Recenzja serialu

Santa Clarita Diet (2017)
Craig Zisk
Lynn Shelton
Drew Barrymore
Timothy Olyphant

Drew Bloodymore

Timothy Olyphant i Drew Barrymore żyją sobie spokojnie do momentu, aż Drew zamienia się w zombie. Proste i wtórne? Oczywiście, że tak. Co więc wyróżnia ten tytuł na tle reszty średniaków?
Ostatnio coraz częściej największą popularnością cieszą się seriale, które dobrze wyglądają na papierze. Przeważnie jest to jakiś jeden prosty zamysł, który rodzi się w głowie twórcy. Niekoniecznie musi on być oryginalny, ważne, żeby w jakiś sposób przyciągnął uwagę. I takich tworów jest pełno, większość z nich odpada jednak w przedbiegach. I nie mówię tutaj o złożonych fabularnie gigantach jak The Wire czy Gra o Tron, chodzi mi bardziej o te niszowe pomysły, które jakimś cudem przebrnęły przez selekcję producentów i dostały swój czas w VOD czy telewizji kablowej. Z pozoru taką właśnie serią wydawać by się mogła Santa Clarita Diet. Timothy Olyphant i Drew Barrymore żyją sobie spokojnie do momentu, aż Drew zamienia się w zombie. Proste i wtórne? Oczywiście, że tak. Co więc wyróżnia ten tytuł na tle reszty średniaków?

Przede wszystkim jest zabawny. I to już samo w sobie klasyfikuje tę produkcję jako zdatną do oglądania. Co wcale nie jest takim łatwym zadaniem. Osobiście nie należę do ludzi, których łatwo rozbawić czymś na ekranie, więc za sam fakt, że im się to udało, należą się brawa. Spora zasługa w tym Olyphanta, którego wreszcie mamy okazję obejrzeć w czymś dobrym. Aktor wielu talentów rewelacyjnie sobie radzi z rolą komediową. Można się z nim bardzo szybko utożsamić, gdyż jest tutaj na stanowisku reprezentującym moralne kwestionowanie tego, co się dzieje. Na wszystkie dziwne rzeczy reaguje zdziwieniem i z uporem cynika stara się cały ten bajzel naprostować. Stopniowo jednak ulega temu szaleństwu i zaczyna akceptować pewne rzeczy jako normalne, robi to jednak na tyle humorystycznie, że zwyczajnie nie da się go nie lubić. Podczas gdy cała reszta bohaterów wydaje się być mniej przyziemna. Drew daje radę, chociaż to nie jest już ta sama Drew co dawniej. Dalej jest dziarska, ale ten jej pazur już nie jest tak ostry, jak kiedyś. Momentami czuć, że sytuacja układa się po jej myśli, bo ma za plecami scenariusz, a nie z powodu jej charyzmy. Na szczęście w duecie z Timothym wypada świetnie, więc ich wzajemna dynamika poleruje wszelkie niedoskonałości.

Kolejnym atutem jest zbalansowany gore. To była jedna z moich większych obaw -jak rozwiążą kwestią przemocy i krwi, które z przyczyn oczywistych powinny być, w końcu jest tu motyw zombie. Z tym zawsze można przesadzić w obie strony. Jak za mało to dziecinada, jak za dużo to zwyczajnie niesmacznie. W Santa Clarita Diet wyszło... w sam raz? Ilość trzewi, krwi i odgryzionych kończyn jest idealna, na tyle, że kiedy faktycznie się pojawiają, ma to na nas jakiś wpływ, w jakiś sposób reagujemy, czy to śmiechem, czy lekkim obrzydzeniem. 

Najbardziej ze wszystkiego cenię chyba samą strukturę poszczególnych odcinków. W 5 godzinach materiału rozłożonych na 10 odcinków upchano naprawdę sporo zawartości. Historia postępuje bardzo szybko, rzucając naszym bohaterom kolejne kłody pod nogi, nie zastanawiając się nad wątkami pobocznymi. Często w ogóle do tych wątków się nie wraca. Zwykle w serialach pojawia się coś takiego jak narracja równoległa, czyli wszystkie poszczególne intrygi rozłożone są na długość powiedzmy sezonu, wyrywkowo po nich skacząc. Tutaj tego nie zobaczymy. W jednym odcinku pojawiają się jakieś tam perypetie w szkole córki głównych bohaterów, w kolejnym znowu mamy rozwinięty wątek jednego z sąsiadów. Takich odgałęzień jest kilka, są jednak zręcznie domykane i przeważnie się do nich nie wraca, przez co każdy z tych 10 odcinków różni się od poprzedniego i monotonność zanika.

To nie jest produkcja, która traktuje się poważnie. Często nawet chcemy, żeby kolejne przeszkody były jeszcze głupsze od poprzednich z prostej przyczyny - chcemy zobaczyć, jak Olyphant na nie zareaguje. Dodatkowo promienista kolorystyka, imitująca z pozoru normalne życie na przedmieściach, rodem z sitcomów dodaje uroku i sprawia, że ogląda się po prostu przyjemnie. 
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones