Recenzja wyd. DVD filmu

Terminator: Kroniki Sary Connor (2008)

''Terminator'' w reżyserii Jamesa Camerona to niepodważalny klasyk kina akcji. Film był sprawnym, a wręcz idealnym połączeniem mrocznego, trzymającego w ciągłym napięciu thrillera oraz widowiskowej, dynamicznej sensacji z wątkiem miłosnym w tle. Po kilku latach od premiery pierwszej części serii, Cameron postanowił dokonać niemożliwego, serwując widzom długo oczekiwaną kontynuację, która miała okazać się lepsza od oryginału. Mogłoby się zatem wydawać, że stworzona przez Camerona historia może być świetnym tematem na serial. Niestety, nie zawsze chcieć to znaczy móc. 

Historia przedstawiona w serialu została osadzona pomiędzy drugą a trzecią częścią cyklu. Zalążek Skynetu został więc doszczętnie zniszczony, a pomysłodawca komputera nie żyje. Nasi bohaterowie wciąż muszą jednak uciekać, ponieważ z przyszłości wysyłane są nowe modele cyborgów, mających za wszelką cenę zlikwidować Johna Connora (Thomas Dekker). Okazuje się, że supernowoczesny komputer zbudował ktoś inny...

Twórcy ''Kronik...'' zdawali sobie sprawę, że film Jonathana Mostowa nie był tym, czym z założenia miał być. Produkcja miała kontynuować losy przyszłego przywódcy ludzkości i pozwolić powrócić w świetnym stylu cyborgowi T-800. ''Bunt Maszyn'' okazał się jak dotąd najsłabszą odsłoną serii, która nie potraktowała tytułowej maszyny z należytym szacunkiem. Nic więc dziwnego, że postanowiono pominąć wydarzenia z części trzeciej, osadzając serial pomiędzy fenomenalną dwójką a kuriozalną trójką. Serialowi brakuje jednak świeżości, za którą pokochano kinową wersję. Mówiąc świeżość, mam na myśli innowacyjne rozwiązania i ciekawą, intrygującą historię. Praktycznie każdy odcinek opiera się na tym samym, sprawdzonym schemacie. W przeszłość zostaje wysłany cyborg, który musi zgładzić przyszłego zbawcę ludzkości. Jak nietrudno się domyślić, maszyna zostaje zniszczona, Johnowi udaje się ocalić życie, a Skynet wciąż powołuje do ''życia'' następnych morderców. Ciekawym urozmaiceniem okazało się dołączenie do opowieści przeprogramowanego Terminatora, który ma za zadanie ochraniać rodzinę Connorów. Nie jest to jednak postać na miarę Arnolda Schwarzeneggera. Jest to młoda dziewczyna, świetnie posługująca się bronią palną. Odzywa się dość często, lecz nie raczy widów kultowymi kwestami. Jej rola opiera się głównie na przepowiadaniu przyszłości oraz likwidowaniu potencjalnych wrogów. 

Największą wadą serialowego ''Terminatora'' jest brak jakiegokolwiek klimatu. Spodziewałem się, że emocje towarzyszące podczas śledzenia poczynać głównych bohaterów będą przynajmniej w niewielkim stopniu podobne do tych, które wywoływały dwie pierwsze części sagi. Brakuje tu także chwytliwej ścieżki dźwiękowej, obrazującej co odczuwają serialowi bohaterowie. Czasem trudno jest oprzeć się wrażeniu, że ''Kroniki...'' zostały zrealizowane od niechcenia. 

Podobnie jak ''Terminator'' i ''T2: Dzień Sądu'' serial obfituje w ciągłą, dynamiczną akcję, po brzegi wypełnioną strzelaninami oraz pościgami. Pistolety huczą nieustannie, a pojazdy eksplodują za każdym razem, gdy w pobliżu znajdzie się ''elektroniczny morderca''. Z czym mamy do czynienia, orientujemy się już od pierwszych minut. Wrażenia nie robią natomiast tytułowe maszyny. Nie wywołują na twarzy widza ani uśmiechu, ani przerażenia. 

''Terminator: Kroniki Sary Connor'' to serial, który ciężko jest nazwać w pełni udanym. Z jednej strony dogłębnie ukazuje losy głównych bohaterów, a z drugiej - irytuje jakością wykonania. Być może gdyby nad projektem czuwał autor pierwowzoru, efekt końcowy byłby inny, a już na pewno lepszy. Serial polecam tylko zagorzałym miłośnikom zapoczątkowanej przez Camerona serii.