości, od którego więdną uszy. Muzyka gra, świat wiruje, wszystko cacy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gdzieś tu jest ciekawszy film, z którego Marczak zrezygnował. 

Koleżanka, która statystowała na jednej z tych babilońskich domówek, śmieje się, że jej partia wyleciała w montażu, bo gdy widzi taką uduchowioną hipsteriadę, to zwykle przykłada otwartą dłoń do czoła i nie wie, gdzie ma się schować. Coś w tym jest. Może nie o szyderstwo chodzi, to jednak nieeleganckie, ale o odrobinę zdrowej ironii, na którą Marczak się nie zdobył. Jestem fanem jego poprzedniego filmu, "Fuck For Forest", w którym moment zderzenia marzeń z rzeczywistością był punktem krytycznym. Jego bohaterowie, pogrobowcy hipisów z tytułowej grupy, próbują zbierać pieniądze na ratowanie amazońskich lasów, kręcąc amatorskie pornosy. Film pokazuje ich jako rewolucjonistów walczących z systemem jego własną bronią, kapitalizujących seks i wykorzystujących go w ekologicznej krucjacie. Ale pokazuje również porażkę utopijnego projektu; upadek mający korzenie w intelektualnym lenistwie, przywiązaniu do anachronicznego modelu kontrkultury i niewystarczającej świadomości mechanizmów gospodarczych. Opowieść o dryfujących egocentrykach jest pozbawiona takiej przeciwwagi. I paradoksalnie działa to przeciwko bohaterom: w obiektywie kamery wydają się płascy i nieciekawi. Tak samo jak ich dzień świstaka. 


Wędrówka przez rozpaloną tysiącem świateł Warszawę to fascynujący kolaż barw, dźwięków i faktur. Połączenie zaskakujących cięć montażowych, wyciemnień, elips i wewnątrzkadrowych kompozycji. Marczak potrafi osadzić widza w przestrzeni – jednocześnie zorientować go w architekturze miejsca, oddać jego wyjątkowy nastrój i oblec scenę oniryczną aurą. To rzadka umiejętność, posiadają ją najwięksi. Tym większa szkoda, że w parze z techniczną maestrią nie idzie odpowiedzialność za bohaterów. Reżyser jest tak mocno przywiązany do uproszczonej wizji ich życia wewnętrznego, że wyświadcza im niedźwiedzią przysługę. Jakoś nie chce mi się wierzyć, by mieli w głowie wyłącznie frazesy z brulionu egzystencjalistów oraz wielkiego amerykańskiego poetę, Kendricka Lamara.
1 10
Moja ocena:
5
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wszystkie nieprzespane noce" otwiera scena rozgrywająca się w czasie chyba najważniejszej nocy w roku:... czytaj więcej
"Wszystkie nieprzespane noce" Michała Marczaka wcale nie są filmem pokoleniowym, opowiadającym o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones