Głód pośród fal

Kto z nas nie oglądał "Dragon Balla" z wypiekami na twarzy? Dla innych popołudniowe pasmo RTL7 było pierwszą okazją do styczności z grozą i horrorem. Mowa o "Czy boisz się ciemności?", które
"Little Nightmares: Complete Edition" - recenzja
Część z Was na pewno ma jeszcze w pamięci czasy szkolne, kiedy to w beztrosce i młodzieńczej radości biegliśmy do domu, by zasiąść przed telewizorem. Dla jednych był to przede wszystkim czas fascynacji anime. Kto z nas nie oglądał "Dragon Balla" z wypiekami na twarzy? Dla innych popołudniowe pasmo RTL7 było pierwszą okazją do styczności z grozą i horrorem. Mowa o "Czy boisz się ciemności?", które niejednokrotnie wywoływało u mnie szybsze bicie serca i odwoływało się do najbardziej pierwotnych strachów. 



Podobnie jest z "Little Nightmares". Tarsier Studios, pracujące do tej pory przy grach z cyklu "Little Big Planet", wykonało obrót o 180 stopni i zamieniło słodkie szmaciaki na posępną, przygnębiającą opowieść o dziewięcioletniej Szóstce. Dziewczynce, która w żółciutkim płaszczyku przeciwdeszczowym (przypominającym swoją drogą wdzianko Georgiego z "IT"), próbuje wydostać się z miejsca początkowo nie do zidentyfikowania. Jej zmagania przeplatane są wydarzeniami z zawartości DLC, która dotyczy Dzieciaka, innego ocalałego nomen omen dziecka. Walka o przetrwanie w Paszczy, tajemniczym okręcie gigancie nie jest wcale tak łatwa, jak mogłoby się wydawać. Już pierwsze spotkanie z koszmarnym ślepym Dozorcą nie pozostawia złudzeń co do dalszego charakteru gry. Dzieci nie są w stanie realnie zawalczyć ze swoimi prześladowcami. Najlepszym wyjściem z patowej sytuacji pozostaje ucieczka w mrok. W piramidalnych ciemnościach jedynym źródłem światła będzie delikatny, migotliwy płomień zapalniczki. 



W trakcie pięciu krótkich rozdziałów wszystko, na co się natkniemy, zrodzi w naszych głowach więcej pytań niż odpowiedzi. Kim jest tajemnicza dziewczynka, jaki jest cel istnienia Paszczy, dlaczego napotkani przez nas przeciwnicy noszą na twarzach maski z ludzkiej skóry… Trudno w tym momencie uszczegóławiać konkretne motywy związane z antagonistami, gdyż ze względu na krótki czas potrzebny do ukończenia fabuły (około 3-4 godzin) każde napisane zdanie może wręcz zahaczać o spojler.

Szwedzka ekipa w mistrzowski sposób operuje estetyką brzydoty. Adwersarze są przerysowani, karykaturalni, napawają strachem. Jednocześnie przykuwają uwagę, a ich brzydota kształtuje rzeczywistość przedstawioną w grze. Paszcza jest miejscem ponurym, z przejaskrawionymi, odpychającymi lokacjami. Jedynym "pięknym" przeciwnikiem wydaje się ostatni boss. Jednak i on koniec końców odkrywa przed protagonistką swoją pustą, wyblakłą powłokę. Długie, obmierzłe kończyny Dozorcy przywodzą na myśl mistyczną łapę potwora spod łóżka, który tylko czekał, by złapać naszą gołą stopę i wciągnąć w siedlisko kurzu i pająków. Z kolei tajemniczy goście Paszczy ewidentnie nie słyszeli w swoim życiu o czymś takim jak grzech obżarstwa. Z ekranu wylewa się obraz, którego nie powstydziłby się sam Tim Burton (z tych lepszych czasów). 



Klimat buduje również muzyka, a właściwie dźwięki elementów otoczenia. Gra jest pozbawiona jakichkolwiek ścieżek dialogowych, więc przez całą rozgrywkę zostajemy sam na sam ze swoimi myślami oraz tym, co dzieje się w tle. Od sączącej się powoli z sufitu wody, poprzez metaliczny, rzężący odgłos turbin aż po dochodzący z oddali odgłos oceanu – który zwiastuje, że gdzieś tam Szóstkę czeka wybawienie.

"Little Nightmares" nie bez przyczyny przywodzi na myśl "Limbo" i "Inside". Są to oczywiste nawiązania pokroju dziecięcego bohatera, mrocznej stylistyki, czy też obserwowania wydarzeń z boku. "Koszmary" mają jednak tę przewagę, że są wykonane w trójwymiarze, co pozwala protagonistom na swobodne podróżowanie w głąb ekranu, operowanie przedmiotami znajdującymi się w tle oraz bardziej widowiskową interakcję środowiskową. Niestety, przy pokonywaniu wąskich przesmyków zdarza się, że perspektywa może nas zwieść i pomimo pozornie dobrego balansowania postacią zsuwa się ona w przepastne odmęty statku. Wtedy pozostaje tylko czekać, aż gra się załaduje. A czasy ładowania po zgonie są niewyobrażalnie długie. Recenzowana przeze mnie wersja Switchowa jest najświeższym portem "Little Nightmares". Żywię nadzieję, że pozostałe platformy nie uświadczyły takich problemów z ładowaniem. Plusem jest to, że punkty zapisu gry są rozmieszczone dość gęsto, a zagadki nie wymagają zbyt dużego zaangażowania, więc jakiekolwiek powtórki, które zostałam zmuszona wykonywać, nie powodowały frustracji. 



"Little Nightmares" jest intrygującym doświadczeniem. Wszystko, co dzieje się na ekranie, pozostaje tylko i wyłącznie do interpretacji gracza. Niejednokrotnie przystawałam oszołomiona tym, co dane mi było zobaczyć na ekranie (vide: scena ze stosem dziecięcych bucików). Wszystko jest na swoim miejscu i służy określonemu celowi. Krótka zawartość nie ujmuje niczego temu tytułowi. Wręcz przeciwnie, wędrówka udręczonej Szóstki i oszołomionego Dzieciaka została przedstawiona w odpowiednich proporcjach. Trzyma w napięciu, powoduje niepokój. Mimowolnie, po jej ukończeniu, spojrzałam, czy aby na pewno domknęłam drzwi od szafy...
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od premiery "Inside" minął już kawał czasu (jak na branżę gier). Po wygraniu wielu ważnych nagród i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones