Recenzja filmu

Zakonnica (2018)
Corin Hardy
Demián Bichir
Taissa Farmiga

Nunsploitation

Ponieważ początkowe partie filmu wypełnia przydługa ekspozycja, cała narracja ma dynamikę wozu z węglem. Mnożą się nawiązania do "Obecności" i "Annabelle", bohaterowie podają fakty ze swoich
Demon w habicie ma pociągłą twarz, haczykowaty nos i skórę jak papier ścierny. Doczekał się też własnego filmu, który, jak łatwo się domyślić, ściągnął zeń woal tajemnicy. Ponieważ specjaliści od marketingu lubią mylić egzystencjalny mrok z kiepskim oświetleniem, spieszę donieść, że "Zakonnica" nie jest wcale najmroczniejszym rozdziałem sagi "Obecność". W swoich najlepszych momentach czerpie narracyjną energię z pastiszowej konwencji, w której horror idzie pod rękę z fantasy, a nawet z kinem przygodowym. W najsłabszych – działa jak napar z melisy. 



Fabularną ramą jest śledztwo w sprawie samobójstwa zakonnicy, które Watykan zleca swojemu człowiekowi do zadań specjalnych. Ojciec Burke (Demian Bichir) jest krzyżówką Indiany Jonesa, cynicznego detektywa z czarnego kryminału oraz walczącego z demonami przeszłości egzorcysty. Jego partnerka, siostra Irene (Taissa Farmiga), wprawdzie nie złożyła jeszcze ślubów czystości, ale już stanowi archetyp jurodiwej – włączając w to romantyczne "czucie" oraz błyskawiczny podgląd świata metafizycznego. Wkrótce, wraz z zaplątanym w całą intrygę francuskim włóczykijem (czytaj: pierdołowatym awanturnikiem-podrywaczem) przekraczają próg odciętego od świata opactwa i rzucają wyzwanie siłom nieczystym. Po nocach coś łomocze w drzwi, krucyfiksy obracają się jak wskazówki zegara, bohaterów dręczą srogie haluny, a po okolicznym cmentarzu hasa widmo samobójczyni. Wraz z wkroczeniem na scenę tytułowej bohaterki, impreza wchodzi w decydującą fazę. Tylko ci, którzy noszą w sercu Jezusa, przeżyją, by o niej opowiedzieć. 

Ponieważ początkowe partie filmu wypełnia przydługa ekspozycja, cała narracja ma dynamikę wozu z węglem. Mnożą się nawiązania do "Obecności" i "Annabelle", bohaterowie podają fakty ze swoich życiorysów, a Corin Hardy nakręca spiralę grozy z entuzjazmem pracownika Urzędu Skarbowego: tu coś huknie, tam stuknie, w lustrze pojawi się demoniczne oblicze, a po ścianie przemknie cień. Nic nowego i w zasadzie nic strasznego, zwłaszcza w erze posthorroru, gdy mamy do dyspozycji subtelniejsze środki wyrazu niż jednoczesna materializacja krzywej gęby i uderzenie skrzypcami o podłogę. Chociaż akcja filmu rozgrywa się w latach 50. ubiegłego wieku, rumuńska prowincja wygląda jak za Króla Ćwieczka; brakuje tylko starocerkiewnosłowiańskiej mowy i rycerzy w pełnopłytowych zbrojach. Mimo iż opactwo musiało pełnić jakieś funkcje użytkowe, z lotu ptaka przypomina Hogwart, w środku zaś – zamek Drakuli. I dopiero gdy reżyser spuszcza nieco powietrza, do filmu wkrada się humor, a dama w habicie zamienia się w kogoś na kształt komiksowej antybohaterki, przestylizowana do granic absurdu "Zakonnica" łapie wiatr w żagle. Scenariuszowe uproszczenia przestają razić, nieco nadekspresyjna gra Bichira i Farmigi staje się atutem, a straszaki z odzysku zamieniają się naraz w coś świeżego.  

 

Jest nawet w filmie scena, która unaocznia potencjał "Zakonnicy" jako filmu z przymrużeniem oka, rozegranego na granicy kilku, tylko pozornie sprzecznych konwencji. Oto wspomniany Francuz, który ledwo uszedł z życiem po nierównej walce ze zjawą, pije kolejkę w barze, opierając rękę na skradzionym z cmentarza krzyżu. Wysłuchuje opowieści barmana o umierających w okolicy dzieciach, wysuszonych plonach i padającym bydle, kręci głową z niedowierzaniem. Cóż za szalone, szalone czasy: słońce nie wschodzi, dzieci nie dokazują, nawet zakonnice chcą zaciągnąć cię za duszę do samego piekła. 
1 10
Moja ocena:
5
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kleryk, uzdrowicielka i awanturnik wyruszają na wyprawę w głąb bezkresnych podziemi przedwiecznego... czytaj więcej
To było nieuniknione. Po swoim krótkim epizodzie w Obecności 2, a w efekcie masie materiałów filmowych na... czytaj więcej
Uniwersum "Obecności" jest, póki co, drugim po MCU, które sprzedało się szerokiej publice i zarabia na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones