Recenzja serialu

Ja, Klaudiusz (1976)
Herbert Wise
Izabella Falewiczowa
Derek Jacobi
John Rhys-Davies

Za Rzym, Klaudiuszu

"Dawno, dawno temu, w dalekim kraju, żyła sobie pewna rodzina...". Tak w zasadzie mógłby się zaczynać jeden z najsłynniejszych, i najlepszych, seriali wszech czasów- "Ja, Klaudiusz". Opowiada on
"Dawno, dawno temu, w dalekim kraju, żyła sobie pewna rodzina...". Tak w zasadzie mógłby się zaczynać jeden z najsłynniejszych, i najlepszych, seriali wszech czasów- "Ja, Klaudiusz". Opowiada on bowiem o losach pewnej rodziny, ale za to jakiej rodziny! Dynastia julijsko-klaudyjska rządziła Rzymem od 27 r. p.n.e. (jeśli za początek panowania przyjmiemy przyjęcie tytułu przez Augusta) do 68 n.e. (śmierć Nerona), i za jej panowania miały miejsce zmiany które w znacznym stopniu kształtowały (a niektóre ciągle kształtują) oblicze świata - powstanie w Rzymie cesarstwa, ukrzyżowanie Jezusa, spalenie Rzymu czy podbój Anglii. Pada oczywiście pytanie jak w takim wirze wydarzeń wygląda August i jego familia? Odpowiedź jest nieoczekiwanie wręcz prosta - są to zwykli ludzie, próżni, małostkowi, leniwi, a czasem nawet szlachetni. Wszyscy jednak, wszyscy co do jednego poczuli na sobie ciężar władzy, władzy która przytłacza i władzy która uzależnia. Są tacy którzy potrafią sobie radzić z tym ciężarem - jak Liwia, i tacy których brzemię potęgi doprowadza do szaleństwa - jak Kaligula. A przy tym kochają się, nienawidzą i spiskują. I w tym świecie pojawia się Klaudiusz, syn wielbionego Germanika, ale sam jak najdalszy od ideału: wcześniak, kuternoga, jąkała, dziecko podatne na chyba wszystkie możliwe choroby. W świecie gdzie trzeba reprezentatywnie wyglądać, a przy tym knuć przeciw wszystkim wydaje się skazany na pożarcie, a jednak... Klaudiusz przeżywa Augusta, przeżywa Tyberiusza, przeżywa Kaligulę i w 41 r. n.e. sam zostaje cesarzem. I to z jego perspektywy widzimy całą historię, nawet pierwsze odcinki w których sam nie bierze udziału. A świat widziany jego oczami wcale nie jest atrakcyjny, własna matka nim gardzi, ludzie się z niego naśmiewają, a do tego jako syn Germanika wielu osobom mocno przeszkadza. Spotyka też jednak jedną z najważniejszych osób w historii Rzymu - żonę Augusta, Liwię. I to ona (w popisowym wykonaniu Sian Phillips) jest chyba najtragiczniejszą postacią całego serialu. Początkowo może się wydawać, że jest wredna i owładnięta żądzą władzy, ale szybko przychodzi refleksja, Liwia jak sama o sobie mówi, działała tylko "dla Rzymu". I choć można się podśmiewać, mówi prawdę. W środowisku gdzie wszyscy gonią za własnymi, prywatnymi interesami, a rozsądek polityczny jest zerowy ona zdecydowała się poświęcić państwu i trzeźwo ocenić jego przyszłość. A jej wnioski wcale nie są optymistyczne: uwielbiana republika przeminęła, a wszelkie próby jej restauracji skończą się niechybną katastrofą. Niestety, zwolenników "ancien regimu" w samej rodzinie jest mnóstwo, a to wcale nie jedyny problem. Liwia ma więc wybór: państwo albo społeczeństwo, lecz jeśli pozwoli ludziom wybrać ustrój, państwo upadnie (senat nie jest już bowiem zdolny rządzić), a wtedy obywatele sami siebie będą przeklinać. Postacią tragiczną jest również Klaudiusz, który nie może odnaleźć się w cynicznym świecie polityki, a potem sam przekonuje się jakiego relatywizmu wymaga władza. Twórcy "Ja, Klaudiusz" zadbali też o znakomitą oprawę swojego dzieła. A raczej brak oprawy, bowiem nastrój niezwykłej powagi uzyskany został przez ograniczenie do minimum wszelkich środków wyrazu. Muzyka (i to jakże nietypowa) pojawia się jedynie w początkowej sekwencji pełznącego po mozaice węża, kostiumy to niemalże jeden rodzaj togi, a scenografia jest jeszcze bardziej interesująca. Cieszący się dużym uznaniem Tim Harvey stworzył coś naprawdę niesamowitego. Wszystkie scenerie są niezwykle ubogie, wnętrze to w zasadzie wyłącznie biały, chropowaty tynk i marmur, a przy tym, jakie to robi wrażenie! Takie sceny jak choćby szaleństwa Kaliguli w świątyni Jowisza czy pogrom Sejana i jego popleczników należą do prawdziwych perełek kina. Co najmniej równie ważny jest też sposób przedstawienia bohaterów i całej historii. Poznajemy ich w zasadzie od kuchni, towarzyszymy im kiedy urządzają sobie przyjęcia, kiedy pracują sobie w ogrodzie a nawet kiedy sobie normalnie grają w piłkę. Dało to niezwykły efekt, ponieważ postaci, jak to w codziennym życiu, zachowują się całkowicie normalnie. Trudno znaleźć w "Ja, Klaudiusz" jakieś mowy pod publiczkę czy wystudiowane pozy. Olbrzymie wrażenie robi również skupienie się na samej rodzinie cesarskiej, są oni niemalże uwięzieni w swoich rezydencjach, a cały świat wydaje się kręcić bez ich udziału. Jest to jednak tylko ułuda, bo mimo, że tego nie widać, to od nich zależy jak świat będzie wyglądał. No i aktorstwo. Jestem gorącym zwolennikiem brytyjskiej szkoły gry, a to, co tutaj zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Anglicy to chyba wyczarowują takich aktorów spod kamieni (jedynym aktorem spoza Wysp jest znany z "Allo, Allo" Guy Siner), każda, nawet mała rola tętni wprost prawdziwością, a postaci Sejana (Stewart), Messaliny (Sheila White) czy nawet Makrona (John "Gimli" Rhys-Davies w jednej z pierwszych ról) to wręcz całe kreacje. Nad całym serialem górują jednak, już choćby przez samą objętość, dwie kreacje - Liwii (Phillips) i Klaudiusza (Jacobi). To, co zrobili, to naprawdę pierwsza klasa. Od Liwii czuć ten ciężar władzy, a jeśli ktoś jest w stanie zapomnieć Jacobiego jako Klaudiusza w wieku młodzieńczym, to współczuję.
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie celem powinno być wypominanie tak doskonałemu serialowi błędów logicznych czy dokonanych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones