Baletmistrz Peter P. Peters (Fred AstaireGinger Rogers), pseudonim "Petrov", chcąc by pewna kobieta się od niego odczepiła, mówi jej, że ma żonę i dzieci. Tak naprawdę jest kawalerem. Gdy na statku spotyka słynną tancerkę, Lindę Keene (Ginger Rogers)i spędza z nią bardzo dużo czasu, tabloidy podają do opinii publicznej informację o domniemanym małżeństwie artystów. Petrovovi jest to na rękę gdyż od dawna był w niej zakochany, jednak Linda unika go. Gdy plotki nie cichną, Linda, która jest zaręczona z kim innym, postanawia, że ona i Petrov naprawdę wezmą ślub, a potem się rozwiodą. Zakochany tancerz nie chce jednak dać za wygraną...
Wiele jest w tym filmie podobieństw do wcześniejszego obrazu duetu AstaireGinger Rogers- Rogers, "Panów w cylindrach". Nie znaczy to jednak, że"Zatańczymy?"jest filmem złym. Wręcz przeciwnie, uważany jest za jeden z najlepszych filmów pary. Uważam, że jest to zasługą sprawnej reżyserii, zabawnego scenariusza i świetnych dialogów. Bo ten film nie jest jakimś głębokim psychologicznie dramatem, nie analizuje ludzkich zachowań."Zatańczymy?"powstało po to, aby dać ludziom śmiech i zabawę oraz okazję do posłuchania wspaniałej muzyki i do podziwiania genialnej choreografii.
Rogers i AstaireGinger Rogers stanowią mieszankę wybuchową – jej energia i żywiołowość oraz jego elegancja i subtelność idealnie się dopełniają. Kiedyś słynna aktorka Katharine Hepburnpowiedziała o duecie, że "on dał jej klasę, ona dała mu seks". I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Uważam, że Rogers i AstaireGinger Rogers tworzą tu kreacje podobne do tych, które wykreowali w poprzednich filmach, jednak nadal są bardzo świeży i naturalni w tym co robią i ich role nie są kalką wcześniejszych, szczególnie w przypadku Rogers. Świetni na drugim planie są Edward Everett Horton jako przyjaciel Petrova i jego szef w jednym oraz Eric Blore jako jego przemądrzały służący, choć nie da się nie zauważyć, że ich role są bardzo podobne do tych z "Panów w cylindrach".
Ciężko mi rzec cokolwiek o zdjęciach, bo się na tym po prostu nie znam, ale myślę, że mogę wypowiedzieć się o scenografii i kostiumach. Dekoracje luksusowych wnętrz są ładne, chociaż momentami może trochę zbyt kiczowate. Ubrania, szczególnie sukienki Rogers, choć również czasem ocierają się o kicz, bardzo mi się podobały, chociaż to akurat nic dziwnego, bo ja lubię takie klimaty.
"Zatańczymy?"jest już raczej archaicznym filmem, trochę kiczowatym musicalem, który większość widzów w dobie efektów specjalnych nazwałaby chłamem. Uważam, że jednak warto go obejrzeć chociażby po to, by zobaczyć, co było kiedyś na topie.