Recenzja gry Switch

Luigi’s Mansion 3 (2019)
Bryce Holliday
Charles Martinet

Nintendo Horror Story: Hotel

Życie nauczyło mnie, że żaden nigeryjski książę nie chce się ze mną dzielić milionami, wąsaci goście w prochowcach wcale nie mają słodyczy na tylnej kanapie rozklekotanego Volvo, a ostatnie, o
"Luigi's Mansion 3" - recenzja
Życie nauczyło mnie, że żaden nigeryjski książę nie chce się ze mną dzielić milionami, wąsaci goście w prochowcach wcale nie mają słodyczy na tylnej kanapie rozklekotanego Volvo, a ostatnie, o czym marzą 5-gwiazdkowe hotele, to rozdawanie darmowych pobytów losowym ludziom. Na bazie tego ostatnie scamu ktoś w Nintendo wpadł na pomysł, aby stworzyć oś fabularną trzeciej odsłony "Luigi’s Mansion".



Mario, Luigi, Toady i Księżniczka Peach zdecydowali się skorzystać z tajemniczego zaproszenia do superluksusowego hotelu i wybrali się na krótki urlop. Nic, ale to zupełnie NIC nie budziło u nich jakichkolwiek podejrzeń i dopiero podczas pierwszej nocy okazało się, że to wszystko to jedna wielka pułapka zaaranżowana przez niejaką Hellen Gravely na zlecenie Króla Boo. Hotel z luksusowego zamienił się w nawiedzony, a prawie wszyscy gości zostali magicznie zamknięci w obrazach i uratować ich może tylko wiecznie przestraszony, wyposażony w odkurzacz Luigi. Tyle wstępem wprowadzenia i w sumie to całe tło fabularne, jakie znajdziemy w "Luigi’s Mansion 3".



Luigi po raz kolejny ląduje więc w nawiedzonym domu. Tym razem twórcy poszli na całość i oddali w nasze ręce 17-poziomowy hotel, w którym każde piętro rządzi się swoimi prawami, zostało przygotowane w innym stylu, a na jego końcu czeka na nas boss. Zanim jednak się do niego przebijemy, bardzo często będziemy musieli pokonać zastępy duchów i rozwiązać trochę zagadek logicznych. A kiedy już staniemy oko w oko z rządzącym danym piętrem duchem, to pozostaje nam jeszcze wymyślenie sposobu na pokonanie go. Jedni bossowie wymagają użycia dopiero co zdobytej zdolności, inni wykorzystywania otoczenia, a jeszcze inni po prostu proszą o mocny łomot. Nawet po ukończeniu jakiegoś piętra warto na nie wrócić później, bo początkowo nie wszystko możemy otworzyć czy też nie wszędzie wejść, a na każdym z pięter czekają na nas kolekcjonerskie kryształy oraz specjalne duchy do złapania.

Wiernym partnerem Luigiego jest jego szalony odkurzacz, który w tej odsłonie zyskał nowe zdolności. Możemy błyskać w napotkane duchy wbudowaną latarką, wciągać je, strzelać powietrzem, świecić ultrafioletem, pochłaniać większe obiekty po podpięciu do zewnętrznego zasilania oraz tworzyć swojego klona. Reklamowany Gooigi to stworzony ze specjalnego, przechowywanego w odkurzaczu gluta klon bohatera, który choć ma tylko 25 punktów życia i ginie przy kontakcie z wodą, to może wchodzić w niedostępne dla Luigiego miejsca czy też ratować go z opresji. Kiedy gramy sami, to wywołujemy go, wciskając prawą gałkę i tak samo też przełączamy się między postaciami, zaś w trybie kooperacji kieruje nim po prostu drugi gracz. Każda akcja jest niesamowicie płynna i dzięki kilku możliwym opcjom sterowania nigdy nie trafiłem na moment, gdzie czegoś nie mogłem zrobić, bo przeszkadzały mi w tym jakieś błędy.



Ogromne wrażenie w nowym "Luigi’s Mansion" robi oprawa graficzna i fizyka obiektów. Praktycznie ze wszystkim, co napotkamy, możemy wchodzić w interakcje: przeszukiwać szafki, ściągać rzeczy z półek, zwijać dywany, ściągać firanki, zdejmować okulary duchom czy rozbijać świnki skarbonki. Jeśli jakiś obiekt pojawia się w jednym z pokoi, to znaczy, że coś można z nim zrobić, nawet jeśli jest to zniszczenie wypchanych banknotami poduszek z kanapy. Do tego dochodzi rewelacyjne oświetlenie i praca cieni, liczone w czasie rzeczywistym odbicia w KAŻDYM zawieszonym w hotelu lustrze (rzadkość nawet na Xboksie One X) oraz świetne projekty poziomów i przeciwników. Animacja samego Luigiego to najwyższa półka i często będziecie się zatrzymywać, żeby przypatrzeć się, jak Zielony Mario zareaguje na jump scare’a czy czającego się za nim ducha. To bez wątpienia jedna z najładniejszych gier, w jakie możecie zagrać na Switchu i choć praktycznie całą grę skończyłem na Switchu Lite, to polecam Wam uruchomienie jej chociaż raz na telewizorze, bo nawet na 55-calowym ekranie 4K prezentuje się świetnie.

Ukończenie głównego trybu fabularnego "Luigi’s Mansion 3" zajmie Wam około 15 godzin, a pewnie dodatkowe 10 spędzicie na zbieraniu wszystkich znajdziek. Do tego dochodzi jeszcze tryb multiplayer oraz kolekcja wieloosobowych minigier, które na pewno wydłużą życie tej produkcji. Nie zapowiada się, aby miały powstać jakieś dodatki, ale kto wie, czy po dobrej sprzedaży Nintendo nie zdecyduje się na rozbudowywanie tego tytułu.



"Luigi’s Mansion 3" to jedna z najładniejszych i najlepszych gier, w jakie w tej chwili możecie zagrać na hybrydowej konsoli Nintendo. Nie ma takiego rozmachu jak "Super Mario Odyssey", ale jest stworzonym z sercem niesamowicie grywalnym tytułem. Znajomość poprzednich gier nie jest potrzebna, bo choć dzięki niej wyłapiecie jakieś poukrywane smaczki, to w żaden sposób nie wpływa na ogarnięcie tego, co się w tej grze dzieje. Bez wątpienia jest to obowiązkowa produkcja w katalogu każdego fana Nintendo.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones