Recenzja gry PC

Resident Evil 5 (2009)
Kenichi Ueda
Yasuhiro Anpo

Czarny Ląd wzywa

Zapowiedzi i recenzje piątej odsłony serii skłoniły mnie do jej zakupu. Stało się to blisko rok po premierze wersji pecetowej. Oczekiwania miałem spore. Czy Capcom Company podołało zadaniu?
Po zmianie lokalizacji działań zapoczątkowanych przez "Resident Evil 4" deweloper zdecydował się pójść dalej tym tropem. Tym razem wybierzemy się do Afryki. Zapowiedzi i recenzje piątej odsłony serii skłoniły mnie do jej zakupu. Stało się to blisko rok po premierze wersji pecetowej. Oczekiwania miałem spore. Liczyłem na tytuł lepszy od "Resident Evil 4". Czy Capcom Company podołało zadaniu?


Na pewno pod względem oprawy graficznej. Porównując "Resident Evil 5" z innymi grami z 2009 roku muszę stwierdzić, że wygląda dobrze. Od razu było czuć siódmą generację konsol. Udźwiękowienie i muzyka to klasa sama w sobie. Gnaty brzmią jak trzeba, a ścieżka dźwiękowa potrafi wywołać ciarki na plecach. Wersja pecetowa swoje wymagała. Na szczęście mój ówczesny sprzęt w pełni podołał temu zadaniu. "Resident Evil 5" działało płynnie i nie wieszało się. Nie natknąłem na większe błędy natury technicznej. Przynajmniej nie takie uprzykrzające mi rozgrywkę w znacznym stopniu.


Gracz w ramach kampanii fabularnej wciela się w postać znanego nam dobrze bohatera. Chris Redfield i jego towarzyszka broni Sheva Alomar szukają ludzi odpowiedzialnych za ekspansję groźnego wirusa w Afryce. Nie chcę więcej zdradzić. Scenariusz jest dobrze napisany. Wystarczyło go na dobre kilkanaście godzin rozgrywki. Postaci są świetne. Piękne w swym minimalizmie. Dubbing odbieram bardzo pozytywnie. Nie podoba mi się, że brakuje ikonicznego wroga. Ta gra zdecydowanie tego potrzebuje. Było to już czuć w "Resident Evil 4". W sumie po Nemezisie zawsze będzie go brakować. Zabrakło mi także elementu wybitnego. Nie zrozumcie mnie źle. "Resident Evil 5" to solidna historia, ale na żadnym etapie nie ociera się nawet o arcydzieło.


Rozgrywka jest ciut za wolna. Akcja toczy się w iście żółwim tempie. Przynajmniej na początku. Potem zaczyna się jatka. Szkoda, że deweloper nie posłuchał Alfreda Hitchcocka odnośnie do budowania napięcia poprzez trzęsienie ziemi na początku widowiska. Samo strzelanie jest w porządku, a jego założenia z grubsza się nie zmieniły. Dalej musimy dobrze zarządzać zasobami. Strzelanie na oślep może nas sporo kosztować. Nie chcemy walczyć z hordami zombie gołymi pięściami. Poruszanie się także wypada w porządku. 

Świat gry jest ponury. Tak właśnie powinno być. Nie uważam, że Afryka to najlepszy wybór, ale ostatecznie sprawdza się to dobrze. Sterowanie za pomocą klawiatury i myszki nie sprawiało większych problemów. Jednak poruszanie się było zdecydowanie wygodniejsze na padzie. Odwrotnie było w przypadku strzelania. Muszę pochwalić Capcom Company w kwestii powtarzalności etapów. Tutaj tego nie odczułem ani razu. Zawsze bardzo cenię dewelopera, który potrafi ukryć to w tak dobry sposób. Wielkie brawa dla Japończyków.


Podsumowując, "Resident Evil " to bardzo dobra gra akcji. Szkoda, że w żadnym aspekcie nie jest wybitna. Liczyłem na więcej. Jeśli chcecie skosztować przygód Chrisa w Afryce, to śmiało. Jednak śpieszcie się. Kwestia kilku lat, jak stanie się cyfrowym zabytkiem, którego lepiej nie dotykać. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones