Wśród fanów SF niemal każdy o nim słyszał ale oglądało niewielu. Opinie są niemal wyłącznie pozytywne jednak serial może odpychać długością, wiekiem, słabymi efektami oraz niesławnym pierwszym sezonem.
Ja miałem podobne wątpliwości, jednak się skusiłem, obejrzałem i nie żałuję. Teraz chcę pomóc niezdecydowanym w podjęciu decyzji.
Wiadomo, każdy jest inny, różne rzeczy mu się w SF podobają, różne drażnią. Dlatego zacznę od swojego "profilu widza".
SF widziałem dość dużo, to mój ulubiony gatunek. Dlatego ciężko mnie zaskoczyć czymś nowym. Najbardziej lubię tzw. Hard SF, czyli z wyraźnym nacieskiem na człon "science", nie lubię żadnych krzyżówek z Fantasy, superbohaterów itp. Lubię fantastykę w centrum której znajduje się człowiek, jego problemy i dylematy. W produkcjach filmowych największe znaczenie mają dla mnie klimat, postacie i wspomniana wcześniej problematyka; efekty, scenografie itp. mają znaczenie drugorzędne. Dotychczas najlepszym serialem jaki widziałem był "Battlestar: Galactica" (z kilku powyższych zdań łatwo wywnioskować dlaczego).
O Babylon 5 słyszałem już bardzo dawno temu jednak nie mogłem się za niego zabrać. Wydawał mi się jakąś średnio poważną przygodówką o kosmitach. Na szczęście postanowiłem sam sprawdzić. Skompletowałem odcinki, zdobyłem "kolejność oglądania" (to dość ważne bo produkcji ze świata B5 jest sporo i nowemu łatwo się pogubić) i oglądałem po średnio 2 odcinki dzienne.
Pilot średnio mi się spodobał. Raczej potwierdził moje obawy. O ile słabe efekty mi nie przeszkadzały to raziły mnie płytkie postacie, kostiumy oraz fabuła, która nie zdołała mnie zainteresować.
Pierwsze odcinki w zasadzie niczego nie zmieniły. Dalej było średnio i oglądałem nieco na siłę. Epizody były przewidywalne, nie powiązanie ze sobą i przeważnie nudne. Przełom nastapił w okolicach połowy sezonu, wraz z pierwszym odcinkiem bez happy endu. Potem było coraz lepiej. Postacie nabierały głebi, zaczęła się pojawiać jakaś łącząca odcinki fabuła. Którko mówiąc po pierwszym sezonie serial miał u mnie opinię średniaka z nadzieją na poprawę.
Początek drugiego sezonu znów trochę zawiódł. Gdy już wydawało mi się, że będzie coraz lepiej, wróciły "oderwane odcinki" o nieciekawych fabułach. Na szczęście trwało to krótko i potem było już tylko lepiej. Pod koniec drugiego sezonu mogłem już powiedzieć, że lubię Babylon 5. Postacie lubiłem (choć nie twierdzę, że są to najlepsze charaktery serialowe, bo do tego im daleko), fabuła zaczęła wciągać, nawet efekty się poprawiły.
Sezon trzeci oglądałem już w pełnym zainteresowaniem. Punktem kulminacyjnym był odcinek 3x10, który do dziś uważam za najlpeszy w serialu. Po nim byłem już fanem serialu.
Sezon czwarty również dostarczył podobnych przeżyć, moim zdaniem to najlepszy sezon.
Piątka była już nieco słabsza, co wynikało z tego, że podczas produkcji serialu nie było pewne czy bedzie on miał 4 czy 5 sezonów dlatego większość wątków zamkniąto w s04. Mimo wszystko, wtedy byłem już na tyle przywiązany uniwersum B5, że samo "przebywanie" w tym świecie wystarczyło. A ostatni odcinek to jedno z piękniejrzych zakończeń jakie widziałem.
Czyli zanim Babylon 5 zrobił ze mnie swojego fana "upłynęło" 2,5 sezonu, czyli jakieś 50 odcników. Niektórych może ta liczba przerażać, dziś jest raczej tak, że jeśli nie spodoba nam się pierwsze 2-3 epizody to dalej nie próbujemy. Jednak nie było to tak, że przez 50 odcinków się nudziłem. Po prostu oglądałem, z większym lub mniejszym zainteresowaniem, ogólnie miło spędzałem czas przed ekranem. Zainwestowany czas zwrócił się ze sporą nawiązką. Babylon 5 zapamiętam na zawsze i będzie to miłe wspomnienie. Z dużym prawdopodobieństwem kiedyś jeszcze do niego wrócę.
--------
Teraz pora na rozliczenie się z poszczególnymi elementami serialu.
Uniwersum:
Powiedzieć, że jest rozbudowane to mało. Z takim światem się chyba jeszcze nie spotkałem. Muszę jednak przyznać, że nie spodobało mi się od razu. Cześć elementów była dziwna, cześć nieco naiwna. Z czasem jednak przywykłem i tego co nie polubiłem, zwyczajnie zaakceptowałem.
Fabuła:
Również bardzo rozbudowana. Ale i niesamowicie spójna. Babylon 5 to jedna, wielka historia. Akcja obejmuje 5 lat, każdy sezon "trwa" rok. Może ciężko w to uwierzyć ale cały serial był dokładnie rozplanowany już zanim zaczęto go kręcić. Mamy się solidne rozpoczęcie, rozwiniecie i zakończenie. Fabuła to chyba największa zaleta B5. Na minus zaliczam nieco przesadną ilość happy endów i zbiegów okoliczność ratujących skórę naszym ulubieńcom. Ale to niestety powszechna przypadłość serialowo-filmowa.
Problematyka:
Zanim obejrzałem miałem obawy o to, że serial będzie płytki. Na szczęście zostałem miło zaskoczony. Spektrum poruszany problemów jest szerokie i miłośnicy "czegoś ambitniejszego" nie powinni być zawiedzeni (choć od razu mówię, że BSG to to nie jest).
Postacie:
Powiem tak - przywiazałem się do prawie wszystkich ale nie są to najciekawsze osobistości jakie widziałem na ekranie. Lubię skomplikowane, realistyczne postacie - w B5 niestety nie wszyscy tacy są. Owszem, pawie wszyscy ewoluują, niektórzy czasem miło zaskakują swoim postępnowaniem ale generalnie brakuje trochę głebii. Wspomnę także o jednej bardzo irytującej rzeczy - dlaczego do cholery zawsze wysyłają dowódców na front?! Dlaczego to oni zawsze wykomują najbardziej niebezpieczne i szalone misje?! Przecież nie ma w tym ani grama sensu nie mówiąc już o realizmie... Ale co by nie było, pomimo tych kilku powyższych zdań z postaciami nie jest wcale tak źle. Są zwyczajnie sympatycznie i łatwo je polubić.
Kostiumy:
Wiadomo, skoro mamy obcych to muszą oni jakoś wyglądać. Będę szczery - mi się nie podobają. Zaakceptowanie tego elementu zajęło mi najwięcej czasu. Ale to pewnie dlatego, że ogólnie mam wstręt do kosmitów i nie spotkałem jeszcze takiego ich desingu, który by mi się spodobał. Zaliczam na minus i osobiście traktują jako największą wadę serialu.
Grafika, tła i efekty specjalne:
Obiektywnie patrząc, jest słabo. Widać, że serial ma swoje lata. Te z początkowych sezonów przypominały mi stare gry komputerowe, kiedy jeszcze technologia 3D raczkowała. Na szczęście z sezonu na sezon jest coraz lepiej. Widać to zwłaszcza w najnowszych filmach osadzonych w tym uniwersum. Wspomnę też o statkach kosmicznych, których oczywiście w serialu pełno. Mimo małej ilości detali modele mi się podobają, zwłaszcza te z ziemskiej floty (Agememnon i Starfury to jedne z najładniejszych projektów jakie widziałem w SF).
Muzyka:
Bardzo, ale to bardzo dobra. Ciężko to opisać słowami, najlepiej samemu usłyszeć.
Podsumowując, Babylon 5 to świetny serial, jeden z najlepszych jakie widziałem. Wahałem się długo (bo przez kilka lat) ale to, że zdecydowałem się go obejrzeć uważam za świetną decyzję (problem z B5 jest taki, że żeby go docenić trzeba obejrzeć całość, ocenianie "na wyrywki" nie ma sensu). Poświęciłem mu 2 miesiące i uważam to za czas dobrze wykorzystany. Serial ma swoje wady jednak są one przyćmione przez sporą liczbę zalet. Babylon 5 mogę porównać do puzzli skłądających się z wielu tysięcy części - nie każdy element musi się podobać ale razem tworzą wspaniały obrazek.
------------
Przepraszam za dłuuugi post ale strałem się dać wyczerpującą ocenę. Mam nadzieję, że komuś pomogę to w podjęciu decyzji o daniu szansy temu serialowi - naprawdę warto!
9/10
Ja też oglądam Babylon 5 od jakiegoś czasu, jestem dopiero na 12 odcinku sezonu I i jeśli dalej ma być tylko lepiej to polecam wszystkim bez wyjątku. Serial jest nie tylko wypełniony akcją, ale ma dużą dawkę humoru i ogólnie go się fajnie ogląda.
Witam,
fantastycznie to ująłeś.. nie zgadzam się ze kilkoma rzeczami które napisałeś. ale tak naprawdę jest myślę że ująłeś sens serialu. Bardzo przekrojowo opisałeś.
Mnie B5 zachwycił już dawno. chętnie i często wracam do tego serialu..
Jeżeli chcesz podyskutować poczytaj
http://www.filmweb.pl/topic/582246/Najlepszy+serial+sc-fi+to+jest+%22Battlestar+ Galactica%22+oczywi%C5%9Bcie+ten+nowy+D.html
gdzie już przez pewien czas była dyskusja.
Niestety mało osób udziela się na forum tutaj w sprawie b5.
Cieszę się że B5 zdobył kolejnych fanów.
Moim ulubionym sezonem jest sezon trzeci.. Najwięcej akcji działo się w tym sezonie. i Także w tym sezonie największy rozwój postaci G'kara i Londo - moich ulubionych postaci - sprawił, że chętnie wracam do tego serialu.
pozdrawiam.
Tamtą dyskusję oczywiście czytałem. Tylko, że ona jest wygasła jakiś czas temu, tak jak większość tematów tutaj. W ogóle jest problem, żeby pogadać z kimś o fajnym SF ( chyba, że ktoś lubi kłótnie o to czy najnowszy Hollywoodzki film SF/akcja jest szmirą czy nie :P ). Jeśli chodzi o produkcje starsze czy nowe, ale nie reklamowane w Polsce to generalnie bardzo ciężko znaleźć rozmówcę.
Co do pierwszego postu - akurat nie wiem dlaczego ma być zly - sinclair jest lepszy w roli kapitana od sheridana, a pierwszy sezon fabularnie na pewno jest lepszy niz 2gi.
Mi natomiast sinclair nie pasowal do roli kapitana, za to postac Sheridana bardzo mi podpasowala (moze nie od pierwszych odcinkow - ale sie do niego przekonalem).
Sinclair byl taki ciapowaty, :).. za to bardzo dobrze sie sprawdzil i byl przekonujacy jako ambasador.
Bo sinclair to taki dobry tata. Faktycznie do roli ambasadora jego dostojeństwo bardziej pasowało :) Ale jako kapitan tez mi sie podobał, i ubolewałem ze go zmienili.
Do sheridana sie pozniej przekonałem - ale na poczatku nie trawiłem go...
Sheridan bardzo fajna postać.
Wogóle w serialu postawili bardziej na rozwój charakterów niż poznawanie nowych światów (patrz: Star Trek). Bardzo mi to odpowiadało, mimo wszystko dodawało realizmu.
Mnie za to wkurzał zawsze dr Stephen. :) Nie trawiłem jego monologów długich.
Ha! Ja Ci powiem ze doktorka tez nie dazylem wielką sympatią - raczej jako aktora niz postać jako postać - aktor moim zdaniem był kiepski, a i wykazac tez nie mial sie gdzie.
Garibaldi i Zack tez dzialali mi na nerwy :) Garibaldi do poki pić nie zaczal - byl jeszcze w miare ciekawą postacią - potem zaczynalo to wygladać zalosnie(hm, pewnie taka miala być intencja). A jak o Zack'a chodzi - drewno takie... on mogl by grac barmana, a nie szefa ochrony...
A aby nie narzekać - jak chodzi o ulubione postacie - lennier, delenn, marcus(jak sie przyznal ze jest prawiczkiem, to jakoś nabrał głębi i takiej pociesznosci), g'kar i... londo. strasznie fajne postaci. Ten facet z którym zawsze się użerała Delenn - z kasty wojowników, tez stworzył fajną kreację.
Przyznam ze pomimo tego ze jakos w sumie większość obsady mi nie leży - nie ma to znaczenia, bo wszystko jest nadrobione fabułą, i to jest to co wlasnie lubię. W star trek'u w zasadzie wszystkich sie da lubic (bo wszyscy tam sa tak ulozeni aby ich lubić) ale jednak czegoś brakuje.
(ps. Delenn po przemianie w hybryde straciła bardzo duzo moim zdaniem)
Z realizmem tez sie zgodzę o wiele bardziej mnie to przekonuje - gdy widziałem te zebrania od razu pomyslalem - cale zycie. Nie tak jak w treku, gdzie wszystko jest cukierkowe, poskladamy sie, i bedziemy razem walczyc. Nie, tutaj jest jak w zyciu - kazdy dba o wlasną dupę, a tylko jednostki scalają to do kupy. I miła odmiana - nie ma tutaj tak ze przez caly odcinek naprawiają reaktor WARP, bo cos-sie-stanie-ze-zaraz-wszyscy-umrzemy. Cos co mnie w treku draznilo - super technika, a 2 strzaly i zaraz pseudo-groza. Tutaj to napiecie budowane jest mniej infantylnie.
Chaotycznie, ale chyba strescilem wrazenia :)
Boze! zapomniałem o IVANOVEJ. Ta kobieta jest boska "ivanova is a god, i will always listen to ivanova..." :))
Silna i wrazliwa kobieta, a do tego piękna.
Garibaldiego nie lubisz? Kurcze, no. Dla mnie postać wymiata. Zawsze go postrzegałem jako klona Bruce'a Willisa. a jak zaczął pić to spodobał mi się jezcze bardziej (choć aktorsko trochę kulało :-).. Podobało mi się jego podejście do spraw, spoko i konkretnie.
Wszyscy byli fajni, na początku trochę nie trawiłam Delenn, ale się do niej przekonałam. Pamiętam ten odcinek, w którym Ivanova, tak jak wspomniał Floyt powiedziała : "ivanova is a god, i will always listen to ivanova..." To wymiatało ^^
Najlepsza postać - Zathras. Uwielbiam gościa. Ma zajebiste teksty i jak się okazuje jest centralną postacią głównej osi serialu, choć pojawia się tylko w 4-ech odcinkach...
W oryginalnym scenariuszu mielibyśmy okazję poznać go lepiej, bo był jedną z głównych postaci ostatniego, 5-ego sezonu.
A nie macie wrażenia, że wielki Straczynski trochę pokpił sprawę ze strukturą samej stacji. Projekt Sojuszu Ziemskiego, bezpośrednio zarządzany przez wojsko, komendantem stacji jest komandor floty kosmicznej Sojuszu, kluczowe funkcje pełni personel floty, na pokładzie znajdują się dyplomaci obcych mocarstw, którym trzeba zapewnić bezpieczeństwo i generalnie cała stacja powinna chodzić jak miniaturowe państwo zarządzane przez sprawną dyktaturę wojskową lub kurort w Egipcie. A tu mamy raczej Kair czasu zamieszek. Dokerzy strajkują, choć tak ważne instalacje powinien też obsługiwać personel floty (przecież flota trzyma tu własne myśliwce i one też muszą być serwisowane itd.), szaleje zorganizowana przestępczość, a bandyci ważą się nawet polować na dowódcę stacji (po takiej akcji to Garibaldi powinien ich był wszystkich przez śluzę), a część stacji wygląda na zupełnie niekontrolowaną przez administrację.
Stacja jest ogromna, i pełni raczej rolę handlową, dyplomatyczną niż jako jednostka wojskowa. Zarządzana przez wojskowych - pewnie oni mieli kasę na budowę ;) i z innych powodów polityczno-społecznych (wojna i traktat pokojowy z Minibarem i jego następstwa). Poza tym , jest jak każde miasto - (250 tyś miasto!) zarządzane w niektórych dzielnicach lepiej, a nie które dzielnicy są trochę zapomniane (choćby Down-Below). Nie upatrywałbym sie tutaj jakiegoś większego pokpienia sprawy. myślę, że stacja oddaje ducha większej metropolii.
To system zarządzania powinien być inny. Tu mamy coś na kształt bazy wojskowej z osiedlem oficerskim, centrum handlowym i nielegalnym miasteczkiem rozpusty wewnątrz strzeżonego terenu, co jest dość absurdalną sytuacją. W zasadzie powinno być miasto, z garnizonem w cytadeli, ale zarządzane przez cywilnego gubernatora z dowódcą garnizonu w roli wojskowego doradcy i wtedy wszystko by było jak należy.