Co za czasy, kiedyś jak szukałem dla siebie serialu to najważniejszy był gatunek, teraz jak nie ma scen seksu co pięć minut mogę uznać serial za dobry. Obecnie robią tylko same gry o tron, spartacusów i inne badziewia tego typu, gdzie scenarzyści nie mają pomysłu na wypełnienie tych 40minut jakimiś ciekawymi wątkami.
Stacje kablowe jak HBO (Gra o Tron), Starzz (Spartacus) czy Cinemax (Banshee) mogą sobie na to pozwolić bo nie jest to publiczna telewizja. Ja tam nie mam z tym problemu.
Bo to seriale dla dorosłych lubiących seks :-D jak masz ochotę na seriale familijne to chyba disney takie produkuje :-D
Serial dla dorosłych lubiących seks to jest porno moja droga. Banshee jako serial nie ma nic do zaoferowania dla dorosłej osoby. Scenariusze odcinków są żenujące i absurdalne. Bajeczka dla dzieci co chcą obejrzeć seks i przemoc na telewizorze.
No nie. :) Seks na ekranie nie jest tożsamy z porno. Chyba za świętoszkowate te normy. Porno to produkcja, w której umownie zarysowana fabuła jest pretekstem do fizjologicznie szczegółowego pokazania zbliżeń seksu. Potem jest soft porno. I są jeszcze filmy, w których seks pokazany jest dlatego, że jest częścią życia każdego człowieka, co oznacza, że jest doświadczeniem uniwersalnym, a sztuka filmowa stara się opisywać i komentować człowieczy los coraz lepiej i z coraz to nowej perspektywy. Europejskie kino, nie zakłamane kodeksem Hayesa oraz amerykańskie stacje kablowe, dzięki brakowi tego ograniczenia, swobodnie włączają sceny seksu do fabuł. Dla mnie to rozszerzenie pola opowieści, a zatem powiększenie pola ludzkiego doświadczenia dostępnego sztuce filmowej. Wszyscy uprawiamy seks. A niewielki procent tych, którzy go nie uprawiają, też ma tę jakość w swoim życiu - tyle że ze znakiem minus. Brak seksu to nie zero seksu, tylko przeciwieństwo seksu. A wracając do filmu - jeśli ten seks na ekranie służy tylko rozrywce, tylko wypełnia czas i dziury w fabule, to też się cieszę. Bo to wypełnienie rodem z realnego świata. I miło popatrzeć na ludzkie namiętności.