Czy warto było czekać sześć długich lat na nową produkcję Obsidian Entertainment? Mam mieszane odczucia co do efektu końcowego. Najwyraźniej padłam ofiarą swoich własnych oczekiwań, bo nie czułam
Sześć lat temu obudziłam się na pokładzie samotnie dryfującego w kosmosie statku, którego misją było poszukiwanie nowego miejsca do życia dla kolonistów. Gdy Phineas Welles wybudzał mnie z kriostazy, nie sądziłam jeszcze, że czeka mnie jedna z najbardziej szalonych kosmicznych przygód. "The Outer Worlds" było spełnieniem moich marzeń i, co zaskakujące, jedną z ulubionych gier 2019 roku. Z tym większą niecierpliwością wyczekiwałam sequela. Niestety, nadzieje wyraźnie rozminęły się z rzeczywistością.
Obsidian Entertainment
Podczas gdy jedynka odsłaniała tajemnicę powoli, "The Outer Worlds 2" od razu rzuca nas na głęboką wodę. Po krótkiej odprawie przeprowadzonej przez dowódcę operacji specjalnych w Dyrektoriacie Ziemi skierowani zostajemy do układu Utopia. To tam trwa produkcja napędów skokowych, będących łakomym kąskiem dla różnych frakcji przemierzających kosmos. Niestety, w wyniku przedziwnej sekwencji zdarzeń znów lądujemy poza czasem i przestrzenią, by dowiedzieć się, że losy całego wszechświata spoczywają na naszych zbolałych barkach.
Obsidian Entertainment
Tak jak w poprzedniej części, ponownie zdecydowałam się na stworzenie bohatera, który drogę do sukcesu toruje sobie gładką gadką, a nie kolejnym wyprutym magazynkiem. Wobec powyższego, oczywistym wyborem cechy oddającej ten styl działania była błyskotliwość. Dzięki niej mogłam być pewna, że relacje z frakcjami będą utrzymywać się na przyzwoitym poziomie i nie będą groziły mi kary związane z negatywną reputacją. Przez moment kusiło mnie wybranie drugiej pozytywnej cechy, ale takie posunięcie obarczone jest przymusem przypisania cechy negatywnej. Odpuściłam, gdyż przyjdzie jeszcze czas na bombardowanie protagonisty przykrymi sytuacjami. Poza cechami gra pozwala również na wstępne rozwinięcie kilku umiejętności. "The Outer Worlds 2" znacznie lepiej przeprowadza gracza przez proces tworzenia postaci, dzięki czemu nie powinniśmy spędzić w kreatorze zbędnych minut. Z pewnością nie zmarnujemy ich na dobranie odpowiedniego wyglądu bohatera. Bo choć możliwości znów jest więcej, to koniec końców zawsze wygląda on tak, jakby wypadł sroce spod ogona. Tak, to kolejna z gier, w których lepiej, by postać miała na głowie hełm.
Obsidian Entertainment
Gdy już wybierzemy przeszłość naszemu protagoniście, przyjdzie czas na sprawdzenie tych wszystkich zmyślnych elementów w praktyce. Już ta pierwsza, pojawiająca się przed napisami początkowymi misja pokaże, że znów do celu wieść nas będzie wiele różnorodnych ścieżek. Możemy wpaść do strzeżonej placówki z okrzykiem berserka na ustach, ale równie dobrze wystarczy zhakować systemy obronne, przekraść się z miejsca na miejsce i osiągnąć cel, upuściwszy zaledwie parę kropli krwi. Gra wyraźnie stawia na swobodę wyboru i odniosłam wrażenie, że łatwiej przełożyć posiadane umiejętności na realizację celów stawianych przez kolejne misje.
Obsidian Entertainment
Twórcy zapowiadali, że świat "The Outer Worlds 2" będzie większy i konkretniej wypełniony zawartością. Nie wiem, jakie wypełnienie mieli na myśli, ale najprawdopodobniej chodziło im o zwiększenie bezsensownie przemierzanych przestrzeni. Faktyczne ożywienie można tak naprawdę odczuć w nielicznych miasteczkach. To w nich widać, jak pozmieniał się układ sił w kosmosie. W wyniku agresywnej fuzji Kosmolub odszedł w zapomnienie, a na tronie dumnie rozsiadła się Cioteczka Cleo ze swoim Cioteczkolubem. W tle panoszy się też Zakon Ascendenta, przemytnicy z Sub Rosy oraz funkcjonariusze Protektoratu. Każda frakcja szuka swojego sposobu na zmonetyzowanie szczelin rozszerzających się w przestrzeni kosmicznej.
Obsidian Entertainment
Zadania zlecane przez poszczególne ugrupowania tracą na rozmachu, gdy wyrzucane są na główną mapę zwiedzanej planety. By dostać się do znacznika misji, przemierzymy potężne połacie terenu. Po drodze z reguły mało się dzieje, a dodatkowych miejsc zachęcających do pogłębionej eksploracji jest jak na lekarstwo. I choć rozwiązania fabularne części zadań prowadzą do delikatnego opadu szczęki, to w szerszej perspektywie nie równoważy to nudnych i pustych planet. Trudno było mi utrzymać początkowy entuzjazm, a z biegiem czasu moja frustracja zaczęła narastać. To, co podobało mi się w pierwszej części, w sequelu zaczęło męczyć i odbierać przyjemność z grania. Byłam przekonana, że podobnie jak sześć lat temu wsiąknę w ten świat bez pamięci, zapominając o tym, co się dzieje dookoła. Zwłaszcza że w naszym kierunku ponownie przemycane są absurdalne żarty, w powietrzu unosi się pulpowa mgiełka, a postacie bywają przerysowane do granic możliwości. Rzeczywistość była zgoła inna – gdy tylko widziałam znacznik prowadzący mnie na przeciwległy koniec mapy, wzdychałam z rezygnacją i powolutku zmierzałam w kierunku nowo wyznaczonego celu.
Obsidian Entertainment
Jeśli już trafimy na jakichś przeciwników, to nie należą oni do najbardziej rozgarniętych. Bez większej taktyki uderzają prosto na nas; rzadko kiedy chowają się za zasłonami. Co więcej, na niższych poziomach trudności nie stanowią żadnego wyzwania. I to wszystko przy modelu strzelania, który w mojej opinii działa gorzej niż w poprzedniczce. Trafiając wszędzie, tylko nie w cel, czułam się jak szturmowcy w "Gwiezdnych Wojnach". Dobrze, że chociaż moi towarzysze mieli odrobinę lepszą koordynację ręka-oko.
Obsidian Entertainment
Jeśli już o towarzyszach mowa, to mają oni swój urok, jednak daleko im do charyzmy starej ekipy. Z rozrzewnieniem wspominam Parvati czy też Ellie. Ba, co więcej, przez całą przygodę z "The Outer Worlds 2" odczuwałam wyraźny brak ADY. Jeśli miałabym już wskazywać swoich ulubieńców, to z pewnością byłaby to medyczka Inez, której pomożemy rozwiązać nietypowy problem z przeszczepem ręki, czy też otoczona mgiełką tajemnicy członkini Zakonu Ascendenta, Marisol. Na plus zaliczam to, że postacie poboczne bardziej angażują się w historię. Częściej wyrażają swoje zdanie na temat naszych poczynań, nieraz wyraźnie dając do zrozumienia, że zawaliliśmy sprawę.
Obsidian Entertainment
Wspominałam już o bombardowaniu bohatera przykrymi sytuacjami. Wady znane z części pierwszej powracają tu ze zdwojoną siłą. Czasem wystarczy pretekst, by gra zasugerowała nam, że powinniśmy przyjąć na siebie negatywną cechę. Skracasz dialogi? Negatyw. Kradniesz na potęgę? Negatyw. Kucasz trochę częściej, niż wymaga tego sytuacja? Negatyw. W krótkim czasie dorobiłam się czterech wad, a gra zdążyła mi zaproponować ich jeszcze więcej. Niektóre naprawdę warto rozważyć, zwłaszcza że udogodnienia idące z nimi w parze rekompensują przykre pochodne nabytych wad.
Ciekawym dodatkiem jest oczywiście przygrywające w tle radio. Z dostrojonych stacji litrami wylewa się nie tylko propaganda pełna filozoficznych przemyśleń, porad życiowych i przede wszystkim klimatycznej muzyki garściami czerpiącej z jazzowych klasyków. Trzeba oddać "The Outer Worlds 2", że wspaniale gra konceptem retro-futuryzmu i posuwa się w swoich pomysłach na budowanie świata o wiele dalej i śmielej niż poprzedniczka.
Obsidian Entertainment
Czy warto było czekać sześć długich lat na nową produkcję Obsidian Entertainment? Mam mieszane odczucia co do efektu końcowego. Najwyraźniej padłam ofiarą swoich własnych oczekiwań, bo nie czułam już tego dreszczyku emocji, który towarzyszył mi podczas przechodzenia pierwszej części. Jeśli tak miało wyglądać mentalne odświeżenie, o którym często wspominają bohaterowie sequela, to najwyraźniej coś poszło mocno nie tak. To nadal poprawny i angażujący tytuł, ale gdzieś po drodze przygasła iskierka, która sprawiała, że jedynka była dla mnie tak wyjątkowa.